Chiński specyfik na samotność
II Przegląd Filmów Chińskich rozpoczął się w Krakowie od przedstawienia tamtejszej publiczności kameralnego filmu Bingliu Hu pt. „Żyć w pokoju”. Jest to współczesna historia, osadzona w realiach chińskich, lecz dotycząca wielu ludzi, niezależnie od szerokości geograficznej, pod którą mieszkają. Bingliu Hu opowiada bowiem o samotnej starości, o rozpadzie więzi rodzinnych i rozpaczliwym poszukiwaniu szczęścia, nawet u schyłku życia.
Ha Xi – starsza kobieta – mieszka sama i choć syn jest na każde jej zawołanie, czuje się przez niego zaniedbywana i opuszczona. Ha Dong chce żeby jego matka była szczęśliwa, to znaczy, by miała opiekę ze strony wynajętych kucharek i gospodyń, jednak żadna z nich nie jest w stanie wytrwać przy starszej pani dłużej niż trzy tygodnie. Ha Xi jest wobec nich opryskliwa, zgorzkniała, każdą próbę zaspokojenia jej wygórowanych potrzeb kwituje bolesnym słowem albo, w najlepszym razie, milczeniem.
Syn doskonale wie, że matka pragnie być z nim, ale wciąż zapracowany, nie mający czasu nawet dla swojej żony, nie chce brać na siebie jeszcze jednego obowiązku. Szuka więc kolejnej dziewczyny, która nie tylko zgodzi się pracować dla Ha Xi, ale przede wszystkim zdoła z nią wytrzymać. W taki sposób babcia poznaje Shanmei, która przyjechała do miasta ze wsi. Zostawiła ona swoją rodzinę, aby dzięki pieniądzom zarobionym w mieście otworzyć wymarzoną restaurację.
Relacja obu kobiet rozpoczyna się zgodnie z przewidywaniami – Shanmei bez skutku próbuje spełnić oczekiwania babci, bo tak zaczyna... nazywać Ha Xi, ale w zamian spotyka ją tylko starcze narzekanie. Jest oskarżona nawet o kradzież i oszustwo, ale potrafi odnaleźć w sobie tyle zrozumienia i cierpliwości, aby to przetrwać. Ha Xi zauważa w końcu, iż jej nowa pomocnica nie jest tylko wynajętą gospodynią, ale przede wszystkim człowiekiem, który stanie się dla niej namiastką utraconej rodziny. Podobnie Shanmei, ma w końcu kogoś, kto zastępuje jej pozostawioną na wsi babcię.
W miarę rozwoju powolnej i skupionej akcji śledzimy rosnącą zależność obu kobiet, które dzielą się swoją samotnością i dają sobie odrobinę rodzinnej czułości. Bez wielkich słów i gestów widzimy budzące się uczucie między tymi – obcymi sobie przecież – osobami. Shanmei poznaje historię Ha Xi i odbywa z nią sentymentalną podróż w przeszłość. Dowiaduje się, że babcia uciekła od rodziny, aby poślubić ojca Ha Donga. Zauważa też, iż pod maską złości i goryczy kobieta ukrywa swój żal do syna, tęsknotę za nim, poczucie bezgranicznej samotności. To pozwala Shanmei bardziej zrozumieć zachowanie babci, daje więcej siły do znoszenia jej utyskiwań.
Oglądając „Żyć w pokoju” zastanawiamy się nad ludzką starością i widzimy różne jej oblicza. Ha Xi nie potrafi się z nią pogodzić, nie chce przyjąć od nikogo pomocy, odsuwa wszelkie przejawy troski i opieki. Szuka jej jedynie u swego syna, a to przyjmuje niekiedy bardzo kuriozalne formy. Pewnego wieczoru, gdy w jej kamienicy nie ma prądu, dzwoni do niego, by oglądał jeden z ulubionych seriali. Zmęczony Ha Dong zasypia, a matka traktuje to niemal jak zdradę i przejaw braku uczuć. Starość bywa spychana... i wykluczana poza obręb rodziny.
Jeden z sąsiadów i przyjaciół Ha Xi zostaje umieszczony w przytułku dla starców, aby w domu zrobić miejsce dla nowej rodziny syna. Choć całe swoje życie poświęcił dzieciom, kiedy najbardziej ich potrzebował, one go opuściły. Ale film zostawia też nadzieję, że szczęście można odnaleźć nawet w takiej sytuacji, u schyłku życia. Ha Xi uświadamia sobie, że może być szczęśliwa, gdy zaczyna dzielić się z innymi. Już nie tylko żąda i oczekuje, ale daje, przede wszystkim Shanmei, która staje się jej duchową, upragnioną wnuczką.
„Żyć w pokoju” to film nieco sentymentalny i rozwijający się w bardzo przewidywalny sposób, jednak odwołujący się do ukrytych w nas emocji. Oparty na sytuacyjnych i psychologicznych schematach, poprzez kameralność obrazu i skupiony rozwój akcji nie razi nimi i daje poczucie docierania do wnętrza bohaterów. I choć nie jest to wybitne dzieło kinematografii chińskiej, to warto je zobaczyć choćby ze względu na temat. Pokazuje on bowiem jak zmienia się statut rodziny, tak zawsze nobilitowanej w tradycji wschodniej.
Wskazuje również na niepokojące tendencje do spychania starości poza nawias pędzącego życia. Te dwa problemy dotyczą zaś nie tylko Wschodu. To właśnie w Europie powinny zostać szczególnie mocno odebrane i przemyślane.