Trwa ładowanie...
26-03-2008 11:35

Bartosz Żurawiecki: Kłamca, który został papieżem

Bartosz Żurawiecki: Kłamca, który został papieżemŹródło: MTL Maxfilm Krzysztof Wellman
d27r1hg
d27r1hg

Trzeba przyznać, że twórcy filmu "Nie kłam, kochanie" nie kłamią. Nawet przez mgnienie klatki nie próbują nam wmawiać, że stworzyli coś więcej niż katalog reklamowy, w którym miłość, przyjaźń i wartości rodzinne stoją na tych samych półkach, co inne artykuły gospodarstwa domowego.

Mieszkania bohaterów wyglądają jakby właśnie zostały wyjęte z folii (ani śladu kurzu czy bałaganu), a sprzęty - jakby za chwilę miały zostać odniesione z powrotem do sklepów. Aktorzy używają ich bardzo ostrożnie, biorą je w dwa palce, bo pewnie zapisano w kontraktach, że za każdą stłuczoną filiżankę potrąci im się z gaży.

Nikt też nie ukrywa na ekranie produkt placementów, nie chowa ich mniej lub bardziej przemyślnie między ślicznymi protagonistami i ich drętwymi rozmówkami. Każdy aspekt życia został zaetykietowany i teraz dwa miliony widzów, które niewątpliwie wybiorą się na ten wielce pouczający film, będą wiedzieć: co czytać, co pić, gdzie kupować meble, z jakiego telefonu rozmawiać, jakie ciuchy nosić, do jakich restauracji chodzić i u jakiego jubilera zaopatrywać się w biżuterię.

Ogłaszam konkurs - kto wyhaczy najwięcej pp. w nagrodę ponosi sobie przez całe życie koszulkę z logiem Wirtualnej Polski.

d27r1hg

Przepraszam, zagalopowałem się. Na jednym, ważnym polu twórcy ponieśli porażkę. Najwyraźniej nie udało im się podpisać umowy z żadnym browarem, więc bohaterowie, gdy piją piwo, trzymają butelki – jakże naturalnie! – nalepką do siebie. Strzegą marki niczym najbardziej intymnego sekretu. Słusznie! Nawet komediom romantycznym przyda się odrobina tajemniczości i głębi.

Zresztą, piwo pije się tylko w zdemoralizowanej Warszawie. W prastarym, słowiańskim Krakowie, gdzie toczy się gros akcji, sączy się wyłącznie szlachetne trunki. Likiery, szampany, względnie whisky z estetycznej piersióweczki. Nie od Rubika przecież wiadomo, że Kraków… to miasto cudne i szlachetne aż strach. Gołębie srają tu wierszami, a kochana pani Dulska codziennie modli się w jednym z tysiąca kościołowi.

Bohater filmu, Marcin, krakowiak z urodzenia, oprowadza swoją wybrankę po atrakcjach folklorystycznych grodu, na przykład, po ¨magicznym¨ Kazimierzu. Nikt oczywiście nie zada pytania, gdzie się ci wszyscy Żydzi z Kazimierza podziali, bo w komediach romantycznych i w Krakowie takich pytań się nie zadaje.

Potem para zakochanych spędza ¨szaloną¨ noc w ¨klimatycznej¨ (nie mylić z klimatyzacją) krakowskiej knajpie, gdzie wtórować im będzie cygańska kapela. Porządny krakowski mieszczanin Cygana na próg domu nie wpuści, ale jako atrakcja do kotleta, bardzo proszę! Znaj Cyganie, gdzie Twoje miejsce!

d27r1hg

Krakowskie cnoty od samego początku przeświecają przez Marcina niczym aureola przez papieża. Piotr Adamczyk gra "warszawkowego" playboya znacząco nieudolnie, bo jeszcze ktoś by pomyślał, że nasz święty wie, jak ten tego.

O jakości usług seksualnych Marcin najlepiej świadczy fakt, że jedna z kochanek rzuca się wieczorem na jego łożko w jedwabnej haleczce i pończoszkach, a rano wstaje z jego łóżka w tym samym, niewygniecionym i nietkniętym dezabilu. Ot, seks po polsku! Pod kołderką i w ubraniu.

Adamczyk, Kraków, Morze Śródziemne, na koniec zaś Lech Wałęsa, który włazi w kadr i podaje rękę Marcinowi… Okazuje się, że nawet denne katalogi reklamowe mają jeszcze swoje drugie dno. I ja to dno właśnie odkryłem.

Otóż, moim zdaniem, "Nie kłam, kochanie" jest zakamuflowanym prequelem dyptyku o pewnym Karolu. Najpierw się przecież kocha jedną osobę, a potem już łatwo całą ludzkość. Kłamca, który został papieżem? No tak, to się w końcu nie raz zdarzyło…

d27r1hg
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d27r1hg