Czesław Mozil: Jestem naiwnie zakochany w Polsce [WYWIAD]
Czesław Mozil nie zasypia gruszek w popiele. Tym razem znany muzyk sprawdza się w nowej roli. Występuje w filmie, w którym gra samego siebie. W filmie ma poważną depresję. Czy w życiu też mu tu grozi? W rozmowie z WP przyznaje się do naiwnej miłości do Polski, pracoholizmu i... bezczelności, bez której jak twierdzi, nic by w życiu nie zrobił. Zdradza również, w którym punkcie film rozmija się z rzeczywistością. Premiera "Szkoły uwodzenia Czesława M." 21 października 2016 r.
Łukasz Knap: Nie tak dawno wyszła twoja biografia i płyta, teraz film i płyta. Jesteś pracoholikiem?
Czesław Mozil: Haruję jak wół i czasami wkurzam się za to na siebie, ale z drugiej strony wiem, że gdybym zajmował się tylko muzyką, wydałbym połowę mniej płyt i zagrałbym połowę mniej koncertów. Cieszę się, że muzyka daje mi pretekst, żeby robić różne rzeczy.
Masz jeszcze czas na życie poza pracą?
Dorastam do tego, aby nauczyć się odpuszczać. Zawsze wkładam dużo serca we wszystko, w co się angażuję. Zgadzam się zagrać na płycie młodego zespołu, a potem okazuje się, że jest mi trudno znaleźć na to dwie wolne godziny i pojawia się stres. Gdy uczyłem się na Akademii Muzycznej, wszyscy mówili mi, że muzyka jest najważniejsza, ale żebym miał plan A, B i C, bo z muzyki trudno wyżyć. Ironią losu jest, że teraz ludzie się przyczepiają, że mam plan A, B i C. Jak miałbym odmówić reżyserowi, który przyszedł do mnie z propozycją, żebym zagrał w filmie samego siebie?
W “Szkole uwodzenia Czesława M.” występujesz jako specjalista od uwodzenia, kobiety lgną do ciebie…
Akurat w tym punkcie rzeczywistość rozmija się z filmem.
Serio? Nie tak dawno sam chwaliłeś się wywiadach zawrotną liczbą kobiet, które przewinęły się przez twoje łóżko.
Zanim stałem się panem od "X Factora", dziennikarka zapytała mnie, czy miałem dużo partnerek. Powiedziałem, że tak, bo byłem singlem przez większość swojego dorosłego życia. Potem ten temat ciągle wracał, a ja jak głupek o tym gadałem i wyszło z tego przechwalanie się chłopaka z kompleksami.
Musiałeś się chyba liczyć z tym, że przyznanie się w konserwatywnym kraju do trzycyfrowej liczby partnerek wywoła sensację?
Inaczej, nie myślałem, że w tym kraju młody chłopak bez zobowiązań, sypiający z dziewczynami, to jakaś sensacja. Teraz jestem w stałym związku i temat jest zamknięty.
Ale wiesz, że film raczej nie zmieni twojego wizerunku w tym względzie?
Nie przejmuję się tym. Cieszę się, gdy widzę siebie na billboardach w całym kraju, bo plakat jest naprawdę udany, nietypowy. Stoi na nim taki bezczelny Czesiek, który niektórych ludzi w tym kraju strasznie wkurza i jak na niego patrzą, to myślą sobie: Boże, jakie ja mam szczęście!
Ten Czesiek z plakatu zawsze był taki bezczelny?
Niektórzy zarzucają mi, że bezczelnością jest, że śpiewam po polsku z duńskim akcentem. Można lubić lub nie lubić mojego śpiewania, ale jestem muzykiem i to jest moje życie. Cały czas staram się znaleźć swoje miejsce na polskiej scenie muzycznej i sprawdzam się w innych rolach, czasami z większym powodzeniem, czasami z mniejszym.
Ale czy jako bezczelny artysta miewasz czasami momenty, kiedy mówisz sobie, że coś nie wyszło?
Boże Chryste, cały czas. Nie ukrywam, że się boję, że mam tremę.
Masz obawy jak zostaniesz odebrany w filmie?
Ogromnie. Są w tym filmie sceny, które uwielbiam, jak na przykład, gdy Nergal mówi, że Czesław M. ma parcie na szkło, bo w jego ustach te słowa to czysta autoironia (śmiech). Ale chciałbym, żebyśmy byli już trzy tygodnie po filmie. Zapytałem niedawno znajomego aktora, czy zdarza mu się być niezadowolonym ze swoich ról. Powiedział mi, że bez przerwy, żebym się nie przejmował. A ja chyba tak nie umiem. Czuję, że im jestem starszy, tym więcej mam pokory, ale czasami muszę być bezczelny, bo inaczej bym się załamał i nic w życiu nie zrobił.
Skąd masz w sobie tę bezczelność? Rodzice zawsze cię głaskali?
Może ze strachu? Znasz powiedzenie: najlepszą obroną jest atak? To mój sposób na strach. Jak się boję, to bywam bezczelny. Rodzice nigdy nie mówili mi, że jestem najlepszy, gdy przynosiłem do domu same piątki, pytali dlaczego nie szóstki. Praca nad filmem kosztowała mnie masę pracy, bo jestem współproducentem filmu, więc musiałem przekonać szereg ludzi do tego projektu. Film miał powstać dwa lata temu.
Długo rodzone dziecko.
Nie obyło się bez bólów, ale cieszę się, że już jest. Mam kolejne pomysły i chciałbym nimi zarażać ludzi. Na przykład mój zespół to świetny temat na film o różnicach kulturowych między Danią i Polską. Niedawno powiedziałem im, że dostałem nagrodę “Sojusznika Roku” Kampanii Przeciw Homofobii. Gdy zapytali, co to znaczy, wyjaśniłem im, że dostałem nagrodę za to, że jestem otwarty wobec normalnych ludzi, że nie biję ich na ulicy za to, że mają inną orientację seksualną niż ja. Dla nich jest nie do pomyślenia, że taka nagroda w ogóle istnieje, bo to tak, jakby nagradzać kogoś za to, że nie wyrzuca papierków na ulicę.
Ale wciąż mi nie odpowiedziałeś na pytanie, skąd masz w sobie tę bezczelność, aby wychodzić na scenę i śpiewać po polsku z duńskim akcentem.
Pamiętam, że jak byłem jurorem w X-Factor, to się na żywo poskarżyłem, że nie dostaję żadnych ról dubbingowych w filmach, o czym zawsze marzyłem, bo wiem, że mój akcent jest rozpoznawalny. I wiesz co? Miesiąc później dostałem pierwszą rolę.
Morał z tego taki, że szczęściu trzeba pomagać?
Jak najbardziej. Zastanawiałem się, czy jest sens bawić się w kino, bo przecież nigdy nie będę Borysem Szycem, a tym bardziej Karoliną Gruszką, ale dlaczego nie miałaby się znaleźć dla mnie rólka wujka w “Klanie”, który wraca z zagranicy i ma dziwny akcent? Dlaczego nie? Chcę robić rzeczy i wolę o nie poprosić niż mieć potem żal, że nikt o mnie nie pamięta. Cieszę się za każdym razem, gdy ktoś chce zaryzykować razem ze mną.
Na scenie też czujesz, że ryzykujesz?
Na scenie czuję się najbezpieczniej. Nic mnie nie cieszy bardziej niż moment, kiedy wchodzę na scenę właśnie.
Nie obawiasz się czasami, że może wyczerpać ci się bateria?
Obawiam się, ale staram się dbać o zdrowie. W listopadzie i grudniu pozwolę sobie na wakacyjny luz. Żadnego zwiedzania, samo nicnierobienie i granie po nocach na Playstation w gry, w które nie zdążyłem zagrać, bo nie miałem czasu.
Ale zanim to nastąpi, pewnie czeka cię dużo pracy?
Jutro jadę do Torunia, a w przyszłym tygodniu odwiedzę wszystkie większe miasta, gdzie będę promował film i płytę z soundtrackiem. Cieszę się, że będę miał wejścia na żywo w wielu lokalnych radiostacjach, bo wiem, że to czasami jedyna okazja, żeby przywitać się z publicznością, która nie zawsze ma okazję spotkać się ze mną na koncertach. Kalendarz mam tak zaplanowany, że wiem co będę robił każdego dnia do 20 grudnia.
Dużo jeździsz po Polsce?
Tak i zawsze się wściekam, jak ktoś mówi, że Polska jest w ruinie. Nie wiem, ile razy zdarzyło mi się gdzieś jechać i mieć olśnienie, że przecież kilka lat temu nie było tu jeszcze autostrady. Polska się niesamowicie zmienia, powstają cudowne miejsca, wypasione hotele, które pewnie nie zwrócą się za sto lat i eleganckie ośrodki na każdą kieszeń. Jestem w Polsce naiwnie zakochany.
Nie drażni cię chaos architektoniczny i bałagan reklamowy?
Co do tego się zgadzam, że mamy tu wolnoamerykankę czy wręcz anarchię. Nie ukrywam, że kocham widzieć się na plakatach, które wiszą ze mną w całej Polsce, z drugiej strony te wszystkie billboardy na ulicach są trochę obrzydliwe (śmiech).
Rozmawiał Łukasz Knap