Danuta Stenka - wyznania łamaczki męskich serc
Danuta Stenka (zdj. ITI Cinema) - znakomita aktorka, po niedawnym sukcesie filmu Nigdy w życiu typowana na idolkę wspólczesnych Polek. Udało nam się namówic ją na zwierzenia o miłości, niewinnych flirtach, upojnym tańcu, swoich grzechach, lękach i innych demonach...
02.03.2004 13:24
Składasz się z dwóch różnych kobiet, Danki i Danuty. Którą z nich wolisz?
Dankę, bardziej swojską. Danuta jest oficjalna, "obsługuje" trudne sytuacje.
Teraz rozmawiam z Danką?
Tak. Traktuję to spotkanie jak koleżeńską pogawędkę, więc czuję się bezpiecznie.
Co tak naprawdę daje Ci poczucie bezpieczeństwa?
Dom, czyli rodzina.
Słowo, którego często używasz, jest "strach"...
Lęk jest we mnie wpisany. Wynika z mojej konstrukcji psychicznej. Noszę w sobie bombę zegarową. Uaktywnia się w sytuacjach napięć. Ale zdarza się, że budzę się rano i wiem, że jest źle. Choć nie wiem dlaczego.
Co się wtedy dzieje?
Zjada mnie lęk. Chciałabym ukryć się pod kołdrą. To musi wygasnąć samoistnie.
Kiedy mija?
Gdy znika przyczyna lęku albo kiedy wypiera go radość. Niekoniecznie wyjątkowa. Wystarczy zwykła, domowa. Siedzisz sobie na kanapie załamana, a tu przychodzi do ciebie 5-latek i podaje list. Świeżo poznane litery, w większości w lustrzanym odbiciu. Czytam (od dołu do góry): "Mamo, kohany aniele koham cie zafwsze!".
Dla ludzi jesteś osobą bez problemów, a tak naprawdę dopadają Cię demony...
Ja i moje demony jesteśmy ze sobą związani. Może się przyjaźnimy... Mogę powiedzieć, że mój demon jest moim aniołem stróżem.
Znasz uczucie luzu? Kiedy ono się zdarza?
Często pojawia się nagle, a wtedy puszczają wszelkie blokady i wybucha spontaniczna radość, niespożyta energia albo po prostu ogarnia mnie święty spokój.
Zabawa Cię rozluźnia? Widziałam wiele razy, jak dajesz czadu...
O, tak! Lubię się bawić, choć mnie samej wydaje się, że tak naprawdę jestem smutasem.
Ale na parkiecie nie masz sobie równych...
To nieprawda, nie jestem przecież tancerką. Ale uwielbiam tańczyć. Taniec mnie upaja. A jeśli do tego jest dobry partner, muzyka, to potrafię się zatracić.
Umiesz tańczyć w samotności?
Nie tylko tańczę, ale śpiewam i gadam do siebie...
Chodzisz po domu i tak po prostu mówisz do siebie? Rozmawiam ze sobą o błahostkach, sprawach poważnych. Zastanawiam się głośno, ochrzaniam, ostrzegam i bywam dla siebie bardzo surowa, ale potrafię też przytulić siebie do serca.
Niejeden psychiatra przeczyta to z zainteresowaniem...
Jego najmniej to zdziwi. Nie sądzę, żebym była wyjątkiem. Każdy to robi, choć pewnie nie każdy na głos. Muszę czasem usłyszeć konkretne pytanie, żeby udzielić odpowiedzi. Nazwać głośno i wyraźnie problem, aby zapanować nad wewnętrznym chaosem.
Czy jesteś osobą grzeszną?
Oczywiście! Jestem leniwa. Chociaż lubię się zmęczyć w dobrej robocie. Zazdrosna. Ale nie pozwalam sobie na zawiść.
Targają Tobą pokusy?
A jakże! Na szczęście nie jest to spowiedź generalna, prawda?
Mówisz też, że jesteś próżna...
Jestem. Na przykład łykam komplementy jak ciasteczka, bez opamiętania, za to z jakim smakiem! I ciągle mi mało.
Jak się czujesz, gdy ktoś mówi Ci w oczy: "Jaka pani piękna"?
Myślę: "Kurczę, to nie jest do końca prawda, ale jakie to miłe!".
Gdy patrzysz na siebie z boku, myślisz, że Stenka jest fajna?
Jest normalną, zwykłą dziewczyną. Myślę, że można ją znieść i na pewno nie trzeba się jej bać. Mogłaby być moją przyjaciółką.
Danka wzbudza bardzo pozytywne uczucia. Połowa moich znajomych podkochuje się w Tobie. Wywierasz niesamowite wrażenie na mężczyznach. Zdajesz sobie z tego sprawę?
No wiesz... Nie do tego stopnia!
Masz opinię łamaczki męskich serc. Nie udawaj, że nie wiesz...
Wiem i nie wiem jednocześnie. Zdaję sobie sprawę, że zdarzają się takie sytuacje, ale one najczęściej mnie zaskakują.
Widziałam, jak strzelasz oczami, a mąż siedzi obok. Prowadzisz ostentacyjną grę...
Że niby pod latarnią najciemniej? Mąż na szczęście ma poczucie humoru. A ja lubię pewien rodzaj niezobowiązującej zabawy.
Może jesteś ostatnią kobietą, która umie flirtować? My już tego nie umiemy i jedyne, co pozostaje, to wysyłanie SMS-ów?
A to dopiero jest niezła forma flirtowania! Flirt to dla mnie bezpieczna wyprawa na teren zastrzeżony. Jak w mojej pracy. Pamiętam, że sytuacja damsko-męska, która się dzieje, jest tylko grą, że akcja trwa, ale prędzej czy później pada: "Stop! Koniec ujęcia!".
Teraz się paru panów dowie, że tylko grali scenę miłosną, a myśleli, że to coś więcej.
Dobre zagranie sceny miłosnej może dać tyle radości, co jej autentyczne przeżycie.
Ile lat jesteś po ślubie?
Kurczę, długo...15 lat. Boże, powinniśmy obchodzić rocznicę!
15 lat to rekord w dzisiejszych czasach. Kogokolwiek spotkasz, opowiada, że albo się rozwodzi, albo już się rozwiódł...
Prawda. Małżeństwo dla odmiany nie jest dla mnie zabawą, w której mówi się: "Stop", gdy przestaje cię bawić.
Można się sobą znudzić po tylu wspólnych latach?
Można i po tygodniu. My nie traktujemy siebie jako dostarczycieli chwilowych przyjemności. Jak ciuchy, które zmieniasz, gdy minie moda. Na prawdziwą miłość trzeba zapracować.
Dla wielu takie stwierdzenie to zwykły banał.
Nie chcę nikogo przekonywać. Mówię o sobie. Może ktoś uważa, że ślub jest pogrzebem miłości, bo musimy się na coś umawiać. Ślub nie jest umową ani z księdzem, ani z urzędnikiem w USC. Ja się sama ze sobą umówiłam.
Umówić się ze sobą można w każdej sprawie, ale jest jedna rzecz, na którą nie masz wpływu - upływ czasu. Dla aktorek szczególnie bolesny. Ty nie ukrywasz wieku, mówisz, że masz 43 lata.
Problem w moim zawodzie polega nie tyle na starzeniu się, ile na ciągłym ocenianiu. Nic nie przejdzie niezauważone. Aktorka ciągle słyszy: "Nie zagrasz, bo jesteś za młoda" albo: "Nie dostaniesz tej roli, bo jesteś za stara".
Patrząc na swoje dzieci, widzisz, jak czas szybko płynie...
Nie chcę, żeby tak szybko rosły. Mam dzieci w przedszkolu i podstawówce, ale moja 10-letnia córka sięga mi do brwi! Niedługo nie udźwignę jej na kolanach. Trochę miłosierdzia dla zapracowanej matki. Długo myślałam, żeby mieć jeszcze jedno dziecko. Jednak tak niewiele czasu mam dla tej dwójki, że pojawienie się następnego dziecka odebrałoby im i tę resztę. Chyba uzbroję się w cierpliwość i poczekam na wnuki.
Jako babcia zrobisz sobie operację plastyczną?
I wymienię wszystko na nową Stenkę? Taką z podstawówki, tak? Nie traktuję poważnie walki z czasem. Powinnam się wysypiać, chodzić na masaż. A jestem wiecznie zmęczona, zapracowana, nawet choruję w biegu. Wiem, że to się odciska na mojej twarzy. Ale coś za coś. Bo może to, co powoduje moją bezsenność, napędza mnie do życia.
Jak będzie wyglądało Twoje życie, gdy dzieci dorosną, a Ty zostaniesz w domu z Januszem?
Pytasz, czy zdamy ten egzamin? Myślę, że tak, bo my się ze sobą nie nudzimy. Ciągle nam mało wspólnych chwil. Uwielbiam moment, kiedy w domu robi się cicho, dzieci śpią, a my siadamy przy herbacie czy winie i gadamy, gadamy do późnej nocy.
Mimo rozdwojonej osobowości, lęków czy fobii, masz jednak bardzo fajne życie...
Może ludzie sobie wyobrażają, że ja - pani z okładki kolorowej gazety - mam Bóg wie jakie życie. A ja mam zwykłe życie i takim je kocham. I niech się nigdy nie zmienia! I Bóg za nie zapłać!
Bez jakiego kosmetyku nie wychodzisz z domu?
Bez nawilżacza do ust. Oblizuję wargi, obgryzam i dlatego strasznie mi pierzchną.
Wpadki urodowe?
Źle użyta maseczka na bazie miodu. W efekcie twarz w kolorze nieowłosionej części ciała pawiana.
Rozmawiała: Karolina Korwin Piotrowska/ EDIPRESSE
Więcej w serwisie Polki