Dla "Boksera" stał się bestią z ringu. "Czułem, jakbym toczył walkę życia"
- Bicie człowieka, którego się lubi, to nie jest nic przyjemnego. A że robiliśmy trochę dubli, to w pewnym momencie musiałem zejść ze sceny i po prostu wyrzucić z siebie te nagromadzone emocje - mówi w rozmowie z WP Eryk Kulm, który w nowym filmie Netfliksa wciela się w boksera, polskiego emigranta w Wielkiej Brytanii.
Magda Drozdek, Wirtualna Polska: Wiem z własnego doświadczenia, jak boks potrafi kształtować charakter. Co dał ci ten sport?
Eryk Kulm: Dla mnie najciekawsze jest obserwowanie tego, jak ciało się uczy, jak robi postępy i dzięki temu rzeczy stają się łatwiejsze do wykonania. To jest wspaniałe, jak można nauczyć się wytrwałości, dzięki mozolnej pracy. Boks to niesamowicie trudny technicznie sport. Trzeba się napracować, by poprawnie uderzyć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Filmowa Kasia, twoja partnerka, pyta się, czym w ogóle jest ten boks. Co byś dopisał do jej definicji o dwóch kolesiach, którzy leją się po twarzach?
To jest połączenie wytrwałości z systematycznością, wielką pokorą i wielkim nakładem pracy. To jest próba charakteru. Mnóstwo wyrzeczeń, jeśli robi się to zawodowo. Z mojej perspektywy to jest też niezły stres, bo jednak trzeba uderzyć drugiego człowieka i mieć świadomość, że samemu też się dostanie.
W "Bokserze" dostajesz od zawodowych pięściarzy.
Tak, moimi partnerami w ringu byli zawodowcy. To było tak, że starali się mi zrobić jak najmniej krzywdy. Moje uderzenia były niczym w porównaniu z ich, więc kluczowa była choreografia walk. Stresowałem się tym, czy na pewno zapamiętam wszystkie ruchy - w tym momenty, w których muszę się uchylić przed ciosem. Dostać od zawodowego pięściarza to nie jest nic przyjemnego.
Udawało ci się uchylać?
Zazwyczaj tak, ale były takie momenty, że dostawałem w nos. Były chwile, w których czułem, jakbym toczył walkę życia. Praca nad tym filmem była bardzo dużym wyzwaniem. Musiałem przekroczyć różne swoje bariery.
Miałeś na tym planie jakiś swój pierwszy raz?
Pierwszy raz odtwarzałem sceny walki. Pierwszy raz musiałem pokazać tak wielki gniew.
Serialowy Jędrzej jest przez swojego wujka/trenera motywowany agresją. Jak grało się wam sceny, w których Eryk Lubos, no mówiąc wprost, musiał dać ci w twarz?
Nie była to najłatwiejsza rzecz na świecie...
Dla ciebie czy dla Eryka Lubosa?
Na pewno dla Eryka też. Bicie człowieka, którego się lubi, to nie jest nic przyjemnego. A że robiliśmy trochę dubli, to w pewnym momencie musiałem zejść ze sceny i po prostu wyrzucić z siebie te nagromadzone emocje.
Co myślisz o takim motywowaniu agresją?
To historia o bokserach. Ludziach, którzy oddają swoje życie, by bić się z innymi. Jak zrobić to inaczej? Ładnie mówić? Dać kwiaty? Mamy tu w filmie skrajny przypadek, bo wujek wie, na jakich emocjach bazuje Jędrzej i co go może rozbudzić, by wygrał walkę. To jest inny świat, którego nie można przełożyć na inne sytuacje. Ale wiesz, mam takie poczucie, że w dzisiejszych czasach każdy chciałby być klepany po ramieniu. Myślę, że za mało od siebie wymagamy.
Ty jesteś dla siebie surowy?
Bardzo. Ale wydaje mi się, że dzięki temu właśnie przychodzą do mnie role, które dają możliwość zrobienia czegoś konkretnego. Może to nie jest dla mnie najlepsze, ale ja po prostu mam tak, że chcę zrobić swoje zadanie najlepiej jak to tylko możliwe kosztem samego siebie. Nie chcę, żeby ktoś mnie klepał po tyłku. Jestem dla siebie ostry, ale uczę się przytulania siebie. Bo nie można tak cały czas się za wszystko ganić. Trzeba być dla siebie także przyjacielem, a nie tylko surowym nauczycielem.
Można lubić twojego bohatera?
Jędrzej chce pokazać ojcu, że jest czegoś wart. Potem chce pokazać całemu światu, że może osiągnąć coś, co dla innych jest niewyobrażalne. Gdyby nie gniew, pewnie nic by nie osiągnął, bo to było jego paliwo do działania. Mam w pewnym stopniu szacunek do takiej osoby, która jest na tyle odważna, by robić to, co chce, wbrew wszystkiemu. Nie ma moim zdaniem mowy o tym, czy go lubię czy nie, bo to ujmuje tej postaci. Jak próbować lubić kogoś, kto wykracza poza nasze granice? Jędrzej to skomplikowany bohater.
Widzisz w tej postaci cechy charakterystyczne dla Polaków? Jest początkującym bokserem, ale też młodym chłopakiem, który decyduje się zacząć życie od nowa na emigracji.
Jest w nim nieposkromiona odwaga, którą my, Polacy, mamy w sobie. Bywa, że nie patrzymy na konsekwencje naszych czynów, tylko idziemy za sercem, za jakimś romantycznym porywem i wbrew logice. Jest w tym coś pięknego. Widać tę nieposkromioną odwagę w naszej historii. Myślę, że to jest coś, co odróżnia nas od innych narodów.
W "Bokserze" są sceny seksu. Ostre. W "Filipie" też było ich kilka. Jakie jest twoje podejście do kręcenia takich scen?
To jest część mojej pracy. Takie sceny są wpisane do scenariusza, który przyjmuję i na który się godzę. Super jest to, że dziś do kręcenia intymnych scen wykorzystuje się różne zabezpieczenia, a na planie pracują z aktorami koordynatorzy intymności, z którymi rozmawiamy o naszych granicach. Tego nie było wcześniej. Wiemy, co należy zrobić na planie i moim zdaniem, skoro nie ma tu miejsca na niespodzianki, to nie ma miejsca na narzekanie, że jakiejś intymnej sceny nagle nie chcemy zagrać.
Mówiłeś, że ciężko pracowałeś na to, by być w tym miejscu, w którym jesteś dzisiaj. Czujesz satysfakcję?
Jeszcze długa droga do tego. Jest jeszcze wiele rzeczy, których nie wiem i nie umiem. Jest tyle rzeczy do odkrycia.
"Bokser" w reżyserii Mitji Okorna ma premierę 11 września na Netfliksie.
Rozmawiała Magda Drozdek, dziennikarka Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" opowiadamy o krwawej jatce w "Obcy: Romulus", przeżywamy szok po serialu "Szympans, moja miłość" i wydajemy wyrok na nowym sezonie "Pierścieni Władzy". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: