Czas ujawnić zarobki gwiazd TVP!
Łożymy na polityków i nawet jeśli nie jesteśmy z nich zadowoleni, przynajmniej wiemy, ile nas kosztują. Ale to, co obowiązuje najważniejsze osoby w państwie, w nosie mają włodarze TVP. Tu gwiazdorskie kontrakty owiane są tajemnicą. I wreszcie trzeba z tym skończyć!
08.12.2009 | aktual.: 30.11.2017 11:15
Masz w domu telewizyjną skrzynkę? Leć na pocztę i płać abonament! Rozkaz ściągania haraczu na TVP dobiega z Woronicza nieustannie. Mamy płacić i tyle! Musimy składać daninę, choćbyśmy nawet nie rzucili okiem na rzekomo misyjne produkcje publicznej stacji. A co się dzieje z naszymi pieniędzmi to już tajne łamane przez poufne. Gwiazdorzy małego ekranu napychają sobie portfele na nasz koszt, a my mamy siedzieć cicho. I płacić, płacić, płacić. Hola! Mamy prawo wiedzieć, kto ile wyciąga dla siebie z podatku na TVP. I jest na to sposób.
Łożymy na polityków i nawet jeśli nie jesteśmy z nich zadowoleni, przynajmniej wiemy, ile nas kosztują. Pensje prezydenta, premiera, ministrów, posłów i senatorów nie są tajne. Ale to, co obowiązuje najważniejsze osoby w państwie, w nosie mają włodarze TVP. Tu gwiazdorskie kontrakty owiane są tajemnicą. I wreszcie trzeba z tym skończyć!
– W Sejmie, na którego czele stoję, zarobki na każdym szczeblu są jawne. I podobnie powinno być we wszystkich instytucjach publicznych, także w mediach publicznych – nie owija w bawełnę marszałek Sejmu Bronisław Komorowski.
Przykład możemy wziąć z Włoch, gdzie rząd postanowił ukrócić szastanie państwowymi pieniędzmi w publicznej telewizji. Włoski minister odpowiedzialny za administrację publiczną domaga się, by po każdym programie, na tzw. "tyłówce", czyli liście osób tworzących program, przy imieniu i nazwisku pojawiała się informacja o tym, ile dana osoba zarabia. Chodzi o to, żeby wprowadzić maksimum przejrzystości w telewizji publicznej, która utrzymywana jest z abonamentu.
Prosty pomysł ministra Renato Brunetty należałoby natychmiast wprowadzić nad Wisłą. U nas tuzy publicznej telewizji również zarabiają kokosy. Legendy krążą choćby o gwiazdorskim kontrakcie Tomasza Lisa, którego miesięczny kontrakt ma wynosić ok. 70 tys. zł.
Czy taka gaża to nie skandal, w telewizji utrzymywanej, w dużej mierze, z publicznych pieniędzy? Czy to w porządku, że na dostatek „Tomasza Lisa na żywo” zrzucają się emeryci, pielęgniarki czy policjanci? Wszyscy oni takiej fortuny nie dorobią się nawet przez rok. Do tego jakże często słyszymy, że TVP brakuje pieniędzy na programy misyjne. Może więc należałoby zacząć wydawać pieniądze z głową, a gwiazdorskie kontrakty zostawić komercyjnym stacjom, które utrzymują się same?
Pytań nie brakuje, ale trudno na nie odpowiedzieć, gdy gaże w TVP traktuje się niczym tajemnicę bankową. Poddajmy więc system płac publicznej ocenie. Wtedy sami widzowie wypowiedzą się, czy chcą za swoje pieniądze oglądać horrendalnie drogich gwiazdorów, czy może wystarczy im ktoś ciut tańszy. To nie znaczy, że programy misyjne mają tworzyć miernoty, ani że telewizja publiczna ma się w ogóle pozbyć gwiazd. Ale gdy wyciąga się ręce po publiczny grosz, naczelną zasadą powinno być kierowanie się rozsądkiem.
Już słyszymy te komentarze: niech się w Fakcie sami przyznają, ile zarabiają, jak są tacy mądrzy. Wszystkim, którzy zechcą tak powiedzieć, pragniemy zawczasu zamknąć buzie na kłódkę. Nikt bowiem nie każe Polakom kupować Faktu, za to do płacenia abonamentu są przymuszani karami. My zarabiamy tyle, ile nasza firma uzna za rozsądne nam zapłacić, uwzględniając swoje przychody. A na Woronicza takich kalkulacji jest z całą pewnością za mało.
Niedawno szef rady nadzorczej TVP, Bogusław Szwedo, w śniadaniowym programie „Kawa czy herbata” apelował do Polaków o płacenie abonamentu. Jego słowa brzmiałyby wiarygodniej, gdyby każdy widz mógł zobaczyć listę płac autorów audycji.