Dorota Kolak dla WP: "Moja bohaterka ma w nosie to, co myślą o niej inni"
- Mariola zaprzecza takiemu powiedzeniu: "Siedź w kącie, znajdą cię", które za moich czasów było wtłaczane do głów młodych dziewczyn. Chce błyszczeć, być dostrzegana, adorowana, chce się dobrze ze sobą czuć. To jest na pewno coś, co wykracza poza polskie stereotypy - mówi w rozmowie z WP Dorota Kolak, aktorka filmu "Za duży na bajki 2".
Magda Drozdek: "Za duży na bajki" super poradził sobie w kinach, ale stał się przede wszystkim fenomenem na Netfliksie. Był hitem i w Polsce, i za granicą, co dla wielu było zaskoczeniem. Dobrze jest wrócić do tej historii?
Dorota Kolak: Mieliśmy to szczęście, że między pierwszą a drugą częścią nie upłynęło wiele czasu, bo tylko rok. Jeszcze nie ucichły echa pierwszej części, kiedy przystąpiłam do pracy nad drugą. Bohaterowie na planie prawie wszyscy ci sami. W obsadzie pojawił się Paweł Domagała, co mnie ucieszyło, bo nigdy z nim wcześniej nie pracowałam. Podobnie radowało mnie spotkanie z Grzegorzem Małeckim, który w "Za dużym na bajki 2" wciela się w górala. I choć wydarzenia z drugiej części wydają się kontynuacją historii, którą tak pokochali widzowie, to na co innego postawiony jest akcent. Fabuła nadążyła za dorastaniem tego młodego człowieka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gala Top Seriale 2024. Nie zabrakło znanych nazwisk ze świata show-biznesu
Mówi pani o echach po pierwszym filmie. Jakie to były echa?
Dla mnie miłe. W filmie jestem zmieniona, dlatego dzieci mają trudność w rozpoznawaniu mnie, ale rodzice orientowali się, że widzą właśnie ciotkę Mariolkę. Ostatnio w pociągu relacji Gdańsk-Warszawa odbyłam długą i ciekawą rozmowę z młodymi ludźmi, którzy obejrzeli film.
To dzięki "Za dużemu na bajki" dostała pani nowe grono odbiorców, bo chyba większość osób kojarzy panią z raczej mrocznymi postaciami. Ja mam w głowie cały czas film "Głupcy", gdzie oglądaliśmy kazirodczą relację matki i syna.
Bardzo się cieszę, że przypomina pani ten film, bo to dla mnie ważna rola. Cieszę się, że udaje mi się postaci, które gram, rozpiąć między tak absolutnie różnymi i skrajnymi emocjami.
Marlena z "Głupców" była kobietą straumatyzowaną, umęczoną przez swoją sytuację rodzinną. Mariola z "Za dużego na bajki" jest barwną, jarającą się życiem kobietą. Ile Doroty Kolak jest w cioci Marioli?
Przeanalizowałam to sobie i doszłam do wniosku, że tym razem wektor był w drugą stronę. To znaczy, że dzięki roli cioci Marioli zaczęłam myśleć inaczej o sobie i o życiu. Zwróciłam uwagę, że już czas najwyższy, by zacząć się cieszyć przygodami życia, a nie tylko pracować i się martwić codziennymi problemami. Do jednego mnie ciocia Mariola nie przekonała: do latania. Wszystkie pozostałe szaleństwa czy emocje, które towarzyszą tej postaci, bywają też moim udziałem.
Prywatnie i zawodowo od wielu lat jest pani związana z Trójmiastem. To jaką przygodą było dla pani kręcenie w polskich górach?
Spore przeżycie, bo w górach byłam ostatnio jako dziecko. Nasze miejsca akcji były na szczęście z dala od najbardziej popularnych szlaków, więc pokazaliśmy takie niezadeptane piękno tatrzańskiego krajobrazu. Ale jednak czasem turyści wchodzili nam w kadr. No i góralskie wnętrza. Kręciliśmy w muzeum Jana Kasprowicza na Harendzie. Byłam zachwycona. Jak taki budynek przetrwał wojnę i PRL? Magiczne, niesamowite miejsce.
Żaden miś na Krupówkach nie uprzykrzał wam życia?
Byłam raz na Krupówkach, żeby sprawdzić, dlaczego ludzie tak źle o tym, co tam się dzieje, mówią. I mają rację, że tak źle mówią. Jest coś smutnego w tym, że władze nie pilnują jakiejś elementarnej estetyki tej części Zakopanego i w bezmyślny sposób wszystko jest wymieszane.
Dzięki "Za dużemu na bajki 2" dorobiła się pani sceny kaskaderskiej w swojej karierze.
To oczywiście magia kina. Przede wszystkim fantastyczną przygodą było kręcenie na Kasprowym Wierchu, gdzie w ciągu kilku chwil drastycznie zmieniły się warunki pogodowe. Nagle piękną pogodę zastąpiła ciężka mgła i trzeba było przerwać zdjęcia. Doświadczyliśmy naszych groźnych, bezwzględnych gór. A potem, gdy mgła się rozwiewała i odsłoniły się szczyty, to było coś bardzo pięknego. A obok turystki w klapkach.
Kręcenie tego filmu było prawdziwą przygodą. Powrotem do dzieciństwa, bo miałam może 12 lat, gdy ostatni raz byłam z rodzicami w górach. Sentymentalna przygoda.
Mówiła pani kiedyś w jednym z wywiadów o takim podtrzymywaniu u kobiet stereotypu cnót niewieścich, o kobietach, które miałyby zachowywać się jak służebnice pańskie. Ciocia Mariola kompletnie od tego odbiega, prawda?
Mariola zaprzecza takiemu powiedzeniu: "Siedź w kącie, znajdą cię", które za moich czasów było wtłaczane do głów młodych dziewczyn. Nie wychodź na pierwszy plan, powtarzano. A ta kobieta chce być na pierwszym planie. Chce błyszczeć, być dostrzegana, adorowana, chce się dobrze ze sobą czuć. To jest na pewno coś, co wykracza poza polskie stereotypy. Moja bohaterka ma w nosie to, co myślą o niej inni. Tak wyglądam, taka lubię być, tak się dobrze czuję i nie obchodzi mnie, co tam sobie pomyślicie. Ja w postaci Marioli widzę wiele rzeczy, które łamią głupie stereotypy dotyczące kobiet.
Mam wrażenie, że takich postaci w filmach i serialach jest coraz więcej. To jest znak, że my jako społeczeństwo zmieniliśmy się i nie wrzucamy na siebie tych wszystkich stereotypów?
Tak, mam poczucie dynamiki. Widać zmiany, jakie w nas zachodzą. Kobiety wychodzą z tych wspominanych przeze mnie kątów. Na wiele rzeczy już nie pozwalamy. Na wiele się nie godzimy. Wiele rzeczy dziś nie uchodzi płazem. Tak, czuję zmiany i bardzo się z nich cieszę. Cieszę się też, że ciocia Mariolka jest takim kolorowym ptakiem, który może być wzorem dla nastolatek, które widzą, że można w różny sposób definiować swoje życie, nie tylko być kobietą poświęcającą całe życie dziecku i potem robiącą wszystkim dookoła o to wyrzuty.
Zapisałam sobie taki cytat z pani bohaterki: "Nienawidzę oddawać kontroli nad swoim życiem komuś innemu". To Mariola. A Dorota Kolak?
We mnie walczą dwa przekonania. Z jednej strony jest los czy przeznaczenie i to nigdy nie jest tak do końca, że człowiek może być kowalem własnego losu. Takie stwierdzenie to nadużycie. Nie wszystko zależy wyłącznie od naszej woli. Z drugiej strony – sama wielokrotnie brałam los w swoje ręce i mogę powiedzieć, że zawdzięczam sobie to, w jakim miejscu dzisiaj jestem.
To jak, z perspektywy tak dużego doświadczenia, dobiera sobie pani kolejne role? Czego pani szuka?
Najbardziej cieszy mnie rollercoaster – od "Głupców" po ciocię Mariolkę. Staram się wybierać te role, które mają wyrazistość poglądów, emocji. Choć pewnie może to powiedzieć każdy aktor, bo to nic odkrywczego, prawda? Ale potrafię też zrezygnować z roli, jeśli czuję, że nie ma ona takiego "podskórnego twista".
Jak pani czuje, z których ról jest pani dzisiaj najbardziej kojarzona?
Ciągle wraca do mnie "Przepis na życie" z taką nietuzinkową matko-babcią. Zdarza się, że ludzie cały czas pamiętają mnie z "Barw szczęścia", które mają ogromny zasięg w Polsce. Z filmów różnie. To, co mnie najbardziej wzrusza i cieszy, to gdy ludzie wspominają moje role w filmach Tomka Wasilewskiego.
"Zabawa, zabawa" Kingi Dębskiej, gdzie wcielała się pani w silnie uzależnioną od alkoholu profesor, też bardzo zapadła w pamięci. To był i jest dalej wstrząsający film.
Racja. Do dziś ten film wzbudza dyskusje. Cały czas zdarza mi się, że wysłuchuję zwierzeń widzów, które są da mnie często zaskakujące i padają w zaskakujących miejscach. Zaczyna się najczęściej od słów: "Wie pani, bo ja też...". Kinga Dębska dotknęła tematu tabu, tabu wysokofunkcjonujących alkoholiczek, tak ukrytego w społeczeństwie, że praktycznie w ogóle nie poruszanego w publicznych debatach.
Nawiązując do tytułu "Za duży na bajki", aktorstwo cały czas jest pani bajką?
Tak, to jest cały czas moja bajka. Oczywiście przyniosło mi różne rzeczy. Dobre i złe, szare i kolorowe, bolesne i wesołe, ale ja to wiedziałam. Świadomie zdecydowałam się na uprawianie tego zawodu, który nie tylko jest marzeniem o czerwonych dywanach, ale też długim czekaniem pod tablicą i czekaniem na obsadę. Wiedziałam, że codziennie nie będzie się sypało konfetti. Aktorstwo to nadal moja bajka, która mnie cieszy. Dalej czekam na wyzwania i dalej mam tremę. Czasem nawet większą niż kiedyś.
Ale życie to nie bajka. Coś się pani w tej opowieści nie podoba?
Nie mogę tak powiedzieć. Każde pokolenie aktorów, które odchodzi, a ja do takiego teraz należę, mówi, że "za moich czasów aktorstwo to...". Nie chcę wyrokować, co negatywnego jest dziś w aktorstwie. Jedyne co z perspektywy pedagoga nie podoba mi się dziś w tym zawodzie to to, że jego dostępność dla młodych ludzi, jest bardzo utrudniona. Czasem przepadają wspaniali, zdolni, utalentowani młodzi aktorzy. Mnie się udało. Ciężko na to pracowałam, ale miałam też sporo szczęścia. I ciągle się z tego cieszę.
Rozmawiała Magda Drozdek
W 52. odcinku podcastu "Clickbait" rozwiązujemy "Problem trzech ciał" Netfliksa, zachwycamy się "Szogunem" na Disney+ i wspominamy najlepsze seriale 2023 roku nagrodzone na gali Top Seriale 2024. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: