Trwa ładowanie...
d1bufl8
fahrenheit 9.11
04-12-2006 18:07

Fahrenheit 9.11 (Fahrenheit 9/11)

d1bufl8
d1bufl8

I narodziła się nowa gwiazda Hollywood. O dziwno nie jest to długonoga blondynka, ale przeciętny Amerykanin z nadwagą, w dżinsach i baseballówce. Co więcej, kręci obrazy dokumentalne, które ze względu na formę i kontrowersyjny ton porównać można do prasy brukowej.

Tworząc film "Fahrenheit 9/11" Michael Moore, bo o nim mowa, chciał pokazać manipulacje, jakich dopuszczają się media, przekazując ludziom tylko szczątkowy obraz rzeczywistości. Dlatego w swoim filmie stara się on nakreślić zupełnie nowy portret obecnego prezydenta USA, George'a W. Busha. Ukazuje go jako niekompetentnego, leniwego i głupiego człowieka, który swoimi błędnymi decyzjami zagraża całemu światu. Przedstawiając unikatowe materiały telewizyjne oraz dokumenty na piśmie, reżyser wykazuje m.in., że decyzja o uwikłaniu USA w zbrojny konflikt z Irakiem była podyktowana interesami, jakie rodzina Bushów od wielu lat prowadzi z wpływowymi klanami saudyjskimi. To właśnie te zależności zadecydowały także, że - zdaniem Moore'a - prezydent zignorował sygnały o planach ataków terrorystycznych z 11 września 2001 roku.

Jednocześnie kręcąc swoje dzieło Moore sam dopuszcza się wielkiej manipulacji. Autor zdaje sobie sprawę, że nie przekona do swoich poglądów widza, jeśli nie porzuci tradycyjnych form publicystki politycznej. Nie ukrywa się więc za kamerą, lecz lansuje siebie jako rzecznika przeciętnego obywatela USA samemu zadając kłopotliwe pytania i tropiąc absurdy amerykańskiego systemu.

Jak na prawdziwą superprodukcję kina rozrywkowego przystało, stosuje doskonale dobraną ścieżkę dźwiękową. Znakomitym przykładem jest choćby zestawienie uśmiechniętych Bushów witających przedstawicieli prominentnych rodzin arabskich z kompozycją "Shinny Happy People" zespołu R.E.M.

Szczególnie druga znacznie słabsza część filmu jawi się jako zbyt nachalna propaganda. Posługując się tendencyjnymi ujęciami bawiących się dzieci i młodej pary w czasie wesela, twórca stara się przekonać widza, że zanim wojska amerykańskie opanowały Bagdad, w kraju pod rządami Saddama Husajna panowała sielanka.

W efekcie trudno dać się omamić wizji Michaela Moore'a. Rozpoznając strategię działania reżysera nie sposób potraktować go serio, nawet zgadzając się z jego przekonaniami politycznymi. Przez to "Fahrenheit 9/11" staje się jedynie ciekawostką, którą można oglądnąć zajadając się popcornem i popijając colę.

d1bufl8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1bufl8