Magazyn WP FilmBożena Janicka: Żelazna Dama i wilk Akela

Bożena Janicka: Żelazna Dama i wilk Akela

„Żelazna Dama” z tytułu brytyjskiego filmu Phyllidy Lloyd to oczywiście Margaret Thatcher, premier Wielkiej Brytanii w latach 1979-1990, od przeszło 20 lat nieobecna w życiu publicznym. Film o niej jest wydarzeniem także dlatego, że jej rolę zagrała najlepsza filmowa aktorka świata, Meryl Streep. Gdyby ktoś miał wątpliwości, czy jest nią właśnie ona, po „Żelaznej Damie” już ich mieć nie powinien.

O jakość roli Meryl Streep pokłócić się byłoby trudno, lecz o samą Margaret Thatcher Brytyjczycy gotowi są jeszcze dziś skakać sobie do oczu. Wiedzą, co jej zawdzięczają, lecz nie zapomnieli również, czym zawiniła. My orientowaliśmy się w tym słabo, w latach 1979-1990 mieliśmy własne problemy. Zobaczymy więc w historii Margaret Thatcher przede wszystkim film o władzy.

Bożena Janicka: Żelazna Dama i wilk Akela

15.02.2012 15:47

Margaret Thatcher: przenikliwy umysł, skuteczność w działaniu, determinacja. Nieliczenie się z niczyim sądem, nie przyjmowanie krytyki, ogromna ambicja. U nas o kimś podobnym powiedziało by się: twardy facet, tymczasem te cechy autorytarnego przywódcy miała kobieta. Lecz na patronkę feminizmu się nie nadaje. Powiedziała kiedyś: „Zawsze wolałam towarzystwo mężczyzn”.

Film o władzy, lecz również o tym, jak może wyglądać dalszy ciąg życia człowieka, który ją stracił, a był od niej uzależniony. Filmowa Margaret Thatcher żyje jakby na dwóch płaszczyznach, a właściwie trzech. Wraca we wspomnieniach do swojej przeszłości polityka; w wyobraźni, a może pochodzących z choroby halucynacjach jest z nią stale mąż, nieżyjący od roku; dzieje się to, co wokół niej dzieje się teraz naprawdę.


Teraźniejszość – czyli starość z jej upadkiem sił i chorobami. Szczególne upokorzenie dla kogoś, kto miał przedtem poczucie mocy. W przypadku Margaret Thatcher - takiej jak na ekranie – niczego nie łagodzi ludzka przyjaźń, bo nie może się wziąć znikąd. Sposób działania Żelaznej Damy musiał wykluczać liczenie się z uczuciami własnymi i współobywateli.

W filmie choroba Margaret Thatcher (Alzheimer) dopiero się zaczyna, współczesna część filmu rozgrywa się w roku 2005. Mąż, który trwał przy niej przez te wszystkie lata już nie żyje. Syn mieszka w Afryce Południowej i nie spieszy się z przyjazdem. Córka wypełnia swe obowiązki wobec matki, ale w ich wzajemnych stosunkach ciepła dostrzec się nie da. W domu są oczywiście jakieś osoby sprawujące opiekę, ale najwyraźniej starają się unikać kontaktów z nią a ona z nimi. Sekretarka, przynosząca jej książki jest wobec niej prawie niegrzeczna. Kiedy w pierwszej scenie filmu była pani premier wyjdzie sama z domu (nie wolno jej tego robić, jest w tym coś z aresztu domowego) głośne pytanie któregoś z opiekunów: „Kto ją wypuścił?” – zabrzmi po prostu brutalnie. „Była jedną z najbardziej znienawidzonych osób ze świata polityki” – mówi scenarzystka filmu, Abi Morgan. Widocznie tamte odczucia nie wypaliły się jeszcze do końca. Rządy Margaret Thatcher przypadły na burzliwe lata w historii Wielkiej Brytanii. Została
premierem, gdy trwał ostry kryzys gospodarczy i społeczny. Żeby opanować sytuację, musiała sięgnąć po środki, budzące sprzeciw społeczeństwa: ograniczenie praw związków zawodowych, prywatyzacja państwowych przedsiębiorstwa i zamykanie nierentownych, redukcja zabezpieczeń socjalnych. Sama przeciwko wszystkim i przekonana o swej racji, przystępuje do działania z odwagą, zaprawioną pogardą dla słabości innych. A ci „wszyscy” – to nie tylko politycy partii opozycyjnych, działacze związków zawodowych, zwykli obywatele, manifestujący przeciwko polityce rządu, lecz również jej ministrowie. Jak mogą wyglądać autorytarne rządy w demokratycznym państwie, pokazuje jedna z ostatnich scen filmu. Odbywa się posiedzenie gabinetu, które poprzedziło jej ustąpienie z funkcji premiera. Żelazna Dama miesza z błotem ministrów, obraża ich, niemal wrzeszczy. - No tak, przekupka, córka sklepikarza (jej ojciec był właścicielem sklepu spożywczego) – pomyśleli zapewne, wychodząc z posiedzenia.

Dekada jej rządów obfitowała w wypadki dramatyczne, rozgrywające się także na ulicach miast. Oglądamy te wydarzenia w serii dynamicznych retrospekcji, słuchamy, co Żelazna Dama chciała powiedzieć obywatelom i co oni jej odpowiadali w czasie manifestacji. „Ludzie powinni sami coś dla siebie robić, staniemy się społeczeństwem właścicieli” – i „Podzieliłaś naród na bezrobotnych i bogatych, tylko bogaci się bogacą”. Racje i argumenty zderzają się na ekranie do końca. Jednak raz w czasie jej rządów Brytyjczycy się zjednoczyli: kiedy zdecydowała o wysłaniu floty brytyjskiej w obronie zaatakowanych przez Argentynę Falklandów (terytorium zamorskie Wielkiej Brytanii) i Wielka Brytania tę wojnę wygrała.


Ale to było w roku 1982. Osiem lat później Margaret Thatcher traci zaufanie własnej partii – i to jest koniec jej kariery politycznej. Ale wygląda na to, że ostatecznie przegrała sama z sobą.

Lecz można mieć z tym filmem pewien problem. Wszystko, co wiadomo o politycznej działalności Żelaznej Damy – pani premier Wielkiej Brytanii – stanowi własność publiczną, może zostać odtworzone na ekranie. Lecz stara kobieta z ramy współczesnej tego filmu osobą publiczną już nie jest. Sceny, ukazujące jej upokorzenie starością i chorobą są filmową fikcją, ale postać nosi imię i nazwisko: Margaret Thatcher. Ta osoba nadal żyje. A w przyszłości, kiedy odejdzie, dzisiejsze zmyślenie wpisze się w całość filmu na takich samych prawach, jak udokumentowana reszta. Coś tu jest nie w porządku.

Piękniej (i krótko) tę samą fazę życia innego Naczelnika Gromady opisał Rudyard Kipling, którego sposób myślenia o Imperium Brytyjskim musiał być Margaret Thatcher bliski. „Samotny Wilk Akela leżał koło swego głazu, na znak, że miejsce naczelnika jest opróżnione”. Głaz jako symbol przywództwa; to by się zgadzało.

felietonżelazna damaoscary 2012
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)