David Lynch płacze nad tabletami
David Lynch nie pochwala mody na oglądanie filmów na smartfonach i tabletach.
Reżyser ubolewa nad faktem, że nowoczesne technologie odzierają filmowe dzieła z ich uroku.
21.06.2013 14:03
- Jeśli masz wkroczyć w inny świat, powinieneś robić to w ciemnym pokoju i oglądać film na dużym ekranie z dobrymi głośnikami - tłumaczy Lynch. - To duchowe, magiczne doświadczenie. Jeśli oglądasz ten sam film na malutkim ekraniku ze słabym dźwiękiem - a tak właśnie ludzie oglądają teraz filmy - odzierasz go z całej magii. To straszne i żałosne. Trudno mi się z tym pogodzić.
Lynch nie wyobraża sobie także, aby miał nakręcić jeszcze jakiś film pełnometrażowy.
- Reżyserzy tworzący filmy alternatywne, czyli poza głównym nurtem, muszą liczyć na naprawdę ogromne szczęście, aby w ogóle dostać się do kin i pokazać ludziom swoje dzieła - tłumaczy artysta. - Nawet gdybym miał teraz w głowie świetny pomysł na nowy film, czasy się zmieniły. Świat się zmienił. Niestety, moje pomysły nie należą do tych komercyjnych, a dziś branżą rządzą pieniądze. Nie wiem, co przyniesie przyszłość i nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek jeszcze odnajdę się w świecie kina. Podejrzewam, że skończę w telewizji, bo to chyba tam przenoszą się teraz wszyscy artyści myślący nieszablonowo.
Pełnometrażowy dorobek Davida Lyncha zamyka film "Inland Empire". 15 lipca ukaże się druga płyta wszechstronnego artysty, "The Big Dream".