Recenzje"Dzięki Bogu": pedofilia w Kościele oczami Francuzów. To historia oparta na faktach

"Dzięki Bogu": pedofilia w Kościele oczami Francuzów. To historia oparta na faktach

Jednym z najgłośniejszych pokazów 16. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Erywaniu była projekcja filmu François Ozona "Dzięki Bogu" o pedofilii we francuskim Kościele. Gigantyczna sala kina Moskwa pękała w szwach. Niezręczny śmiech na przemian z głośnymi komentarzami utrzymywały się właściwie przez cały seans.

"Dzięki Bogu": pedofilia w Kościele oczami Francuzów. To historia oparta na faktach
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Artur Zaborski

11.07.2019 | aktual.: 12.07.2019 08:16

Lyon, 2015 rok. Czterdziestoletni Alexandre otwiera gazetę, w której widzi swojego oprawcę - księdza Bernarda Preynata, w otoczeniu gromadki dzieci. Dla mężczyzny, który w młodości był przez duchownego molestowany na obozie dla skautów, to wstrząs. Domaga się konfrontacji z ofiarą. Kiedy ta dochodzi do skutku, okazuje się, że kleryk nie czuje żadnej skruchy. Alexandre liczy na "przepraszam", ale nie dostaje nic. Kiedy w telewizji widzi reportaż o Józefie Wesołowskim, polskim duchownym pedofilu, uświadamia sobie globalną skalę problemu, co popycha go do dalszego działania. Wnosi przeciwko Preynatowi oskarżenia, doprowadzając do wznowienia niegdysiejszego śledztwa. Po nitce śledczy dochodzą do kolejnych ofiar księdza-pedofila, których okazuje się nie kilka, lecz kilkadziesiąt.

W odróżnieniu od amerykańskiego "Spotlight", polskiego "Kleru" czy kanadyjskiego "Upadku", Ozon patrzy na temat pedofilii w Kościele oczami ofiar. Skupia się na trzech postaciach. Poza Alexandrem (Melvil Poupad), ojcem piątki dzieci, wciąż gorliwym katolikiem, portretuje jeszcze François (Denis Ménochet), również ojca i męża, ale przy tym zagorzałego antyklerykała, i Emmanuela (Swann Arlaud)
, któremu nie udało się ułożyć życia. Każdy z mężczyzn ma inne zaplecze - wywodzi się z innej klasy społecznej, dostaje innego rodzaju wsparcie otoczenia. A jednak łączy ich jedno - zadra, którą noszą od małego.

Sukces "Dzięki Bogu" zawiera się w wyważonej, zwolnionej z sensacyjności i tanich oskarżeń refleksji na temat tego, że tej zadry nie da się już usunąć. Ozon jest przy tym empatyczny wobec swoich bohaterów. Pokazuje kolejne sukcesy mężczyzn, którzy wspólnymi siłami zakładają stowarzyszenie mające wspierać ofiary książęcej pedofilii, ale nacisk kładzie na uświadomienie widzom - a także bohaterom - że nie wygrają nigdy. Nie chodzi o fatalizm, nie chodzi o niewiarę w sprawiedliwość. W boju o tę mężczyźni mają przecież wsparcie prawników i bliskich. Reżyser skupia się na tym, że ofiara nawet po wygranym procesie nie przestanie być ofiarą. Każdy z bohaterów będzie żył już na zawsze ze swoimi doświadczeniami. I nic tego nie zmieni, żaden wyrok ani żadne zadośćuczynienie.

Obraz
© Materiały prasowe

Wyzwolenie Alexandre, François i Emmanuel osiągają, kiedy sami przed sobą przyznają się, że są ofiarami. Nazwanie rzeczy po imieniu - wbrew otoczeniu, które chciałoby, żeby "wzięli się w garść i przestali żyć przeszłością" - to dla każdego z nich milowy krok. Postawienie go działa terapeutycznie. Jest jak przekucie łańcucha, który przez lata krępował ruchy. Na ekranie wybrzmiewa to szczególnie mocno w przypadku Emmanuela. Kiedy spaceruje nad Rodanem, nagle zatrzymuje się i sam z siebie uśmiecha. Po raz pierwszy widzimy, że żyje.

W filmie jak mantra powraca zdanie o tym, że zarzuty, które ofiary stawiają swoim oprawcom, przedawniły się. Ozon zaś zwraca uwagę widza, że doznane krzywdy nie ulegną przedawnieniu nigdy. Dlatego też nigdy nie powinny zostać zapomniane. W "Dzięki Bogu" Kościół - w odróżnieniu od innych filmów o tej tematyce - przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Nie zamierza jednak nic z nimi zrobić. A bohaterom na tym właśnie najbardziej zależy - choć sami sobie już nie pomogą, pragną strzec przed podobnymi doświadczeniami innych. Film Ozona przeraża najbardziej, kiedy uświadomimy sobie, że właściwie Kościół robi wszystko, żeby zostawić furtkę do kolejnych grzechów otwartą. Dlatego mimo wielu optymistycznych akcentów z seansu nie da się wyjść w poczuciu sprawiedliwości. Ani bezpieczeństwa.

Obraz
© Materiały prasowe

Oparty na faktach film urywa się przed procesem. Ciąg dalszy dopisała rzeczywistość. We Francji tydzień temu zakończył się proces Bernarda Preynata, który 4 lipca w wieku 73 lat został uznany winnym zarzucanych mu czynów i wydalony ze stanu duchowieństwa. Udowodniono, że w latach 70. i 80. skrzywdził minimum 70 dzieci poniżej 16 roku życia. Jego przełożony kardynał Philippe Barbarin, arcybiskup Lyonu, już wcześniej został skazany na sześć miesięcy w zawieszeniu za niezgłoszenie przestępstw seksualnych Preynata.

Do polskich kin "Dzięki Bogu" wejdzie 20 września.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (165)