Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone
wyłącznie dla osób dorosłych.

"Pamiętnik mordercy: Taśmy Dennisa Nilsena". Zawartość szafy przeraziła policjantów

18 sierpnia na Netfliksa trafił film dokumentalny "Pamiętnik mordercy: Taśmy Dennisa Nilsena". Seryjny morderca i nekrofil własnymi słowami opowiada w nim widzom o życiu i zbrodniach, których się dopuścił.

Dennis Nilsen z zimną krwią mordował mężczyzn i chłopców
Dennis Nilsen z zimną krwią mordował mężczyzn i chłopców
Źródło zdjęć: © Getty Images | Harry Dempster

"Pamiętnik mordercy: Taśmy Dennisa Nilsena" to najnowszy film dokumentalny Netfliksa. Historia seryjnego mordercy działającego na terenie Londynu w latach 1978-1983 bez wątpienia wciąż przeraża i budzi obrzydzenie. Niektórzy funkcjonariusze do dziś zastanawiają się, dlaczego przez kilka lat nikt nie zorientował się, że drapieżca z zimną krwią mordował chłopców i mężczyzn. W "Pamiętnikach mordercy" Dennis Nilsen własnymi słowami przedstawił swoją historię.

W przypadku seryjnych morderców czy gwałcicieli ludzie zazwyczaj zadają sobie pytanie, co skłoniło kogoś do popełnienia brutalnych zbrodni. Wielu ekspertów uważa, że żaden człowiek nie budzi się pewnego dnia z myślą, ze kogoś zamorduje. Fantazje eskalują, a chęć zdobycia takiego "doświadczenia" z czasem przybiera na sile.

U Dennisa Nilsena wszystko zaczęło się, gdy miał kilka lat. Jak twierdził sam zmarły w 2018 r. morderca, dorastał w "biedzie i głodzie". Wychowywała go matka, którą określał jako "zimną" i "niedostępną". Jednak ona sama w wywiadzie udzielonym w telewizji twierdziła, że "wychowywała go najlepiej, jak potrafiła". Miała być "ciepła i troskliwa". Nilsen dorastał też bez ojca. To istotny aspekt - spora część seryjnych morderców dorasta bez męskiego wzorca. Matka, zamiast być kochającą i ciepłą, najczęściej jest dominująca, chłodna i nie okazuje miłości.

W wieku ośmiu lat Dennis zakochał się w pewnym chłopcu. Jednak w tamtych czasach homoseksualizm na Wyspach uznawano za przestępstwo. Jeszcze na początku lat 60. XX w. za aktywność homoseksualną w Wielkiej Brytanii groziła śmierć. Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero w latach 80. - To wielka krzywda dorastać w przekonaniu, że wrodzona genetyczna osobowość jest uznawana za potworną i obrzydliwą - słyszymy na taśmach. Zanim Nilsen skończył 10 lat, uważał siebie za "wyrzutka i obrzydlistwo", kryminalistę, który dopuścił się "zbrodni na naturze".

Homoseksualizm był dla niego stygmą, a zarazem częścią jego osobowości i "zakazanym owocem". Nilsen wolał nie mówić o swojej orientacji i "zachowywać ją dla siebie". To wywołało u niego poczucie niższości, które rekompensował sobie kontrolowaniem, manipulowaniem i dominowaniem ofiar. Świadczy o tym fakt, że zanim rozpoczął pracę jako doradca zawodowy, był policjantem.

Funkcjonariusze wspominali go jako nieśmiałego i wyobcowanego. W rozmowach unikał kontaktu wzrokowego, był typowym samotnikiem, którego finalnie wyrzucono z policji. Uważano, że poza noszeniem munduru, niczego nie osiągnął. Co ciekawe, on sam stawiał siebie w zupełnie innym świetle.

Dennis Nilsen wspominał, że był popularny, a z policji odszedł sam. Koledzy mieli go prosić, aby zastanowił się dwa razy nad tą decyzją. Niestety bezskutecznie. Sposób, w jaki Nilsen mówił o sobie na taśmach, wskazuje na to, że miał skłonności narcystyczne. W późniejszym czasie przylepiono mu również łatkę psychopaty.

Jedna z policjantek, która pracowała przy sprawie Dennisa, wspomina moment, w którym dowiedziała się, że oskarżony był policjantem. - Zawsze był o krok do przodu - stwierdziła.

To również jedna z odpowiedzi na pytanie, dlaczego nikt nie zorientował się, że w Londynie dochodzi do zbrodni. Nilsen nie tylko dobrze wiedział, co zrobić ze zwłokami, ale miał też swój typ ofiary.

"Polował" na chłopców, którzy nie mieli gdzie się podziać, samotników i tych, którzy przyjechali do Londynu bez grosza, błąkając się po ulicach. Część trudniła się prostytucją, ale nie wszyscy byli homoseksualistami.

Narzędzia zbrodni Dennisa Nilsena
Narzędzia zbrodni Dennisa Nilsena © Getty Images | PA Images

Nilsen miał także własny "modus operandi", czyli sposób działania. Kiedy spotykał wyobcowanego mężczyznę w barze, udawał "romantycznego samotnika", nieśmiałego człowieka, który tak jak i jego przyszła ofiara toczy walkę ze swoją tożsamością. Kiedy jego "zdobycz" nabierała do niego zaufania, zapraszał ją do domu, proponował jedzenie, częstował Bacardi i puszczał muzykę. Upijał go, a później, w większości przypadków, uprawiał z nim seks. Kolejnym posunięciem było morderstwo.

Na kilka lat przed pierwszym morderstwem pojawiły się sygnały, że Dennis Nilsen może wkrótce dopuścić się poważnej zbrodni. Po tym, jak spotkał nastoletniego chłopaka w barze, zaprosił go do siebie i upił. Ofiara w pewnym momencie obudziła się naga. Doszło do szamotaniny i nastolatek wyskoczył przez okno. Sprawę zgłoszono na policję, jednak nie wniesiono oskarżenia. Do sytuacji doszło tuż po tym, jak Nilsena wyrzucono z policji.

ZOBACZ TEŻ: Twierdzi, że zabił 500 kobiet. Historia seryjnego mordercy

"Gdy tylko otworzył drzwi, poczuliśmy zapach. Znałem ten okropny zapach"

Dzień, w którym złapano Dennisa Nilsena, był zimny i mroźny. W lutym 1983 r. policjanci zostali wezwani na Cranley Gardens, gdzie ze studzienki kanalizacyjnej znajdującej się przy domu wydobyto ludzkie szczątki. Hydraulik, który przyjechał wcześniej na miejsce, od razu zeznał, że incydentem zainteresował się "facet, który mieszkał na ostatnim piętrze".

Tym facetem był Dennis Nilsen. Po powrocie z pracy policja przepytała go, a ten wpuścił ich do mieszkania na poddaszu. - Gdy tylko otworzył drzwi, poczuliśmy zapach. Znałem ten okropny zapach. Powiedzieliśmy mu: "Skończ te gierki. Gdzie reszta ciała?". On spojrzał na mnie i wskazał szafę. Kiedy ją otworzyłem, zobaczyłem dwa wielkie i ciężkie czarne worki na śmieci - wspomina policjant, który prowadził śledztwo.

- W drodze powrotnej na komisariat siedziałem obok niego, ale coś nie dawało mi spokoju. Te dwa worki były ogromne. "To było jedno ciało czy dwa?" - wspomina funkcjonariusz. - 15 albo 16 - odpowiedział Nilsen. To był znak, że Nilsen jest dumny ze swoich zbrodni, chce się nimi chwalić, bo ma poczucie, że coś osiągnął. Jego twarz znalazła się wkrótce na pierwszych stronach gazet.

Policjanci przeszukujący ogród przy domu na Melrose Avenue. Funkcjonariusze szukali ofiar Nilsena
Policjanci przeszukujący ogród przy domu na Melrose Avenue. Funkcjonariusze szukali ofiar Nilsena © PA Images via Getty Images | PA Images

W filmie przedstawiono też historie osób, którym udało się uniknąć śmierci. Jeden z mężczyzn wspominał, że tuż po przebudzeniu Dennis siedział na nim okrakiem. Mieszkanie było zadymione. Niedoszła ofiara opowiadała, że odepchnęła oprawcę i uciekła z mieszkania. Kolejna osoba obudziła się w wannie, kiedy morderca próbował ją utopić. W pewnym momencie Nilsen odpuścił. Ofiara natychmiast zgłosiła się na komisariat, gdzie żaden z policjantów nie uwierzył w upiorną historię.

W "Pamiętniku mordercy" wypowiedają się też najbliżsi Grahama Allena, 27-letniego mężczyzny, który był 14. ofiarą Nilsena. - Zabrał go do siebie. Stanął za nim i udusił go - wspomina partnerka Grahama. - Potem posadził go w fotelu na dwa dni i poszedł do pracy. Wrócił, usiadł obok niego na kanapie i oglądali razem telewizję. Trzeciego dnia rozebrał go do naga, postawił przed lustrem toaletki i trzymał od tyłu. Pokrył go talkiem i masturbował się nad jego ciałem - wyznała Lesley.

Dziennikarz, który korespondował z Dennisem, otrzymał nagrania mordercy oraz fragmenty jego autobiografii. Tuż po tym, jak wydano wyrok, Nilsen wyraził chęć wydania książki. Dziennikarz przytoczył historię, która mocno wpłynęła na zabójcę.

Jak już wiemy, Dennis wychowywał się bez ojca. Zdaniem matki ogromnym autorytetem dla młodego chłopca był jego dziadek. - Był dla mnie wielkim człowiekiem - wspominał Nilsen. 62-latek miał mieć przeogromny wpływ na przyszłego seryjnego mordercę. Zmarł, gdy Nilsen miał pięć lat.

- Zobaczył w trumnie swojego dziadka, a religijni ludzie powtarzali, że śmierć to nie koniec. Mówili, że odszedł w lepsze miejsce. Powiedział: "Wszędzie zabierał mnie ze sobą. Czemu nie zabrał mnie do tego lepszego miejsca?" - wspominała matka Nilsena. Jednak gdy pięciolatek zobaczył w trumnie ciało, coś w nim pękło. - Jego pojmowanie miłości i śmierci połączyło się w jedno - tłumaczył dziennikarz. Sam morderca dopiero po latach przyznał, że był molestowany seksualnie przez dziadka.

Media podawały, że mężczyzna żartował ze swoich zbrodni. Jednak policjanci wciąż uważają, że gdyby nie nieudana próba pozbycia się zwłok w lutym 1983 r., Dennis Nilsen być może nigdy nie wpadłby w ręce funkcjonariuszy. Morderca zmarł 12 maja 2018 r. w szpitalu York Hospital w Wielkiej Brytanii. Przyczyną śmierci był zator płucny.

Żaden człowiek nie rodzi się mordercą. Każdy z nas ma wybór. Dennis Nilsen był drapieżcą, który do samego końca nie okazywał współczucia ani skrupułów. Nie miał wyrzutów sumienia z powodu popełnionych zbrodni. Wybrał zło.

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)