Trwa ładowanie...

Czuję się jak sportowiec - wywiad z Janem Komasą

Czuję się jak sportowiec - wywiad z Janem Komasą
d1bp9u8
d1bp9u8

Jeśli reżyser odniesie sukces swoim pierwszym filmem, rodzi się pytanie: przypadek, czy nowy talent? *Jan Komasa niewątpliwie zaczarował widzów i krytyków „Salą samobójców”, teraz czeka go znaczenie większe wyznanie, bowiem zrealizuje film o Powstaniu Warszawskim. Nam opowiedział jak zamierza pokazać Warszawę i młodych powstańców z 1944 roku.*

- Jak to się stało, że realizujesz film o Powstaniu Warszawskim?

Siedem lat temu, po sukcesie filmu „Oda do radości”, który był trzema historiami trzech reżyserów, producent Michał Kwieciński obiecał, że weźmie nas młodych pod swoje skrzydła i zrealizujemy razem następne filmy. Zaproponował, bym napisał scenariusz filmu o Powstaniu Warszawskim na konkurs zorganizowany przez Miasto Warszawa i Muzeum Powstania Warszawskiego.

- Jak Ci poszło?

O powstaniu wiedziałem niewiele, tylko tyle, co zapamiętałem z lekcji historii, ale solidnie przygotowałem się do tematu, jak to piątkowy uczeń, i po trzech miesiącach scenariusz był gotowy. Konkurs przegraliśmy, ale Michał tak uwierzył w „Miasto”, że postanowił jednak zrealizować ten film. Oczywiście ja już wtedy miałem na siebie inny pomysł. Chciałem robić kino współczesne i zabrałem się za „Salę samobójców”. Na ten czas scenariusz filmu o Powstaniu został zarzucony. Później do niego wróciłem. Przez te lata poprawiałem go wielokrotnie, zmieniały się też pomysły na jego realizację, imiona bohaterów, a także zespoły, które nad nim ze mną pracowały.

- W takim razie, co pozostało z pierwszej wersji?

Zawsze była to historia o trójkącie miłosnym. Dwie dziewczyny i chłopak, Kama, Biedronka i Sebastian. Przez cały film śledzimy ich perypetie zarówno wojenne jak i uczuciowe. To historia miłości, sympatii, przyjaźni, ale też nienawiści i zazdrości, czyli emocje, które dotykają młodych ludzi w każdych czasach. Niestety, oni swoje decyzje muszą podejmować pod wpływem traumatycznych przeżyć.

d1bp9u8

- Zatem to nie walka, ale młodość jest na pierwszym planie?

Od niej wyszliśmy. Pierwszym moim filmem była „Oda do radości”, film w którym głównym bohaterem jest hip-hopowiec. Zdecydowałem, że chcę robić filmy o subkulturach. Tak było w „Sali samobójców, w filmie „Miasto” też tak traktuję młodych powstańców.

- W jaki sposób przygotowałeś się do ich przedstawienia?

Starałem się wejść w temat jak najgłębiej. Wciągnęły mnie grupy rekonstrukcyjne i sam przebierałem się kilkakrotnie za powstańca. Oczywiście to tylko zabawa, bo nie da się poczuć tego, co oni czuli, ale chciałem zrobić wszystko, by film jak najbardziej trzymał się tamtych realiów, a także był prawdziwy od strony emocji.

- Podobno „Miasto” miało być filmem animowanym?

Już zrezygnowaliśmy z tej wersji. Ostatecznie jednak nasza produkcja nie będzie całkowicie pozbawiona animacji. Nie chciałbym całego filmu mieć tylko na bliskich planach. Jeśli opowiadamy o tak ważnym momencie w historii Warszawy, to chciałbym móc ją pokazać. Ponieważ Warszawy z przed godziny „W” już nie ma, to trzeba ją stworzyć. Komputer jest świetnym narzędziem do tego celu. Poza tym ten film będzie miał szczególną konstrukcję. Dzielnice, przez które przechodzili powstańcy, będą jakby kolejnymi rozdziałami, bo w każdej inaczej się walczyło, każda miała swój odrębny styl i charakter. Chcielibyśmy to wyraźnie pokazać.

- Myślisz, że uda się odtworzyć dokładnie całe miasto?

Chcemy zrekonstruować kilka warszawskich ulic i odtworzyć topografię ważnych miejsc. Scenariusz pisałem z mapą, dlatego jest to ważne. Wprawdzie w filmie nie nazywamy konkretnie oddziału, do którego należą główni bohaterowie, dlatego że nie jest to dokument, ale trasa jest dobrze znana powstańcom, bo nią poruszało się słynne zgrupowanie „Radosław”, w którego skład wchodziły m.in.: bataliony „Zośka”, „Parasol” i Kolegium „A”. Za warstwę wizualną filmu będzie odpowiadał Paweł Edelman, który pracował przy „Pianiście”. Jest wspaniały w tym, co robi i czuję się pewniej mogąc z nim współpracować.

d1bp9u8

- Warszawa stanie się jednym z głównych bohaterów filmu?

Chciałbym, aby udało się to tak przestawić. Miasto jest symbolem cywilizacji. Nagle wchodzi do niego coś tak niecywilizowanego jak wojna i niszczy fragment cywilizacji. Miasto w samym środku Europy, które było przez ludzi w trudzie przez lata budowane, inni ludzie burzą bez większej refleksji. Amerykanie często w swoich filmach wykorzystują taki motyw. Ostatnio na przykład w „Batmanie” zniszczyli Nowy Jork.

- Czy „Miasto” będzie w takim razie filmem akcji, jak na przykład „Szeregowiec Ryan”?

W trakcje pisania scenariusz przeszedł różne fazy. Momentami był zbliżony do „Szeregowca Ryana”, innym razem było mu bliżej do „Kanału” Andrzeja Wajdy, ostatecznie powstało coś całkiem odmiennego. Film będzie bogaty, aż gęsty od zdarzeń i postaci. Wprawdzie trojka bohaterów wybija się na pierwszy plan, ale wszyscy inni będą przedstawieni równie czytelnie. Będzie też wiele bardzo konkretnych wydarzeń, choćby wybuch czołgu pułapki na Starówce, oraz inne znane z książek do historii.

- Sam temat Powstania Warszawskiego wywołuje pewne kontrowersje. Film będzie głosem w tej dyskusji?

Wydaje mi się, że kontrowersje powstają wtedy, kiedy ktoś ma nieczyste intencje. Natomiast te siedem lat pracy nad scenariuszem i wałkowania tematu wymyło mnie z myślenia o Powstaniu Warszawskim w sposób jednoznaczny. Jeśli film będzie kontrowersyjny, to tylko na poziomie faktów, bo Polacy tak naprawdę nie znają szczegółowo Powstania i pewnie zaskoczy ich wiele rzeczy pojawiających się na ekranie.

d1bp9u8

- Umiesz ocenić ile w tym filmie będzie wojny, a ile spraw ludzkich?

Zależało nam, by walki powstańcze nie były tylko tłem. To nie jest uniwersalna historia, która mogła zdarzyć się gdziekolwiek. Decyzje bohaterów wynikają dokładnie z tego czasu i miejsca, w którym się znaleźli, dlatego nie da się oddzielić tych dwóch spraw.

- Kiedy zobaczymy film w kinach?

Zdjęcia zaczynamy wiosną przyszłego roku. Chcielibyśmy, aby premiera mogła odbyć się w sierpniu 2014 roku w 70. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego.

- Twój poprzedni film, „Sala samobójców”, był niewątpliwym sukcesem. Jak radzisz sobie z tak wysoko postawioną poprzeczką?

Sukces „Sali samobójców” popycha mnie do przodu, ale i odrobinę ciąży. Czuję się jak sportowiec, który zdobył już medal, więc oczekuje się od niego kolejnych sukcesów. „Sala samobójców” pokazała producentom i dystrybutorom na co mnie stać. Zależy mi na widzach i mam nadzieję, że to widać, bo robię filmy dla nich, nie dla siebie. Udało mi się pokazać, że można zrobić autorski film dla 900 tys. ludzi, co w Polsce jest niezłym wynikiem.

d1bp9u8

- Wielu ludzi filmu mówi, że tak się nie da. Albo coś dobrego, albo komercyjnego.

Mam nadzieję, że „Miasto” będzie wzbudzało dyskusje i skłaniało do przemyśleń, ale przede wszystkim, że będzie chętnie oglądanym filmem.

- Choć jesteś synem aktora Wiesława Komasy, szybko udało Ci się zapracować na własny sukces. Był moment, że chciałeś pójść w ślady ojca?

Tata, od kiedy pamiętam, był przy mnie. Myślę, że wrażliwość i miłość do sztuki zawdzięczam rodzicom, ale przede wszystkim jemu. Wspierał mnie we wszystkim, co robiłem. Najpierw miałem być pianistą, potem dużo rysowałem i z tym wiązałem przyszłość, później trochę pisałem i ciągle to robię. Ojciec wyuczył mnie wrażliwości na ludzkie historie. Od zawsze wolałem słuchać opowiadań, a jeszcze bardziej wymyślać własne, niż być ich bohaterem. Pewnie dlatego zostałem reżyserem, a nie aktorem. Poza tym lubię kino.

- Co oglądasz?

Jestem bardzo nieoryginalny. Zawsze oglądałem filmy popularne, rozrywkowe i wielkie klasyki. Dopiero w szkole poznałem kino autorskie i nauczyłem się je doceniać, ale duszę zostawiłem przy kinie przemawiającym do masowego odbiorcy. Ciągnie mnie do dużych historii, które poruszają serca milionów widzów.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Ewa Pokrywa/AKPA

d1bp9u8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1bp9u8