Czas zmian dla Telewizji Publicznej
Przekształcenie TVP w instytucję wyższej użyteczności publicznej oraz wprowadzenie tzw. licencji programowych, na podstawie których można byłoby rozliczać działalność programową TVP i Polskiego Radia - to główne postulaty sformułowane podczas poniedziałkowej konferencji o mediach publicznych.
Konferencję pt. "Media publiczne - media obywatelskie w otoczeniu rynkowym" zorganizowała Rada Programowa TVP pod przewodnictwem Janiny Jankowskiej.
Część zgłaszanych postulatów zyskało poparcie przewodniczącej sejmowej komisji kultury Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej (PO). "Konsekwentnie powtarzam, że oczekuję od własnego tym razem rządu, że założenia takiej ustawy o nadawcach publicznych w niedługim czasie przedstawi, a następnie spróbuje taką ustawę przeprowadzić przez parlament" - powiedziała.
Uczestnicy debaty sporo czasu poświęcili diagnozowaniu obecnej sytuacji TVP. Zdecydowanie pesymistycznie ocenił ją dr Karol Jakubowicz. Jego zdaniem, telewizja publiczna znajduje się w głębokim kryzysie, którego przyczyny leżą m.in. w zawłaszczaniu TVP przez kolejne ekipy polityczne oraz uleganiu presji komercyjnej na niekorzyść misji.
"TVP nie ma żadnej suwerenności programowej, bo jest tak zależna od reklamy, że musi nadawać panią Urbańską z panią Dodą Elektrodą" - powiedział Jakubowicz. "Nie ma takiej możliwości, ażeby medium publiczne osiągało i wysoką misyjność, i wysoki udział w rynku" - podkreślił. Jego zdaniem, obecną sytuację TVP charakteryzuje "niska misyjność i wysoki udział w rynku".
Jakubowicz wyliczał, że podczas gdy w 1994 r. TVP była finansowana z reklamy w ponad 40 procentach, dziś to finansowanie przekracza 70 procent. "To jest misja samobójcza" - podkreślił Jakubowicz, pokazując, jak przy tym zmieniała się struktura programu TVP - między 1995 a 2005 r. głównym typem produkcji, który "wystrzelił" w TVP, są filmy i seriale.
Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest też, zdaniem Jakubowicza, status spółek prawa handlowego, jaki posiadają obecnie media publiczne. "Taki status zniechęca zarząd do koncentracji na misji, bo ta obniża wyniki gospodarcze, a to w świetle prawa handlowego jest działaniem na szkodę spółki" - mówił Jakubowicz.
Za konieczne uznał więc nadanie mediom publicznym statusu instytucji kultury bądź też wyższej użyteczności publicznej oraz wprowadzenie tzw... kontraktu służby publicznej, który byłby zawierany przez zarząd TVP z ministrem kultury. Kontrakt taki określałby zadania programowe oraz inwestycyjne, jakie zarząd ma do zrealizowania, ministerstwo gwarantowałoby zaś pokrycie kosztów tych zadań.
Jednym z elementów takiego kontraktu winny być licencje programowe, określające m.in. rodzaj emitowanych programów, ich strukturę gatunkową, udział produkcji własnej i zewnętrznej. Corocznie powinno zaś następować "skwitowanie programowe" zarządu TVP dokonywane przez KRRiT po zasięgnięciu opinii rady programowej. Zdaniem Jakubowicza, nie do zaakceptowanie jest bowiem obecna sytuacja, że władze TVP nie są rozliczane z działalności programowej.
Były szef "Wiadomości" TVP Robert Kozak przekonywał natomiast, że podstawowa rzecz, od której należałoby zacząć reformę TVP, to wdrożenie standardów dziennikarskich i zmiana kultury korporacyjnej.
"Od '90 roku do chwili obecnej +Wiadomości+ TVP miały 18 szefów i 24 prezenterów głównego wydania - to świadczy o tym, że w TVP panują zasady rodem z buszu" - powiedział Kozak. "To jak telewizja, w której panują takie zasady, ma być wyznacznikiem standardów, mówić o misji, o wyższych wartościach, kiedy sama tych wartości nie realizuje wewnątrz" - pytał.
Na podobne mechanizmy zwracał uwagę b. naczelny Sekcji Polskiej BBC Marek Cajzner. "W TVP pracę się załatwia komuś, albo sobie (...) Skutkiem jest to, że TVP jest środowiskiem politycznych nominatów i ludzi o powiązaniach towarzysko i finansowo-seksualnych" - powiedział.
Cajzner skrytykował też zachowanie w projekcie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji politycznego parytetu w radach programowych czy też zapowiedzi PO powiązania regionalnych oddziałów TVP i Polskiego Radia z samorządami.
"Jak dziennikarz, który w jakimś stopniu będzie utrzymywany przez władzę samorządową, ma patrzeć na ręce tej władzy (...). Jeżeli takie są standardy myślenie o mediach, to jak można oczekiwać od dziennikarzy, którzy będą w tych mediach pracować zachowywania wysokich standardów" - powiedział Cajzner.
Na koniec Kozak zaproponował utworzenie "mieszanej grupy" z udziałem dziennikarzy i polityków różnych opcji, której celem będzie "wymuszenie konsensusu politycznego wszystkich ugrupowań na rzecz odpolitycznienia mediów publicznych".