Dwie odrębne historie
Varius Manx, gwiazda naszego pop-rocka, przezwyciężył kłopoty personalne i zapowiada nową płytę. KASIA STANKIEWICZ, wokalistka Varius Manx, przerwę w działalności zespołu wykorzystała na nagranie pierwszego solowego albumu, zatytułowanego po prostu "Kasia Stankiewicz".
Jan Skaradziński: Czy sytuacja w Varius Manx wróciła do normy? Czy zespół istnieje? Czy "End", tytuł ostatniej płyty, nie okaże się samospełniającą przepowiednią...?
Kasia Stankiewicz: Varius Manx w zeszłym roku po prostu zrobił sobie przerwę, ale nadal istnieje, i to w niemal niezmienionym składzie, bo do zespołu wrócili wszyscy muzycy oprócz saksofonisty Rafała Kokota. Teraz przygotowujemy płytę, która uczci jubileusz dziesięciolecia Variusa. Będzie to wybór przebojów zaśpiewanych zarówno przeze mnie, jak i Anitę Lipnicką, a całość uzupełnią cztery nowe piosenki. W chwili, kiedy rozmawiamy, te nowe piosenki już istnieją w "szkieletowym" kształcie.
J.S.: Łatwiej Ci się pracowało nad płytami Varius Manx, czy też swoją własną?
K.S.: To dwie jakby nawet odrębne historie. W przypadku Variusa mam po prostu spełnić swoja rolę - napisać teksty i zaśpiewać. A w przypadku swojej płyty oczywiście decydowałam o jej kształcie, o wszystkim. Doszła więc swoboda, ale i odpowiedzialność... Powiem tak - przy pracy nad swoją płytą nauczyłam się więcej niż przez cztery lata w Varius Manx.
J.S.: Jesteś zadowolona z przyjęcia "Kasi Stankiewicz"?
K.S.: Jestem zadowolona z samej płyty. Z, powiedzmy, dziewięćdziesięciu procent tekstów, które mogę śpiewać bez żadnego wstydu. Jestem zadowolona do tego stopnia, że już powoli przygotowuję następny album, pracując równolegle nad piosenkami i dla Variusa, i dla siebie. Natomiast nie jestem zadowolona z promocji swojej płyty, zdecydowanie nie. Do dziś spotykam osoby, które pytają mnie: "Kaśka, kiedy wreszcie wyjdzie ta twoja płyta?". A przecież wyszła dobre pół roku temu!
J.S.: A kiedy wyjdzie druga płyta solowa?
K.S.: Myślę, że zdążę do jesieni 2000.
J.S.: Często współpracujesz - co dotyczy również "Kasi Stankiewicz" - z Kayah. Dlaczego?
K.S.: Bo my się z Kayah kochamy! - oczywiście w odpowiednim rozumieniu tego słowa. Kayah jest moim ideałem wokalistki, a jej "Kamień" jest jedną z naprawdę nielicznych polskich płyt, których słuchałam od początku do końca - i zresztą nadal słucham. To więc, że Kayah zaprosiła mnie do nagrania jej "Zebry", a potem przyjęła moje zaproszenie - stanowi dla mnie zaszczyt, wręcz spełnienie marzeń. Zresztą z Kayah, a także z Andrzejem Krzywym, nagrałyśmy jeszcze jedną piosenkę - "Horyzont" dla Radia Zet. I mam nadzieję, że dalej będziemy razem śpiewać.
J.S.: Czy Kasia Stankiewicz, laureatka "Szansy na sukces", ogląda ten program? Jeśli tak, to pewnie z niemałym sentymentem...
K.S.: Zdarza mi się oglądać - i rzeczywiście z sentymentem, ponieważ w tych młodych ludziach, ich pełnych nadziei spojrzeniach, dostrzegam siebie sprzed paru lat.
J.S.: Jak bardzo Kasia Stankiewicz z tamtych lat różni się od dzisiejszej? Czy to ta sama, czy jednak już inna osoba?
K.S.: Hm, wiele się przez ten czas zdarzyło, wiele się zmieniło. I ja oczywiście też się zmieniłam. Musiałam się zmienić, ponieważ by przetrwać w tej branży trzeba być silnym i nie kierować sentymentami. Zmieniłam się, ale - jak sądzę - nie na gorsze. Tych wszystkich, którzy po tym, jak dołączyłam do Varius Manx, wróżyli mi "sodówkę" - spotkał zawód. Ale bywa, że łapię się, iż znów chciałabym być tamtą dziewczynką z czasów "Szansy na sukces".