Trwa ładowanie...
d2i6hl7
04-12-2006 18:07

Będzie ciepło i słonecznie

d2i6hl7
d2i6hl7

Nie będę kryć, że do najnowszego filmu Jerzego Stuhra podchodziłam bardzo sceptycznie. Może dlatego, że jego przedostatni obraz - 'Tydzień z życia mężczyzny' powinien mnie zachwycić, a mnie nie zachwycił. Takie to wszystko wydawało się mi moralizatorskie, nadęte troszkę, patrzące na nas z góry, wskazujące palcem - 'o tu jest źle'.

Chyba reżyser doszedł do tego samego wniosku, bo tym razem o rzeczywistości nas otaczającej mówi z ciepłym, momentami życzliwym, a momentami podszytym wielkim smutkiem rozbawieniem. No i - parafrazując Maksa z Seksmisji - słuchajcie - to działa!

Józef Kozioł skrył się przed życiem w zakonie. Problem polega na tym, że w ten sposób skrył się także przed żoną i trójką dzieci. Józef zdaje sobie sprawę ze swojej dalekiej niedoskonałości, potrafi przyznać się przed samym sobą, że jest wielkim tchórzem, jednak nie zmienia to faktu, że klasztoru opuszczać nie chce. Niestety - pewnego dnia zmuszony do tego zostaje przez ojca przełożonego - powodem jest konkurs muzyczny Sakrosong. Jeden z członków zespołu klasztornego zaniemógł, a Józef ma podobno niezły głos... Na marginesie dodać trzeba, że pozostały skład zespołu grają muzycy z Myslovitz. I to jak grają! Gdy Jerzy Stuhr z Arturem Rojkiem śpiewają pełni uniesienia o Bogu, a w tle lekko faluje chórek zakonników, to nawet największy ponurak się uśmiechnie.

Józef zatem wychodzi za mury swojego azylu, i od razu zauważają go porzucona żona i syn. Józef zostaje z klasztoru wyrzucony, musi skorzystać z propozycji żony, który twierdzi, że chce mu pomóc, ale tak naprawdę chodzi jej o coś zupełnie innego...

d2i6hl7

Cały humor tego filmu - a jest go mnóstwo i nareszcie jest naprawdę zabawny i inteligentny, a nie polsko-pulpfictionowski, czyli żałosny, opiera się na zdarzeniu dwóch światów: dobrego, naiwnego, zakonserwowanego w swych moralnych zasadach dzięki odosobnieniu Józefa i jego rodzinki: chodzącej na wieczne kompromisy w imię spokoju i dostatku żony, zdemoralizowanego syna-prawnika i córek, z której jedna handluje narkotykami, a druga - w obrzydliwym reality-show - swoim ciałem. Józef ich świata nie rozumie i zrozumieć nie chce. A w jego oczach wszystko to wygląda jeszcze pokraczniej i straszniej. Zatem nasz bohater, którego nie sposób nie polubić, podejmuje walkę o swoją rodzinę - oczywiście tak jak umie, a umie niewiele. Stąd te jego wysiłki przyniosą tyle złego, co dobrego. A scena będącą kwintesencją efektów działania poczciwego Zyzia, w której cała rodzina po raz drugi siada razem należy do najzabawniejszych w całym filmie - okoliczności nie zdradzę, żeby nie psuć Wam zabawy.

Krótko mówiąc - to dobre, zabawne, lekkie, co nie znaczy banalne kino, w którym Stuhr udowadnia, że w równym stopniu kocha, co nie cierpi obecnej Polski. Kino, które ma szansę przyciągnąć widzów ze wszystkim pokoleń. Nie wiem, czy 'Pogoda na jutro' znajdzie uznanie u polskich krytyków - jestem jednak prawie pewna, że znajdzie uznanie u tej części polskiej widowni, która dość już ma polskich komedyjek sensacyjnych, której spodobał się 'Dzień świra', która nie chce uciekać od mówienia o kondycji naszego społeczeństwa i która lubi, gdy rozśmiesza ją Jerzy Stuhr.

Przyznaję - klaskałam razem z całą salą, równie długo co wszyscy.

d2i6hl7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2i6hl7