Trwa ładowanie...
25-06-2009 16:58

Bartosz Żurawiecki: Przeciw festiwalom

Bartosz Żurawiecki: Przeciw festiwalomŹródło: AFP
dlrhwtd
dlrhwtd

Witold Gombrowicz pisze w swoich „Dziennikach” o tym, że nie znosi muzeów: „Wielkie, puste sale obwieszone płótnami są odpychająco wstrętne i zdolne strącić na dno rozpaczy. Obrazy nie nadają się do tego, żeby je umieszczać jeden obok drugiego na gołej ścianie, obraz jest po to, aby ozdabiał wnętrze i był radością tych, którzy mogą na niego patrzeć. Tutaj wytwarza się tłok, ilość przytłacza jakość, arcydzieła liczone na tuziny przestają być arcydziełami.

Któż może przyjrzeć się Murillowi gdy obok Tiepolo domaga się spojrzenia, a dalej trzydzieści innych malowideł krzyczy: patrz, patrz! Istnieje nieznośny, obniżający kontrast pomiędzy zamierzeniem każdego z tych dzieł sztuki, które chcą być jedyne i wyłączne, a ich wywieszeniem w tym budynku”.

Wypisz wymaluj, mam to samo z festiwalami filmowymi. Ich idea – pokazanie w krótkim czasie jak największej liczby filmów – pozostaje w jaskrawej sprzeczności z „zamierzeniem każdego z dzieł sztuki, które chce być jedyne i wyłączne”. Kto może się zadumać nad obejrzanym właśnie Almodovarem, gdy już trzeba gnać na pokaz van Santa, a w planach ma się jeszcze cztery projekcje tego dnia?

Gdybyż chociaż festiwale filmowe były festynami, które aplikują potężną dawkę nieskomplikowanej rozrywki… Przeżuwasz jeden lekkostrawny produkt i masz miejsce na kilka następnych. Ale nie! Festiwale są świętem koneserów, paradą dzieł z ambicjami, które chcą nam nie tylko coś pokazać, ale i coś powiedzieć. Tylko, że jak wszyscy mówią naraz, to powstaje kociokwik.

Do tego dochodzi jeszcze, częsty na festiwalach, element rywalizacji. Przecież dzieła sztuki powinny ze sobą dialogować, ewentualnie polemizować, a nie konkurować! Mimo to, wszyscy milcząco zgadzają się na niezdrowe emocje, przez które festiwale niewiele się w gruncie rzeczy różnią od wyścigów konnych na Służewcu. Haneke o długość pyska wygrał z von Trierem! Różnica między muzeami i festiwalami jest taka, że w tych pierwszych obrazy atakują nas jednocześnie i hurtem. Na festiwalach niby też, ale jednak projekcje są rozłożone w czasie - rozsądnie byłoby więc ograniczyć się do konsumpcji jednego, góra dwóch filmów dziennie. Tak samo jak powinno się chadzać co pewien czas do muzeum, po to, by przyjrzeć się jednemu wybranemu obrazowi i tylko na nim skupić uwagę (o ile tłum turystów nam na to pozwala).

dlrhwtd

Tylko, kto bywa codziennie w Madrycie czy Paryżu albo – jeśli już bywa – kto ma czas odwiedzać regularnie El Prado czy Luwr? Podobnie z festiwalami – skoro już człowiek się na nich znalazł, skoro w programie zgromadzono setki tytułów, to chce się zobaczyć jak najwięcej, Efekt jest taki, że pod koniec imprezy najwytrwalsi, zaprawieni w bojach festiwalowych „oglądacze” mają mdłości, światłowstręt i nie chcą patrzeć na najbardziej nawet ewidentne arcydzieła.

Żeby nie być gołosłownym… Półtora roku temu widziałem na festiwalu w Berlinie włoski film „Cichy chaos” Antonia Luigi Grimaldiego z Nannim Morettim w roli głównej.

Pokazywany rankiem któregoś z ostatnich dni Berlinale wydał mi się wtedy zwyczajnie nudny, wtórny i zbędny. Obejrzałem go ponownie, tydzień temu (ma wejść na polskie ekrany 24 lipca) i… Co za odmiana! Odkryłem, że jest to inteligentna, dowcipna i przewrotna opowieść o życiu po śmierci bliskiej osoby. Skąd ta rozbieżność? Tak mi się gusta przeobraziły? Ależ skądże! Wszystko wynika z… fizjologii. Pierwszy raz oglądałem „Cichy chaos” na skraju wyczerpania, po zaliczeniu w ciągu paru dni kilkudziesięciu filmów. Każdy kolejny sprawiał mi więc tylko ból. Za to po raz drugi przyjąłem „Chaos” wyspany, odprężony, na luzie i ze świeżym umysłem.

Za chwilę jadę na kolejny festiwal – kina niezależnego „Tofifest” w Toruniu. Co więcej, przyjąłem zaproszenie do jury tej imprezy. Sam sobie zaprzeczam, ale, cóż, życie to przecież pasmo paradoksów. Zresztą, roztropni organizatorzy umieścili w sekcji konkursowej zaledwie dziewięć tytułów, co oznacza jedną, góra dwie obowiązkowe projekcje dziennie. Dzięki takiej polityce zakwalifikowane filmy mogą liczyć na łaskawość wypoczętych, zrelaksowanych jurorów.

dlrhwtd
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dlrhwtd