Trwa ładowanie...
05-09-2005 18:56

Epicka nuda

Epicka nudaŹródło: mat. dystrybutora
d3uuzxu
d3uuzxu

Tomasz Mann za opowieść o historii rodziny Buddenbrooków otrzymał literackiego Nobla. Film nakręcony na podstawie jego powieści w Niemczech obejrzało milion widzów. Jednak dla mnie film ten trąci nieco epicką nudą.

Zacznę od pozytywów. Na pewno było to wyzwanie dla scenarzysty, by dość obszerne dzieło literackie zmieścić w dwie i pół godziny filmu. Konstrukcja filmu jest bardzo dobra. Widz szybko orientuje się, że właśnie przeskoczyliśmy parę lat „do przodu”. Mamy piękną scenografię, piękne zdjęcia. Epoka została odtworzona z ogromną dbałością o szczegóły. Ale… no właśnie czegoś zabrakło. Zabrakło pokazania emocji postaci, ich motywacji. A także budowania wielkości oraz przyczyn upadku rodu Buddenbrooków. Film jest letni. Po prostu odegrany i nic więcej. Ta historia nie wciąga. Postaci są papierowe, nudne.

Hasło firma ponad wszystko pojawia się w filmie nieustannie. Jeśli jesteś Buddenbrookiem nie możesz mieć własnych marzeń. Wszystko podporządkowane jest budowaniu wielkości przedsiębiorstwa. Także wybór męża. W tamtych czasach nie było mowy o małżeństwie z miłości. Jak mówił sam nestor rodu do swojej córki Toni: ”Przychodzimy na świat nie po to, by troszczyć się o to, co uważamy za osobiste szczęście. Nie możemy być tak krótkowzroczni.” […] „Miłość to piękna rzecz, ale ty nazywasz się Buddenbrook”. I Tonia została sprzedana łowcy posagów za 70 tysięcy marek.

Życia firmie nie chce podporządkować Chrystian Buddenbrook, najciekawszy bohater tego filmu. Ta postać skupia jak w soczewce lęki i niepokoje ludzi epoki. Został zagrany z większą werwą niż inne postaci. Czujemy, że coś w tym chłopaku pęka. Że czuje się zakleszczony pomiędzy ogromnymi oczekiwaniami a potrzebą realizacji własnych pragnień. To zagubiony chłopak, który szuka własnego „ja”. Topi w trunkach i zabawie frustracje. Jego związek z Aliną śpiewaczką jest delikatnie mówiąc przez rodzinę potępiany. A dla niego jest ważniejszy niż zrobienie dobrego interesu. Nie dba o zdanie innych, chce być szczęśliwy. Kiedy dowiaduje się o zakończeniu działalności firmy Buddenbrook oddycha z ulgą i mówi: „Nareszcie koniec”.

Po ponad dwóch godzinach filmu też pomyślałam „Nareszcie koniec”. Niestety filmowanie wielkich dzieł literackich pociąga za sobą wielkie ryzyko. I tylko nielicznym udaje się stworzyć taki obraz, który oddaje to, co w książce jest najważniejsze i jednocześnie jest porywającym dziełem filmowym.

d3uuzxu
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3uuzxu