Wielu na tym filmie już od dawna wieszało psy, przekonując, że to po prostu nie może się udać. Raz, że kino superbohaterskie zaczęło powoli zjadać własny ogon, bo w parze z ilością niestety nie zawsze idzie jakość, dwa, że za kamerą stanął reżyser w zasadzie bez poważniejszego dorobku. Bo trudno za taki uznać horror "Klaun" czy skądinąd nieźle przyjęty niezależny thriller "Cop Car". Jon Watts może jednak służyć za sztandarowy przykład tego, że czasem warto wyjść poza producencką strefę komfortu i postawić na niezgraną kartę. Zupełnie niespodziewanie można trafić na Jokera.