Bartosz Żurawiecki: Prawdy i mity

Z oscarowych nominacji zawsze najbardziej interesują mnie te w kategorii „najlepszy film obcojęzyczny”. Bo wybory bywają tutaj często nader zaskakujące. Fakt, że typy zgłaszać muszą poszczególne państwa jest anachronizmem (przy obecnej globalizacji i systemie koprodukcji!), zaś punkt regulaminu, który mówi, że każdy kraj może wystawić tylko jeden tytuł to już zupełny absurd (czyżby w każdym kraju nieanglojęzycznym powstał w ciągu roku wyłącznie jeden film wart nagród?). Jednak narodowy charakter tej konkurencji sprawia, iż czasami do ścisłej czołówki przebijają się produkcje, o których wcześniej nic nam w Polsce nie było wiadomo - tak się rzecz miała chociażby z zeszłorocznym zdobywcą statuetki, argentyńskim *„Sekretem jej oczu”.*

Bartosz Żurawiecki: Prawdy i mity

Z zestawu pięciu filmów, które w tym roku będą ze sobą walczyć, na polskie ekrany trafił na razie jeden – kanadyjskie „Pogorzelisko” Denisa Villeneuve (nota bene, dostało wcześniej nagrodę na Warszawskim Festiwalu Filmowym). Kolejni dwaj pretendenci – grecki „Kieł” i meksykański „Biutiful” – mają mieć u nas premiery w bliżej nieokreślonej, aczkolwiek ponoć nieodległej przyszłości. Skupmy się więc na razie na tym, co znamy.

Film Villeneuve’a (być może, niektórzy pamiętają sprzed lat jego „Maelstrom”) oparty został na sztuce Wajdiego Mouawada. W warstwie inscenizacyjnej i realizacyjnej nie widać tego teatralnego rodowodu. Wartko biegnąca akcja splata ze sobą dwa wątki. W pierwszym kanadyjskie rodzeństwo bliźniaków szuka – zgodnie z poleceniem wyrażonym przez matkę w testamencie – swego ojca i swego brata. W drugim natomiast poznajemy losy owej matki w jakimś kraju Bliskiego Wschodu (zdjęcia powstały w Jordanii, natomiast okoliczności fabularne wskazują na Liban). Teatralność pierwowzoru przebija jednak przez warstwę merytoryczną filmu.

„Pogorzelisko” – wyraźnie nawiązujące do tragedii greckich – ma, swoim finałem, wywołać w widzu wstrząs i doprowadzić go do katharsis. Expressis verbis wyłożone zostało także przesłanie dzieła wzywające do przerwania „spirali nienawiści”, która dławi bliskowschodni region. Ale droga wiodąca do szokującego rozwiązania zagadki jest pokrętna. Za często też twórcom przychodzą w sukurs zbiegi okoliczności.

Czyni to z „Pogorzeliska” dzieło zbyt wykoncypowane i jednocześnie zbyt ogólnikowe (choćby przez niedookreślenie miejsca akcji). W teatrze to nie musi przeszkadzać, gdyż teatr zakłada sztuczność, umowność tego, co widzimy, godzi się również na podporządkowanie fabuły ideom. Gdy jednak rzucimy treść sztuki w rzeczywiste dekoracje i spróbujemy zrobić z niej realistyczny film, może się okazać, że zamiast (albo przynajmniej oprócz) wstrząsającej prawdy widz zobaczy szwy. I tak właśnie jest ze mną i „Pogorzeliskiem”. Ciężko mi się przejąć całą tą opowieścią, bo ciągle zadaje sobie pytania o prawdopodobieństwo i logikę ukazanych zdarzeń. Zupełnie odwrotnie sprawa wygląda z kontrkandydatem „Pogorzeliska” do oscarowej statuetki – greckim filmem „Kieł” Giorgosa Lanthimosa. Pozornie bez problemu można by scenariusz przerobić na sztukę teatralną, gdyż kamera prawie nie opuszcza domu, w którym pewien dyrektor fabryki trzyma „pod kloszem” swoje nastoletnie
już dzieci. Żyją one w przekonaniu, że świat za płotem jest zły i niebezpieczny, mają swoisty system pojęć, uczą się innych niż ogólnie przyjęte znaczeń słów, a za najbardziej krwiożercze zwierzę na świecie uważają... kota.

Ten osobliwy film (słyszałem już niejedno zdumienie, że członkowie hollywoodzkiej Akademii, znani ze swych konserwatywnych gustów, w ogóle nominowali takie „dziwactwo”) dotyka nie tylko chorych często relacji, jakie mamy z rodzicami, ale także wiele mówi o kulturze i jej arbitralnym charakterze. Także o procesie tworzenia mitów, o wychowaniu, o nabywaniu nawyków, idei, sensów. Nasz światopogląd kształtuje przecież to, co kodują nam w głowach osoby sprawujące nad nami bezpośrednią władzę: rodzice, nauczyciele. Jesteśmy jak tabula rasa, którą oni zapisują. Potem – dorastając, stykając się z innymi ludźmi, czytając książki, oglądając filmy etc. - możemy ten zapis zmienić, wymazać, dodać coś od siebie. Ale wyobraźmy sobie, że izoluje się nas od świata jak bohaterów „Kła”...

Taki paradoks -„Pogorzelisko” próbuje przekazać uniwersalne prawdy, posługując się historią, które teoretycznie mogła się zdarzyć w rzeczywistości. A jednak chybia celu. „Kieł” natomiast opowiada historię ekscentryczną, nieprawdopodobną i wydaje się cholernie prawdziwy.

kiełbartosz żurawieckipogorzelisko
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)