"Bloodshot". Marne recenzje nowego filmu z Vinem Dieselem
Są już pierwsze recenzje i opinie na temat filmu "Bloodshot". Jak wypadła pierwsza ekranizacja komiksu wydawnictwa Valiant z Vindem Dieselem w roli głównej?
Zacznijmy od podstawowego pytania. Kim jest Bloodshot? To postać stworzona przez Kevina VanHooka, Dona Perlina i Boba Laytona w 1992 r. Bloodshot jest eks-żołnierzem, który dzięki wczepionym do krwiobiegu nanorobotom staje się chodzącą maszyną do zabijania.
Ma zdolność regeneracji, nadludzką siłę, ultrarefleks i jak pisze Jakub Zagalski z WP.pl, "można nazwać go skrzyżowaniem Punishera z Wolverinem albo Deadpoolem wykastrowanym z poczucia humoru".
"Bloodshot" to też jedna z flagowych postaci wydawnictwa komiksowego Valiant , które podobnie jak Marvel i DC ma swoje uniwersum współdzielone przez obdarzonych nadludzkimi zdolnościami superbohaterów. W Polsce nakładem oficyny KBOOM ukazała się 4-tomowa seria napisana przez Jeffa Lemire'a.
ZOBACZ TEŻ: Komiks - renesans gatunku
Idealny materiał na ekranizację? No pewnie, zwłaszcza że w tytułowego bohatera wciela się Vin Diesel, który wydaje się stworzony do tej roli.
Niestety, z pierwszych wrażeń krytyków wynika, że "Bloodshotowi" daleko do arcydzieła. W serwisie Rottentomatoes.com film w reżyserii Dave'a Wilsona ma na razie tylko 40 proc. Oznacza to, że mniej niż połowa recenzentów oceniła "Bloodshota" pozytywnie.
Brian Lloyd z serwisu Entertainment.ie nie zostawia na filmie suchej nitki i radzi nie zawracać sobie nim głowy.
Recenzent Hollywood News pisze, że "Bloodshot" nie zapowiada się na kolejną serię, w której mógłby brylować Vin Diesel. Zdaniem krytyka być może na papierze wyglądało to atrakcyjnie, ale koniec końców widzowie dostają coś, co widzieli już wiele razy. A właściwie nie widzieli, bo sceny walk są tak przeładowane efektami specjalnymi, że trudno się połapać, o co chodzi.
Z kolei dziennikarz MovieWeb narzeka na aktorstwo Vina Diesela, który zdaje się być jeszcze bardziej drewniany niż zwykle. Ale z drugiej strony podkreśla, że to zadowalająca rozrywka, a fani akcyjniaków powinni być dopieszczeni.
Krytyk NY Times pisze, że reżyser Dave Wilson, który zapatrzony jest w Tony'ego Scotta i Michaela Baya, serwuje tak fatalnie zmontowane sceny akcji, że widzowie mogą po ludzku się nie połapać.
Trwa ładowanie wpisu: instagram