Trwa ładowanie...
d2i6hl7
jak w niebie
04-12-2006 18:08

Baśniowo – walentynkowo

d2i6hl7
d2i6hl7

Im bliżej Walentynek, tym więcej na ekranach naszych kin romantycznych komedii oraz miłosnych historii. Wiele zakochanych par zechce w te dni zanurzyć się w kinowym fotelu i poddać magii opowiadanej baśni, która mogłaby być ich baśnią.

Taką właśnie niezwykłą historię opowiada nam Mark S. Waters („Zakręcony piątek”, „Wredne dziewczyny”), opierając się na książce Marca Levy’ego pt. „A jeśli to prawda”. Nakład debiutanckiej powieści francuskiego autora, przełożonej już na 25 języków, przekroczył właśnie 1 200 000 egzemplarzy. Czy podobna popularność czeka film nakręcony na jej podstawie? Wydaje się, że tak. „Jak w niebie” to klasycznie skrojona komedia z pozytywnym przesłaniem. Seans w sam raz na walentynkowy wieczór.

Historia zaczyna się bardzo przyziemnie. Oto młoda lekarka, Elizabeth Martinson (Reese Witherspoon), stara się o etat w miejskim szpitalu w San Francisco. Cały swój czas poświęca pracy. Wykonuje ją z ogromnym zaangażowaniem, ale nie ma zupełnie życia prywatnego. Starsza siostra Abby (Dina Spybey) organizuje jej nieudane randki w ciemno, sąsiedzi nie mają pojęcia jak wygląda, a zamężne koleżanki zazdroszczą, że może pracować 24 godziny na dobę i nie ma żadnych innych obowiązków. Elizabeth zdaje się nie zauważać upływu czasu, aż do momentu, kiedy otrzymuje wymarzoną posadę i może chwilę odpocząć. Właśnie wtedy ulega wypadkowi samochodowemu i zapada w śpiączkę.

Do jej pięknego mieszkania wprowadza się David (Mark Ruffalo), który szuka zapomnienia po śmierci żony. Nie przypuszcza, że właścicielka apartamentu cały czas duchem w nim pozostaje i z czasem zacznie mu uprzykrzać życie swoją intensywną obecnością. David próbuje na wszelkie sposoby pozbyć się ducha – wzywa egzorcystę i medium, czyta okultystyczne poradniki – niestety, nie przynosi to żadnych skutków. Tylko on jest w stanie widzieć Elizabeth, kontaktować się z nią i w efekcie... doprowadzić do zespolenia jej duszy i ciała.

d2i6hl7

Film jest jak każda baśń – kompletnie przewidywalny i skonstruowany według znanego wszystkim schematu. Początkowy antagonizm bohaterów zmienia się w wielkie uczucie, przekraczające granice życia i śmierci oraz gwarantujące szczęśliwy happy end. Miłość, która pokonuje światy i zaświaty to dosyć popularny motyw kinowy, wystarczy przypomnieć sobie choćby „Między piekłem a niebem” Vincenta Warda czy też „Miasto aniołów” Brada Silberlinga. Tutaj został on podany w lekkostrawnym sosie komediowym z wieloma zabawnymi gagami sytuacyjnymi. Ciekawe, iż z racji równego podziału kinowej widowni na część męską i żeńską świetnie widać, co bawi poszczególne połówki par.

Można podkreślić bardzo naturalne aktorstwo Reese Witherspoon, której filigranowa, prawie transparentna sylwetka świetnie koresponduje z charakterem granej postaci. Również Mark Ruffalo wypada w tej roli świeżo, jako twarz, choć już znana, to jeszcze wciąż intrygująca.

Gdzieś w tle możemy wyczytać bardzo subtelny morał tej baśni: nie pędź tak szybko, czas się nagle zatrzyma, a Ty przegapisz miłość i możesz nie mieć drugiej szansy. Wpleciony w wartką i zabawną akcję nie jest on jednak tanim pouczeniem, ale swobodnym wnioskiem, który daje nam poczucie uświadomienia sobie jakiejś ważnej oczywistości.

„Jak w niebie” to z pewnością niezły wypełniacz walentynkowego wieczoru. Nie nudzi, potrafi rozśmieszyć, a nawet wzbudzić refleksję. Mimo pewnej narracyjnej naiwności i kompletnej przewidywalności potrafi wciągnąć czytelnika w swoje baśniowe schematy i wywołać w nim nadzieję, że może jednak uda mu się otrzymać od losu drugą szansę.

d2i6hl7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2i6hl7