David Garrett: publiczność zasługuje na urlop od życia
David Garrett od trzech dekad zachwyca świat muzyki genialnymi aranżacjami na skrzypcach. Artysta zaciera granice pomiędzy muzyką klasyczną i popularną, nadając tym gatunkom zupełnie nowego wymiaru. Idąc własną artystyczną ścieżką, osiągnął wielki, międzynarodowy sukces. Jego płyty sprzedały się w ponad 5 mln egzemplarzy, a utwory odtwarzano ponad 5,6 mld razy.
David Garrett niebawem rozpoczyna światową trasę z nowym projektem "Millennium Symphony". Skrzypek i kompozytor interpretuje największe przeboje 25 lat nowego tysiąclecia, w tym hity takich gwiazd jak: Taylor Swift, Rihanna, Ed Sheeran, The Weeknd czy David Guetta.
Artystę z widowiskowym programem będziemy gościć również w Polsce. Koncerty w Krakowie i Łodzi zaplanowano już w maju, a bilety są dostępne na www.livenation.pl.
Na kilka tygodni przed debiutanckim koncertem trasy "Millennium Symphony" z Davidem Garrettem rozmawia Michał Kramar.
Michał Kramar: Jest luty, a w tle widzę piękne słońce, więc muszę zacząć od pytania – gdzie jesteś?
David Garrett: W Hiszpanii. Mam tu swoje małe miejsce na uboczu, gdzie mogę całkowicie skupić się na pracy i przemyśleć różne możliwości. Przygotowywać się i ćwiczyć. To takie moje sanktuarium.
Brzmi wspaniale! Dobrze mieć takie miejsce tylko dla siebie. Wkrótce rozpoczynasz cykl koncertów Millennium Symphony Tour. Czy czujesz już dreszczyk emocji związany z nową artystyczną podróżą, podczas której odwiedzisz także Kraków i Łódź?
Tak, bardzo się cieszę, że program wreszcie trafia na scenę. Jestem podekscytowany. Muszę jednak przyznać, że to bardzo długi proces. Ci ągle coś poprawiamy i zmieniamy. Wiecznie jest coś do przygotowania, a prawdziwe emocje zazwyczaj pojawiają się na kilka dni przed pierwszym koncertem. Teraz jest czas na koncentrację, na rozwiązywanie potencjalnych problemów. Znam siebie i wiem, że największe emocje przyjdą na około 24 godziny przez pierwszym występem. Wtedy poczuję przypływ tej wyjątkowej energii.
Ostatni raz odwiedziłeś Polskę w ramach ICONIC Tour, który celebrował klasyczne kompozycje na skrzypce. Millennium Symphony Tour przyniesie zaś zupełnie odmienne doświadczenia. To show, który odważnie łączy współczesny pop, rock i muzykę elektroniczną z aranżacjami symfonicznymi. Co zainspirowało cię do tak dużych zmian?
Uwielbiam ekstrema. Lubię stawiać sobie wyzwania, a takim jest dla mnie odejście od obranego wcześniej kierunku tak daleko jak to tylko możliwe. Fundamentem mojej twórczości jest oczywiście muzyka klasyczna, moje wykształcenie muzyczne oraz umiejętności kompozytorskie i aranżerskie. Jednak możliwości są nieograniczone. Uczciwie mówiąc, po niemal 120 koncertach muzyki klasycznej w ramach ICONIC czułem, że potrzebuję czegoś całkowicie odmiennego. Jednocześnie musiał to być projekt, w którym nadal byłoby czuć moje artystyczne DNA.
Czułem potrzebę realizacji projektu, który przeplatałby style i był bardzo współczesny. W ramach Millenium Symphony cofamy się nawet o 20-25 lat – do samego początku milenium – ale to wciąż najbardziej nowoczesne i eklektyczne aranżacje, jakie stworzyłem. To było fascynujące przeżycie. Byłem bardzo ciekawy, w jaki sposób uda mi się dostosować swoje umiejętności aranżerskie do bardziej nowoczesnych kompozycji popowych, elektronicznych i rockowych. Zmienił się przecież sposób pisania muzyki, zmieniła instrumentacja.
Uczciwie rzecz biorąc, zmieniła się cała formuła, a piosenki stały się bardziej odtwórcze. Moim zadaniem było więc znaleźć utwory, które miałyby w sobie to coś, co pozwoli mi z nimi pracować i przełożyć na język orkiestry. Moje wybory są popularne – ludzie z łatwością rozpoznają wszystkie utwory. Kierowałem się głównie kryterium jakości oraz tym, czy odnajdę w nich źródło dla moich aranżacji.
Mówiłeś o nowoczesnych elementach w muzyce. Posiadasz klasyczne wykształcenie muzyczne, ale w swojej twórczości nieustannie zacierasz granice pomiędzy technologią a muzyką. Czy wierzysz, że integracja tych dwóch żywiołów przyczynia się do twojego artystycznego rozwoju?
Zdecydowanie tak! Każda rzecz, która wymaga od ciebie wyjścia poza strefę komfortu, wieloaspektowo przyczynia się do twojego rozwoju jako artysty. Projekty takie jak Millenium Symphony przynoszą wiele nowych doświadczeń i wiele nowych pomysłów, które wpłyną także na moje obcowanie z muzyką klasyczną. Naprawdę mnóstwo się nauczyłem, pracując nad tymi aranżacjami. Zyskałem zupełnie inną perspektywę na to, jak muzyka może być napisana, w jaki sposób można rozkładać w niej akcenty. Wnoszenie tych elementów do świata muzyki klasycznej, a także integrowanie rozwiązań znanych z muzyki klasycznej w eklektycznych projektach, to ciągłe poszukiwanie kompromisu. Według mnie te dwa światy fantastycznie się uzupełniają.
Twoje koncerty są cenione za poczucie wspólnoty, którą publiczność nawiązuje z muzyką oraz za emocje, które w niej wywołuje. W kontekście postępującej rewolucji technologicznej, jak dbasz o to, aby publiczność zgromadzona na salach koncertowych wciąż cieszyła się autentycznymi przeżyciami?
Sądzę, że aby dotrzeć do czyichś uczuć, potrzebne jest zaskoczenie. Myślę, że to najprostszy sposób, aby skupić na sobie uwagę. Musisz być bardzo świadomy tego, że gdy tracisz koncentrację, zaczynają przez ciebie przemawiać emocje. Uważam, że w pewnym sensie jestem aktorem, który musi być niezwykle emocjonalny, ale jednocześnie musi trzymać się określonych ram. Nie mogę całkowicie dać ponieść się emocjom, ponieważ stawką jest moja integralność jako artysty. To publika może dać się im zawładnąć, ja muszę zachować kontrolę nad tym, co czują fani. Oznacza to, że muszę mieć w sobie pewien rodzaj powściągliwości oraz magicznej równowagi. Nie sądzę, by sztuczna inteligencja była to w stanie wygenerować.
Zgoda, czynnik ludzki jest szalenie istotny. Jedna z rzeczy poruszanych przez ciebie w poprzednich wywiadach szczególnie przykuła moją uwagę. Powiedziałeś, nie zamykając się w obrębie konkretnego gatunku, że słuchanie dobrej muzyki może zapewnić odpowiednią harmonię w życiu. Czy sądzisz, że Millennium Symphony posiada moc, aby inspirować ludzi i podnosić ich na duchu? Czy twoje najnowsze kompozycje pozwolą im odnaleźć równowagę, której wszyscy dziś poszukujemy?
Na podstawie moich własnych doświadczeń uważam, że najważniejszą rzeczą w sztuce, najważniejszym, co możesz zrobić, jest wyznaczenie i osiąganie możliwie najwyższych standardów. Musisz wyznaczać sobie cele, tak wysokie jak to tylko możliwe. Robić to, w co wkładasz najwięcej uczuć.
Nie możesz rozglądać się wokół i reagować wyłącznie na to, czego chcą inni, ponieważ nie doprowadzi to do dobrych rezultatów. Te osiągniesz jedynie wówczas, gdy sięgniesz do własnego wnętrza. Zainspirujesz się. Nad tym należy pracować bardzo ciężko, praktycznie dzień w dzień, z godziny na godzinę. To proces. Inspiracja powinna stać się twoją obsesją. To samo dotyczy nowych pomysłów. Odrzucać jedne, aby za chwilę wymyślać nowe – zupełnie od początku. Zawsze poszukiwać czegoś o wyższej jakości, tej jeszcze lepszej idei. Myślę, że to właśnie porywa publiczność i spotyka się z pozytywnym odbiorem. To jest prawdziwe doświadczenie i najczystsza forma więzi z publicznością. Ludzie na widowni chcą zobaczyć twoją duszę i myśli. Chcą poczuć, kim jesteś. Jeżeli nie potrafisz znaleźć słów lub nie masz historii do opowiedzenia, musisz zrobić to w inny sposób. Wszystko jednak zaczyna się i kończy w twoim wnętrzu.
Nie lubię być otoczony przez nadmiar opinii. Ufam swojemu własnemu instynktowi, choć stale go kwestionuję. To według mnie ważne. Warto sobie ufać, jednak zawsze należy zachowywać nad tym kontrolę. Mimo tego, każdy z nich zaczyna się na poziomie instynktu, który – koniec końców – podpowie także, że nareszcie wszystko właściwie ułożyłeś i możesz rzucić się w wir działania. To mój sposób, aby przeprowadzić projekt od początku do końca. Myślę, że właśnie ten proces owocuje później magicznymi doznaniami dla odbiorców.
Wspomniałeś, jak ważne jest wsłuchanie się w siebie podczas procesu twórczego. Czy dajesz się prowadzić swojemu wewnętrznemu głosowi?
Wierzę, że pierwsze przeczucie jest właściwe, jednak trzeba je kwestionować w drodze do ostatecznego celu. Nie zmienia to faktu, że to właśnie początkowemu przeczuciu, pierwszemu pomysłowi, na ogół ufam najmocniej. Podstawą i oparciem każdego projektu jest bardzo prosty pomysł. Dopiero później trzeba się zastanowić, jak wprowadzić go w życie. Dotarcie do celu zawsze jest możliwe, ale dużo ważniejsza jest wiedza na temat tego, co właściwie chcesz osiągnąć. Rozkładanie drobnych czynników na tym etapie nie jest kluczowe. Istotniejsze jest, aby tę energię przeznaczyć na zrozumienie, jakie uczucia mi towarzyszą. A to już bierze się z intuicji, która z kolei jest zakorzeniona w instynkcie. Kiedy masz to za sobą, wtedy można zabrać się do pracy. To czas, aby zastanowić, jak przekuć ten cholerny pomysł w realizację. [śmiech]
Myślisz, że to przychodzi z doświadczeniem? Zawsze ufałeś instynktowi i kierowałeś się przeczuciem?
To kwestia wiedzy, jak zresztą całe nasze życie. Można być utalentowanym, posiadać silnie rozwinięty instynkt, ale wszystko sprowadza się do ciężkiej pracy nad stałym rozwijaniem tych elementów. Kiedy jesteś młody, możesz instynktownie wpaść na wspaniałe rzeczy, ale możesz też koszmarnie się pomylić. Wiedza jest tu bardzo pomocna. Należy więc dbać o talent do rozpoznawania tego, co dobre. Musisz być kreatywny i wpadać na dobre pomysły. Życie, poprzez doświadczenie, poprzez wiedzę, ale także poprzez porażki, nauczy cię, jak dbać o swój instynkt. Myślę, że im jesteś starszy, tym lepszy jest twój instynkt, ponieważ wiesz dokładnie, które przeczucia zignorować, a którym pozwolić się w tobie rozwijać. Posiadasz też coraz większy bagaż doświadczeń, na których możesz się opierać.
Na koniec zapytam o to, czego twoi polscy fani mogą spodziewać się po koncertach w Krakowie i w Łodzi? Zaplanowałeś dla nich specjalne niespodzianki?
To zupełnie nowe show i nowe utwory. Moim celem było stworzenie albumu, który będzie pełny piosenek nie tylko świetnych jakościowo, ale też bardzo popularnych.
Czego może oczekiwać publiczność? Na pewno świetnie spędzonego czasu i wspaniałych muzyków na scenie. Mogą oczekiwać, że ja sam, jak zwykle, włożę w projekt całe moje serce. Gdy pracuję nad materiałem, jestem całkowicie zaangażowany od pierwszej nuty, którą piszę na pianinie, aż do tej ostatniej. Moment, w którym wychodzę pokazać to na scenie, jest zawsze trochę jak eksplozja – wreszcie słyszę i widzę wszystko, o czym marzyłem i co sobie wizualizowałem. Jestem artystą, który wkłada w występy mnóstwo emocji. Kontroluję to, ale emocje są olbrzymie.
Ludzie będą się dobrze bawić. Będą, jak na urlopie od życia. To powinien być cel artysty występującego przed publicznością. Ludzie powinni zapominać o swoich problemach i rzeczach, z którymi się gryzą. Zaserwujemy rozrywkę na bardzo, bardzo wysokim poziomie.
"Urlop od życia" to genialny slogan, który z pewnością wielu przypadnie do gustu. Dziękuję, że znalazłeś dla nas czas.
Ja również dziękuję za rozmowę!
Jeden z najdroższych seriali Apple TV+ wrócił! "Rozdzielenie" za bimbaliony dolarów zaskakuje widzów, podobnie jak "The Pitt" od Maxa, który opowiada dramaty z SOR-u. Coś tu jednak nie gra, o czym opowiadamy w "Clickbaicie". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: