O największym marzeniu głównej bohaterki nowego filmu Madsa Matthiesena - *"Modelka", dowiadujemy się mniej więcej w połowie projekcji. 16-letnia dziewczyna z duńskiej prowincji pragnie przejść kiedyś po wybiegu, prezentując najnowszą kolekcję marki Chanel. Emma, bo tak jej na imię, uosabia miliony rówieśniczek na całym świecie, którym nikt nie zabronił marzyć, ale najwyraźniej zapomniał powiedzieć, że za pragnienia przychodzi czasem zapłacić naprawdę wysoką cenę.*
Zwłaszcza w świecie mody, pełnym stereotypów i potęgujących je tylko niedopowiedzeń. Wyczerpujące castingi, dzielenie obskurnych, niewielkich pokoi, wyniszczająca rywalizacja, a do tego katorżnicza dieta. Choć ta ostatnia akurat Emmy w ogóle nie dotyczy, przez co, jak szybko zostaje uświadomiona, stanie się pewnie obiektem nienawiści. Piękny sen młodej dziewczyny przerwany może zostać, zanim się obejrzy, bo pierwsze paryskie zlecenie kończy się spektakularną klapą i zapłakaną twarzą. Od czego jednak ma się „przyjaciół”? Do roli tej aspiruje współlokatorka głównej bohaterki, Polka Zofia (w tej roli Charlotte Tomaszewska), która wprowadza ją w mroczny świat modelingu i pokazuje drogę na skróty. A że Emma jest wyjątkowo pojętną adeptką, na efekty nie trzeba długo czekać. Uczeń przerasta mistrza. C’est la vie.
Duński reżyser, który przed kilkoma laty zrobił prawdziwą furorę filmem „Misiaczek” (m.in. nagroda reżyserska na Sundance Film Festival), zamienia kulturystę - bohatera swojego debiutu - na początkującą modelkę, przyglądając się z dużą wnikliwością ciemnej stronie tej branży. Są też tu zatem: wykorzystujący swoją pozycję fotografowie (ciekawa rola znanego chociażby z „Deadpoola” Eda Skreina), panowie, którzy w nocnych klubach przechwalają się, ile to nieruchomości znajduje się w ich posiadaniu, czy ekskluzywne imprezy, gdzie jakiekolwiek ubranie wydaje się być nie na miejscu. To wszystko podnosi ekranową sytuację do ekstremum, bowiem Emma to po prostu kolejna nastolatka, niemająca jeszcze świadomości, co jest dobre, a co złe. Młoda kobieta, która nagle znalazła się w wyjątkowo trudnym i wymagającym środowisku, a wzorem zawodowych modelek nie potrafi jeszcze należycie odgrywać swojej roli. Serce na dłoni i dziewczęca wrażliwość okazują się jej największą słabością.
Dużą zaletą efektownego i atrakcyjnego dla oka filmu Matthiesena są aktorskie kreacje. To pewien paradoks, ponieważ w role Emmy i Zofii nie wcielają się zawodowe aktorki, a znane z pracy na wybiegu czy przed obiektywem modelki: Maria Palm i Charlotte Tomaszewska. Choć obie zgodnie twierdzą, że daleko im do odtwarzanych postaci, świadomość tego, jak wygląda świat mody i zawodowe doświadczenie bez wątpienia pomagają w osiągnięciu autentyzmu. Kiedy widzimy na ekranie Marię Palm, u której aktorski sznyt ustępuje czasami trochę nieporadnemu kształtowaniu własnego oblicza, łatwiej uwierzyć nam w nieporadność Emmy. Kiedy słyszymy ledwo mówiącą po angielsku Tomaszewską (choć to akurat było aktorskie zadanie), zdajemy sobie sprawę, że wcale nie tak łatwo zaadaptować się w nowym miejscu. To, co w przypadku wielu produkcji mogłoby być odczytane jako słabość, duński reżyser sprytnie przekuwa w zaletę. Powstaje pytanie, czy pozwoli to uciec od szufladki z napisem „film modowy”, w którą wielu będzie chciało obraz Madsa
Matthiesena uparcie wepchnąć? Trudno powiedzieć, choć to byłoby chyba trochę niesprawiedliwe.