Trwa ładowanie...
d3yqdzc
19-09-2005 17:12

Cała złośliwa prawda o Festiwalu w Gdyni

d3yqdzc
d3yqdzc

A zatem Gdynia się skończyła. Filmowa Gdynia oczywiście. Czas na podsumowania wszelkiej maści. Jesteście gotowi na złośliwości? Inaczej przecież o polskim kinie się nie da...

ZAPRASZAMY DO GALERII ZDJĘĆ Z IMPREZY

Kino najważniejsze

Zacznijmy od filmów. Było średnio. Nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że poziom był wyrównany – to, że jury każdemu prawie przyznało jakąś nagrodę, nie znaczy, że te filmy były dobre. Tak naprawdę poruszające, prawdziwe, a przez to mające szansę u widowni innej, niż koledzy i rodzina twórców były cztery obrazy: realistyczno-magiczny „Komornik”, wzruszające, ale bynajmniej nie w stylu filmowych historii „z życia wziętych” emitowanych w środy w TVP1 po 20:00, „Jestem”, momentami bardzo ciekawa „Oda do radości” i niestety telewizyjny, ale może paradoksalnie dzięki temu obejrzany przez największą liczbę widzów „Parę osób, mały czas”.

Reszta obrazów była albo nieznośnie pretensjonalna, albo nieprofesjonalna, albo po prostu słaba. Ich sukces w kinach teraz leży w rękach marketingu dystrybutorów – dlatego już teraz plakat „Teraz ja” sugeruje, że mnóstwo w filmie Jadowskiej seksu (nieprawda!), promocja „Kochanków Roku Tygrysa” stawia na Michała Żebrowskiego – bo na co innego!, „Kochanków z Marony” sprzedawać będą erotyzmem i Gruszką (wiele hałasu o nic, choć młoda aktorka rzeczywiście gra bardzo dobrze), a „Rozdroże Cafe” spróbują może podpiąć pod „Dług”, albo unowocześnioną „Zbrodnię i karę”, co Dostojewskiego mogłoby lekko wzburzyć, gdyby żył.

Pozostałe filmy albo miały już swoją szansę, albo pokazane zostaną w telewizji, gdzie chyba ich miejsce.

d3yqdzc

Krytycy próbują nas przekonanać, że to kino autorskie, szczere, może i nieudolne, ale od serca. To w takim razie w sercu każdego polskiego reżysera są te same obrazy – okropnych, brudnych, biednych mieszkań, i te same historie bezrobotnych i odrzuconych. Szkoda, bo Polska jest biednym krajem, ale jednak nie tylko o bezrobocie i zbrodnię w niej chodzi. Jest tu jeszcze jakieś 1000 rzeczy, o których warto opowiedzieć – a tu wszędzie prostytutki, złodzieje, mordercy, alkoholicy... Albo pustelnicy – grupa zawodowa chyba wyjątkowo w naszym kraju niewielka...

Festiwalowi Goście

Festiwalowych gości dumnie obnoszących się z kolorowymi plakietkami na szyi dzielę sobie na kilka kategorii:

    1. GWIAZDY – czyli panie chodzące po ciemnych korytarzach Silver Screen w ciemnych okularach, rozmawiające z „koleżankami” w takiej odległości, aby ci „niezności fotoreporterzy” strzelili fotkę tylko tej jednej z nich
    1. PTASZKI – osoby znane, ale nie przesadnie, rozglądające się rozpaczliwie wokół na wzór sępika albo kogucika, ZAWSZE z kimś rozmawiające, ale gotowe zmienić partnera na bardziej medialnego, w razie jego dostrzeżenia
    1. KRYTYCY STAREJ DATY – dzielni bywalcy wszystkich filmowych imprez, ściągający buty po ostatniej reklamie, bezproblemowo przyjmujący wszystkie gadżety, prezenty, torby, może nieszczególnie zainteresowani filmami, za to chętnie oceniający wszystko i wszystkich
    1. KRYTYCY MŁODSI – posiadacze bardzo ważnych, poważnych min, stojący w grupach, często w towarzystwie twórców niezależnych, bezwzględni wobec twórczości tzw. konserwy, przychylnie patrzący na kino offowe, młode – niezależnie od jego jakości oczywiście
    1. DYSTRYBUTORZY – lekko zdenerwowani, gotowi na długie dyskusje z przedstawicielami mediów uznawanych przez nich za opiniotwórcze (Wyborcza, Film, Przekrój), przekonujący, że to nie „słabe”, a „świeże”, nie „o niczym”, a „prawdziwe, szczere”, nie „niepotrzebne”, a „piękne, głębokie”
d3yqdzc

Gala

Na rozdaniu nagród chcą być wszyscy – jakże zatem dumni czują się ci, na których czeka zaproszenie. Tłumy po teatrem całkiem sympatycznie łechcą ego nawet tych mało znanych – nutka satysfakcji „ja tam wchodzę, a wy marznijcie” silniejsza jest od człowieka.

Sama gala w tym roku była dużo lepsza od poprzednich – towarzystwo stanęło na wysokości zadania, śmiało się z żartów, klaskało zwycięzcom, z których większość była na sali, co wcale nie jest takie oczywiste. A żenująca wpadka z nagrodą od Prezydenta Warszawy – reprezentująca Lecha Kaczyńskiego pani nieśmiało wyznała na scenie, że nie wie, kto wygrał za „wrażliwość społeczną”, bo na jej kartce nic nie jest napisane – tylko rozbujała obecnych na sali widzów.

Niepotrzebne może było przemówienie wyborcze Ministra Kultury, dziwnie czułam się także, gdy kazano nam klaskać parlamentarzystom, którzy ustanowili „świetne prawo o kinematografii”. Śmieszne wydało mi się także nagradzanie wszystkich bez wyjątku – a wręcz wymyślanie nagród, żeby nikogo nie pominąć. No i to przemówienie Macieja Pieprzycy, który jednostajnym tonem mówił 15 minut, kto robił jego „Barbórkę”...

d3yqdzc

W sumie jednak gala wypadła naprawdę nieźle – może w przyszłym roku będzie oscarowo prawie...

I na koniec...

Pisząca te słowa chce Was zapewnić, że tak naprawdę kocha Festiwal w Gdyni. Tyle kina na minutę, kilka naprawdę ciekawych dyskusji, kilka niezwykłych uniesień, atmosfera miłości do kina. Mam to szczęście, że nie znam, nie bywam – ci, którzy uznać mogą, iż w związku z tym przemawia przeze mnie frustracja, nie mają racji. Ale cieszcie się z naszej niezależności – jako jedni z nielicznych, użytkownicy Wirtualnej Polski mogą dowiedzieć się tego wszystkiego od osoby z zewnątrz. A taki stan przecież może nie trwać wiecznie – tak trudno nie dać się skorumpować :D.

d3yqdzc
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3yqdzc