Trwa ładowanie...
emmanuelle seigner
25-05-2010 12:58

Bydgoski lans żony Polańskiego

Bydgoski lans żony PolańskiegoŹródło: Fakt
d3m7znz
d3m7znz

[

]( http://www.fakt.pl )
Okazuje się, że nie tylko w stolicy można spotkać osoby z pierwszych stron gazet. W sobotę po Bydgoszczy spacerowała gwiazda i to światowej sławy - Emmanuelle Seigner (44 l.), żona Romana Polańskiego (76 l.), który wciąż siedzi w areszcie domowym w Szwajcarii.

Od kiedy reżyser ma ograniczoną wolność i nie może opuszczać alpejskiej posiadłości w Gstaad, jego żona stara się zarabiać na rodzinę. Jeździ po świecie, by grać w filmach i promować swą najnowszą płytę, daje koncerty.

d3m7znz

Ostatnio aktorka i piosenkarka zgodziła się wystąpić dla polskiej publiczności na festiwalu w Bydgoszczy – w zastępstwie za Cesarię Evorę (69 l.), która z powodu operacji serca musiała odwołać wszystkie koncerty.

Emmanuelle Seigner w wywiadach zawsze podkreślała, że bardzo dobrze czuje się w ojczyźnie swojego męża, dlatego pojawiła się nie tylko na scenie, ale też między zwykłymi ludźmi. Przez niemal pół dnia spacerowała po Bydgoszczy wśród przechodniów i była prawie na ich wyciągnięcie ręki. Prawie, bo towarzyszył jej tajemniczy mężczyzna, który najwyraźniej nie zna takich uczuć jak serdeczność. Zamiast nich, niczym goryl gwiazdy rzucał przechodniom groźne spojrzenia, a czasem pokazywał obraźliwe znaki.

Wszystko to sprawiało, że mimo swojego blasku Seigner i mężczyzna nie zachęcali do nawiązania z nimi kontaktu. – Chodzili po mieście, ale nikt ich nie zaczepiał. No, może jedna osoba poprosiła o zdjęcie – powiedział jeden ze świadków ich spaceru. Aktorka i jej znajomy czuli się swobodnie, a to z kolei sprzyjało zakupom. – Odwiedzali bydgoskie stoiska i sklepy.

Emmanuelle kupiła sobie nawet kilka bluzek, okulary słoneczne i inne rzeczy – dodał nasz rozmówca. Ciekawe co aktorka kupiła swojemu ukochanemu mężowi, który czeka na nią w areszcie domowym.

d3m7znz

Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:

Wielka wpadka Cichopek

d3m7znz

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3m7znz