Koledzy w więzieniu
Aktor dorastał na warszawskich podwórkach, gdzie rządziło prawo pięści. Na szczęście zakochał się i dał się przekonać ówczesnej sympatii, że nie warto skakać z kumplami w przepaść.
- To właśnie ta dziewczyna, nie mając o tym pojęcia, odciągnęła mnie od niebezpiecznego, jak się potem okazało, towarzystwa. [...] Do 16. roku życia bywałem agresywny, dużo czasu spędzałem na ulicy. Nie zawsze byłem w szkole, chociaż powinienem. [...] Wszyscy moi koledzy z podwórka albo już nie żyją, bo umarli z nędzy czy przez wódkę, albo siedzą w więzieniu. Dwóch zmarło właśnie w więzieniu. Tylko dwóch nas się uchowało: mój kolega, który został taksówkarzem, dziś już na emeryturze, i całkiem nieźle mu się powodzi, i ja - opowiadał Kiersznowski.