Czy będzie to kolejny papieski sukces?
Oglądając film „Tryptyk rzymski” Marka Luzara, myślałam o nieustannie żywym micie Jana Pawła II, który, raz po raz, każe artystom tworzyć dzieła związane z Papieżem. Najprościej i najbardziej efektywnie jest po prostu nawiązać do Jego biografii. Sukces takich filmów, jak „Karol, człowiek, który został Papieżem” Giacomo Battiato czy „Jan Paweł II” Johna Kenta Harrisona mówi sam za siebie. Warto jednak dostrzec, że również utwory Jana Pawła II, świetnego pisarza, dramaturga i poety, były wielokrotnie przenoszone na ekran. „Brat naszego Boga” Krzysztofa Zanussiego czy „Przed sklepem jubilera” Michaela Andersona to tylko niektóre przykłady.
07.03.2007 15:29
Teraz Luzar podjął się niełatwego zadania, jakim było zekranizowanie znanego poematu Papieża. „Tryptyk rzymski” został wydany w 2002 roku i sprzedał się w nakładzie 500 tysięcy egzemplarzy. Nie jest to łatwy utwór, do tego poezja, a jednak żywy mit osoby sprawił, że pół miliona czytelników kupiło „Tryptyk”. Później utworu można było również posłuchać na płycie (czytał Krzysztof Globisz)
, a nawet z akompaniamentem muzyki (śpiewał Stanisław Soyka). Teraz z kolei mamy możliwość obejrzenia pełnometrażowego filmu.
Poszczególne części „Tryptyku”, wzmocnione muzyką i obrazem nie tracą nic ze swego medytacyjno modlitewnego charakteru. Pierwsza część to zachwyt nad dziełem stworzenia, połączona ze zgodą na tajemnicę przemijania. Tu główną rolę odgrywa natura. Obrazy górskich potoków, łąk i lasów łączą się w filmie Marka Luzara z graficznymi realizacjami młodzieńczych zdjęć Papieża.
Część kolejna to refleksja zainspirowana freskiem Michała Anioła, widniejącym na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej. To rozważania dotyczące historii zbawienia, grzechu, kondycji człowieka we współczesnym świecie. Głosowi narratora (Krzysztof Kolberger) towarzyszy tu animacyjne szaleństwo inspirowane freskami, przedstawiającymi grzech… pierworodny czy sąd ostateczny. Jest to jednocześnie nawoływanie do próby zachowania czystości i swoistej przezroczystości w dzisiejszym świecie.
Trzecia część dotyczy ludzkich wyborów i decyzji. Biblijny przykład Abrahama skłania do refleksji nad boską i ludzką logiką, które bardzo rzadko idą ze sobą w parze. Autor pomysłu filmowego wykorzystał tutaj kreskę rysunkową do przedstawienia historii opisanej w Księdze Rodzaju. Ale to właśnie słowo leży u źródła tej historii, słowo papieskiego poematu. Proste, a jednak mocne i głębokie.
Twórcom filmowego „Tryptyku” przyświecało zadanie przybliżenia poematu szerszej widowni. Animacja 3D, grafika, teatr wizji i ruchu miały sprawić, że tekst wybrzmi dobitniej, stanie się bardziej zrozumiały i przejmujący. Ten cel został osiągnięty. Natrętna i dosłowna przekładalność tekstu na obrazy przyczynia się do tego, że słowo nim poparte zostaje w pamięci. Efekty wizualne z kolei budzą mieszane uczucia. Z jednej strony sam pomysł połączenia różnych technik realizacyjnych jest bardzo ciekawy i brzmi obiecująco.
Na ekranie jednak wypada to różnie. Jakkolwiek elementy graficzne są do zaakceptowania, łączenie gry aktorskiej z rysunkiem wygląda ciekawie, ale animacja 3D, choć dopracowana w najmniejszym szczególe, jest sztuczna i plastikowa. W porównaniu z osiągnięciami grafików zachodnich czy też z filmami Tomasza Bagińskiego „Tryptyk” pod względem realizacyjnym można określić jako kolejną papieską makatkę.
Najważniejsze jest jednak „SŁOWO”. Autorom filmu zależy, żeby to właśnie ono dotarło do jak największej liczby osób. W związku z tym film będzie dystrybuowany aż w ośmiu krajach. Prawa do obcojęzycznych realizacji już zostały zakupione. Wydaje się więc, że będzie to kolejny papieski sukces.