Aktorstwo uratowało Gerarda Butlera
Gdyby Gerard Butler nie został aktorem, dziś prawdopodobnie brakowałoby go wśród żywych.
Szkot ma za sobą młodość pełną buntu i szaleństw. Dopiero aktorstwo nadało jego życiu głębszy sens.
- Jako 16-latek pragnąłem czerpać z życia garściami, a już jako 22-latek było mi wszystko jedno i nie obchodziło mnie, czy umrę we śnie - przyznał Butler. - Byłem szalony, zagubiony, agresywny, chciałem wrzeszczeć na cały świat, czułem się kompletnie nieużyteczny. Gdybym nie odnalazł się w aktorstwie, dziś by mnie tu nie było. Byłbym martwy. Na szczęście odkryłem, że aktorstwem mogę zarobić na chleb, że mogę stawiać sobie nowe wyzwania, opowiadać historie, wpływać na życie ludzi. To najlepsze, co mogło mi się przydarzyć.
Dorobek gwiazdora zamyka film "Machine Gun Preacher", który 2 grudnia zagości w polskich kinach.