''Mówili na mnie Baleron''
Nie miał łatwego dzieciństwa. Choć wychowywał się pod opieką kochającej, opiekuńczej matki, nie mógł liczyć na swojego ojca, który wpadł w szpony nałogu alkoholowego. I ze smutkiem przyznawał, że lepiej by im było bez niego.
Babcia, chcąc wynagrodzić chłopcu wszystkie nieszczęścia, ciągle go dokarmiała, przez co mały Borkowski szybko zaczął przybierać na wadze. A to również nie ułatwiało mu życia.
- W podstawówce wyglądałem jak jedno wielkie nieszczęście. Byłem gruby, strasznie gruby. Mówili na mnie Baleron – wyznawał w Super Expressie. - Gdy miałem lat 11, no, może 12, ważyłem ponad 100 kg i naprawdę byłem bardzo kwadratowy. Moja nadopiekuńcza babcia przynosiła mi do szkoły kanapki na każdej przerwie i to dało efekt.