Nigdy nie wiedziała, co zastanie w domu. "Przechodziłam piekło"
Anna Dymna świętuje swoje 70 urodziny. Jak sama podkreśla, cieszy się życiem i obecnością drugiego człowieka. W młodości jednak doświadczyła bolesnej straty - "najprawdziwszej miłości".
"Kocham Cię najbardziej na świecie wśród gwiazd i galaktyk, wypełniasz mi wszystkie niepełne i niewypełnione i jesteś słowem rzeczy niewysłowionych. I jesteś mną i ja jestem Tobą i kocham Cię i jestem Twój”, pisał Wiesław Dymny w listach do Anny Dziadyk (po ślubie Dymnej).
Mężczyzna darzył aktorkę miłością tkliwą i czystą. Uchodził za artystę - awanturnika lubiącego wypić, ale pod jego pozorami szorstkości, Dymna dostrzegła pięknego człowieka, zbyt wrażliwego na świat, w którym przyszło mu żyć. To on, jak podkreśla Anna, najbardziej ją ukształtował i to o nim myśli, kiedy podejmuje ważne decyzje. Do dziś chętnie o Wiesławie opowiada dziennikarzom. W ten sposób chce zachować pamięć o człowieku, z którym łączyło ją wszystko - spajała ich przecież "najprawdziwsza miłość".
Wielu świadków tej relacji wspomina, że Wiesław niejednokrotnie znikał z domu, upijał się, wszczynał awantury. W dodatku, był w trakcie rozwodu z pierwszą żoną. Tak, mówiło się, że jest artystycznym geniuszem (pisał sztuki, wiersze, współtworzył krakowską Piwnicę pod Baranami), ale był też włóczęgą, niepokornym "dzieckiem" systemu, w którym przyszło mu żyć. Chodziły plotki, że potrafił podnieść rękę na kobiety, ale Dymna stanowczo zaprzecza, aby kiedykolwiek użył wobec niej przemocy fizycznej. Z wyjątkiem ich drugiego spotkania...
Dymny grał z kolegami w ping-ponga przy mieszkaniu aktorki. Mężczyźni krzyczeli, przeklinali. „Wreszcie nie wytrzymałam i wyszłam zapytać, czy mogliby przestać grać. Wtedy Dymny podszedł do mnie z butelką i powiedział coś, wplatając słowo »kur*a«. Byłam tak przerażona, że strzeliłam go w łeb, bo myślałam, że to o mnie. A on mi oddał i podbił mi oko". Po tygodniu od tego zdarzenia, artysta przyszedł do kobiety z przeprosinami, wręczył jej uroczy bukiecik goździków i od tej pory "stali się nierozłączni".
"Poznałam Wiesia, gdy wchodziłam w dorosłe życie. Kobieca dojrzałość dopiero się we mnie budziła. Żyłam zafascynowana Wieśkiem. Robiliśmy wszystko razem. Razem stawialiśmy ściany, zbijaliśmy meble, szyliśmy moje stroje, cieszyliśmy się drobiazgami. Jak w w transie - nie spaliśmy całymi nocami, ja czytałam mu na głos książki, on uczył mnie rysować. Kochaliśmy się i nic więcej nie miało znaczenia" - wyznaje Dymna w rozmowie z Aleksandrą Szarłat.
Podkreśla jednak, że relacja ta nie zawsze była łatwa. "Chwilami jednak przechodziłam piekło. Polegało ono nie na tym, że Wiesiek obracał w koszmar moje życie. Po prostu nigdy nie byłam pewna, czy kiedy wrócę do mieszkania, nie zastanę męża pobitego albo czy nie przepadnie gdzieś na kilka dni. Nieraz zastawałam mieszkanie kompletnie zdemolowane. Nie było łatwo. Najdziwniejsze było to, że kiedy Wiesiek przestawał pić, natychmiast wybaczałam mu wszystko" - opowiada Anna w wywiadzie-rzece, we współpracy z Wojciechem Szczawińskim.
Pomimo trudności, Dymna zaznacza, że życie z mężczyzną było fascynujące, a czas trzeźwości nazywa "najpiękniejszym" i "wyczekiwanym". "Godziną trzeźwości potrafił wynagrodzić mi tydzień swojego pijaństwa" - dodaje artystka.
Wielu zastanawiało się jak tak młodziutka, piękna i delikatna kobieta może być zakochana w... starszym o piętnaście lat mężczyźnie, który uchodzi za brutalnego i nieprzystosowanego do życia artystę - alkoholika. Dzieliło ich przecież wszystko. Aktorka nie zgadza się jednak z ocenami komentujących. Twierdzi, że znała Wiesława ze stron, których tamci nie mieli szans odkryć.
"Dymny był czystym człowiekiem, jak dziecko. Niektórzy ludzie, znający go tylko z wierzchu, mówili, że to dziki bandyta... no bo on do nich czasem wychodził już najeżony. Ale w środku był wrażliwym, delikatnym chłopcem. Gdy było mu źle, to mówił do mnie: <Mamuśku, ratuj mnie>, i tym mnie rozczulał" - wspomina w tej samej rozmowie.
Niestety, szczęście pary nie trwało długo. Zaledwie po siedmiu latach znajomości, mężczyzna niespodziewanie zmarł, a jego śmierć do dziś owiana jest tajemnicą... Kobieta podkreśla jak trudno było jej "wstać" i rozpocząć życie na nowo. Do dziś nie potrafi odnaleźć słów, by wytłumaczyć, jak traumatyczny był to czas. "Przez 10 lat nie byłam w stanie o nim mówić... Umarł, a ja przez dwa, trzy lata żyłam w absolutnym szoku. Ułożyć sobie życie po paru latach bez tego kogoś to jest prawie niemożliwe - trzeba się w pewnym sensie zbuntować przeciwko wspomnieniom, odwrócić..." - powiedziała w rozmowie w 1998 roku.
Aktorka podkreśla, że dziś być może nie miałaby tyle siły na tak ogromne emocje w związku, jakich dostarczał jej Dymny, ale jednocześnie jest przekonana, że gdyby żył, byliby razem do dziś. Nie potrafi też wyjaśnić mocy tego uczucia. Podkreśla, że kierowała nią jakaś irracjonalna siła, której jeśli się nie doświadczy, nie jest się w stanie pojąć rozumem. W wywiadzie, którego udzieliła Wojciechowi Szczawińskiego, wspomina:
"Nie sądzę, by autentyczna miłość miała cokolwiek wspólnego z rozsądkiem, intelektem albo schematycznością emocji, którą mamy wdrukowaną w umysły. Nie mam zresztą pojęcia, jak tłumaczyć tę moją miłość do Wieśka. Istnieją przecież doznania, których nie da się zamknąć w słowach."
Po chwili jednak podejmuje próbę nazwania uczucia..."Miłość jest siłą, która się nigdy nie kończy, nigdy nie umiera. Dlatego Wiesiek, choć nie ma go już tyle lat, wciąż jest ze mną prawdziwie. Pomyślałam nawet kiedyś - i trochę się nawet przeraziłam - że w tej prawdziwości bycia ze mną nic i nikt Dymnego mi już nie odbierze. Teraz, na zawsze, istnieje we mnie..."