Ten film może otworzyć im drzwi do wielkiej kariery. Anna Maria Sieklucka i Michele Morrone wcielili się w głównych bohaterów "365 dni". Jak zapewniają twórcy, takiego kina w Polsce jeszcze nie było. Autorka erotycznej trylogii Blanka Lipińska stała się następczynią E.L.James i jej "50 twarzy Greya". Ekranizacja pierwszej jej powieści trafi do kin 7 lutego. Aktorzy zdradzili, czy sceny namiętności zbliżyły ich do siebie.
Jak matka z dziećmi
Blanka Lipińska nadzorowała wybór obsady. Nie opuszczała aktorów na planie ani o krok. Zwykle jej obecność była bardzo pomocna, gdyż Morrone nie znał pierwowzoru swojej postaci. Wszystko przez to, że "365 dni" nie ukazało się w tłumaczeniu na język angielski. Anna Maria Sieklucka przygotowała się do roli, czytając całą trylogię, mimo to chętnie korzystała z porad pisarki.
- Potrzebowałam jej (Blanki Lipińskiej - przyp. red.) na planie, bo była jedyną osobą, która znała psychologię postaci od A do Z. Jasne, że bywały napięcia, i nie ukrywam, że zdarzyło mi się tupnąć nogą, ale mimo różnicy zdań zawsze dochodziliśmy do konsensusu - wspomina.
Zdaniem Włocha, Lipińska zachowywała się niekiedy jak "przewrażliwiony rodzic". Mimo to wybaczają jej nadmierne wtrącenia, bo wiedzą, że dbała o jak najwierniejsze przełożenie powieści na ekran.
Anna Maria Sieklucka nie uległa czarowi Włocha
Choć dla wielu kobiet skupienie się u boku przystojnego Włocha mogłoby być problemem, aktorka zapewnia, że nie poczuła do niego mięty.
- Gdy zobaczyłam go po raz pierwszy, serce nie zabiło mi mocniej i wcale nie zmiękły mi kolana! - powiedziała Sieklucka w rozmowie z magazynem "Party".
Niektórych może to dziwić, powód takiego zachowania jest prosty. Aktorka jest szczęśliwie zakochana w innym mężczyźnie, o którym nie chce opowiadać w mediach.
Te sceny rozpalą zmysły
Aktorzy zdradzili, czy trudno im było odegrać wspólnie sceny namiętności. Zapewniają, że z czasem oswoili się ze sobą i przełamali barierę wstydu.
- Postanowiłem gorące sceny seksu potraktować jak kolejne wyzwanie. Prywatnie jestem spokojnym gościem, ale nie ukrywam, że na potrzeby roli fajnie było obudzić w sobie pełnego zwierzęcej namiętności faceta - wyznał Michele Morrone.
Przystojniak jest singlem
Michele Morrone cieszy się sporym zainteresowaniem kobiet. Zwłaszcza że obecnie jest singlem. Choć zapewnia, że nie jest samotny, bo...ma Playstation.
- Rozstałem się ze swoją żoną (libańską projektantką Roubą Saadeh - przyp.red) w przyjaźni i staramy się zachować dobre relacje. Mamy dwóch synów: Marcusa i Brando, przyszłość chłopców, ich wychowanie dla nas obojga jest priorytetem - powiedział.
Dodał, że "jeśli pewnego dnia któryś z nich przyjdzie do mnie i powie: “Tato, jestem gejem, zakochałem się w mężczyźnie”, to też będzie ok!".
Pragnie wyzwań aktorskich
Przystojny Włoch zapewnia, że ma więcej do zaoferowania na ekranie niż boskie ciało.
- Grałem wiele różnych postaci np. uzależnionego od narkotyków ćpuna. Do tej roli zapuściłem włosy i schudłem 10 kilogramów. (...) Chciałbym kiedyś zagrać osobę transpłciową - wyznał.
Ekipa filmu "365 dni"
Choć aktorzy na planie "365 dni" wcielili się w postaci zupełnie inne od nich samych, są przekonani, że efekt ich pracy powali widzów na kolana.
- Ten projekt to nie tylko erotyka! To historia głębokiej miłości między kobietą a mężczyzną. Przy okazji - kino na światowym poziomie - podsumowała Anna Maria Sieklucka.