Filmowy cud Korei
Seul, piątek wieczorem. Rozświetlone ulice modnej dzielnicy Mjongdong wypełnione są szukającymi odpoczynku po pracowitym tygodniu ludźmi. W pubach i restauracjach ciężko znaleźć wolny stolik, ale okazuje się, że lepiej zawczasu pomyśleć o rezerwacji także w… kinie, zwłaszcza na film lokalnej produkcji.
Koreańczycy to bowiem nie tylko najbardziej zakochany w kinie naród świata, ale także jeden z niewielu, który woli swoje filmy od hollywoodzkich. Mimo, że mieszkańcy Seulu czy Pusanu pracują bardzo dużo, wciąż znajdują czas na tradycyjną rozrywkę, statystycznie odwiedzając kino ponad cztery razy w roku - w 2015 r. w 50 milionowym kraju sprzedało się zawrotne 217 mln biletów. Jak tłumaczy mój przewodnik, Jakub Mynsu Kang: - To dla nas wytchnienie od pracy. Dlatego chodzimy do kina tak często i wybieramy rozrywkowe filmy. Pokazuje mi jak działa Naver – popularna aplikacja, pomagająca wybrać film, a także podzielić się opinią o nim.
16.03.2016 13:14
Jak to się stało, że kino stało się tu tak popularną rozrywką? To nie przypadek, ale droga do sukcesu była długa.
XX wiek był dla kraju trudny. Od 1910 roku znajdował się pod brutalną okupacją japońską, w r. 1945 do północnej części wkroczyło wojsko radzieckie, do południowej – Amerykanie. Lata 1950-53 to czas wojny domowej, zakończonej trwającym do dzisiaj podziałem kraju. Z konfliktu Południe wyszło bardzo biedne, z gospodarką opartą na rolnictwie. Na początku lat 60. ruszył wielki plan industrializacji - zwiększano znaczenie kolejnych gałęzi przemysłu, wzmacniano eksport. Nastąpiło bardzo szybkie przyspieszenie gospodarcze, o którym mówi się „cud nad rzeką Han”. Dziś Korea Południowa jest szóstym najpotężniejszym eksporterem świata.
Gdy kraj się bogacił, w siłę rosły czebole – jeszcze w latach 60. małe rodzinne firmy, dzisiaj potężne konglomeraty, wytwarzające prawie połowę PKB kraju, wydające duże środki na badania oraz rozwój. Hyundai, LG czy Samsung (globalnie największy producent smartfonów i telewizorów) są znane na całym świecie, ale na ulicach koreańskich miast widać dużo innych logotypów firm działających w wielu sektorach naraz.To właśnie czebole są głównymi dystrybutorami wysokobudżetowych filmów. Jest im o tyle łatwiej, że... posiadają własne sieci kin. Te firmy dbają o wszystkie nasze potrzeby, zauważa Kang.
Powojenna historia kraju ma też ciemną stronę. Była nią wojskowa władza, która w 1961 r. dokonała zamachu stanu i z biegiem czasu nasilała represje. Zwłaszcza w latach 80. reżim zajmował się polowaniem na rzekomych komunistów, przesłuchaniami i bezwzględnym tłumieniem opozycji. Gdy w 1979 roku doszło do kolejnego przejęcia władzy, nowy rząd wprowadził stan wojenny, wywołując protesty studenckie. Zakończyły się one masakrą w Kwangju - - podczas brutalnego pacyfikowania zamieszek zginęło 2000 młodych ludzi. Będąca strasznym symbolem tego okresu, tragedia sprawiła że ruchy społeczne rosły w siłę, co doprowadziło w końcu do demokratycznych wyborów w 1988 r. Kwangju pojawia się w najważniejszych współczesnych filmach jako wydarzenie odciskające swoje piętno na Koreańczykach nawet w XXI wieku.
W nowej rzeczywistości, uwolniona od politycznej kontroli kultura zaczęła się szybko rozwijać. Wcześniej realizowano plan rozwoju przemysłu, teraz postawiono właśnie na kulturę. Do legendy przeszło przygotowane w 1994 r. dla prezydenta Kim Young-sama opracowanie, dowodzące że “Park jurajski” Spielberga (wraz z gadżetami i licencjami) przyniósł zysk równy eksportowi 1,5 mln sztuk samochodów Hyundaia. Nowy plan zakładał tworzenie wysokiej jakości rozrywki i eksportowanie jej do krajów regionu. Cel? Zbudowanie zyskownej gałęzi gospodarki, ale też wykreowanie dzięki kulturze atrakcyjnego wizerunku kraju. Efekt przeszedł oczekiwania - tzw. koreańska fala (hallyu), a więc filmy, muzyka (k-pop), seriale (dramy), komiksy czy gry wideo, stała się nie tylko azjatyckim, ale globalnym fenomenem. O skali sukcesu świadczy słynne „Gangnam Style” rapera PSY, najczęściej odtwarzany klip w historii YouTube’a.
Teraz Korea!
Kino stało się jednym z kluczowych elementów „hallyu”, czyli Koreańskiej Fali. W 2000 r. powstała rządowa agencja KOFiC wspierająca produkcję filmów artystycznych oraz ich promocję za granicą. Nowe pokolenie reżyserów zachwyciło widownię światowych festiwali. Kim Ki-duk, Park Chan-wook czy Bong Joon-ho awansowali do grona najciekawszych współczesnych autorów Ich filmy połączyły lirykę ze skrajną przemocą, zaskoczyły wizualnym wyrafinowaniem i energią, której kino hollywoodzkie mogło tylko pozazdrościć. Dzięki KOFiC w miarę komfortowo debiutować mogą młodzi zdolni filmowcy, których są w Korei całe zastępy. To wręcz problem, twierdzi Pierce Conran, krytyk kina koreańskiego i producent. - Tych twórców jest tak dużo, że nie wszyscy mają szansę na karierę w kinie wysokobudżetowym.
fot. kadr z filmu "Shiri"
Filmy komercyjne (które w przeciwieństwie do kina autorskiego rzadko trafiają na ekrany poza Azją) zaczęły powstawać, ponieważ do życia powołano też szereg specjalnych funduszy, łączących finansowanie państwowe i prywatne. Dowód, że taka strategia ma sens pojawił się już w 1999 r. Było to współprodukowane przez Samsunga szpiegowskie “Shiri”. Okazało się, że Koreańczycy potrafią zrealizować sprawne i efektowne kino sensacyjne, i że jest na nie duże zapotrzebowanie - 6 mln widzów było wówczas absolutnym rekordem. Gdy stało się jasne, że na produkcji filmowej można zarobić, pojawili się poważni inwestorzy - czebole. Rok po roku filmy notowały coraz bardziej spektakularne wyniki – aż 14 z nich sięgnęło po ponad 10-milionową widownię.
Koreański sen
Filmowcy sięgnęli po sprawdzone wzorce i oparli się na schematach gatunkowego kina hollywoodzkiego. O ile jednak forma została pożyczona, treść komedii romantycznych, filmów gangsterskich, wojennych czy kostiumowych ma zdecydowanie lokalny smak. Okazało się, że kiedy cenzura przestała istnieć, najlepszym (i najbardziej kasowym) źródłem pomysłów stała się historia kraju - zarówno ta odległa jak i najnowsza. Co może bowiem bardziej interesować ludzi, niż opowieści z ich własnego podwórka? - Koreańskie filmy starają się odróżniać od hollywoodzkich lokalnymi akcentami, to daje im przewagę w kinach. Historia jest czynnikiem, który to umożliwia – tłumaczy mi Darcy Paquet, mieszkający w Seulu badacz kina koreańskiego. Co ciekawe, wymowa tych filmów może być zarówno konserwatywna jak i lewicowa. Sąd Najwyższy orzekł w 1996 r., że cenzura filmowa jest niezgodna z konstytucją, a rząd, inwestując w fundusze nie ma wpływu na to, które konkretnie projekty zostaną sfinansowane. Filmowcy przekopują więc dzieje narodu,
zawsze fascynujące, a często bolesne. Znajdują w nich materiał na pasjonujące kino, przywołujące zapomniane epizody i postaci, wzmacniające tożsamość narodową, ale też pomagające rozliczyć przeszłość. Twórcy nie stronią bowiem zarówno od wzniosłego patriotyzmu, jak i od pokazywania mrocznych aspektów wojny, reżimu wojskowego czy transformacji, a także dzisiejszej rzeczywistości kraju.
Szpiedzy tacy sami jak my
Jednym z najważniejszych tematów są oczywiście relacje z Koreą Północą. Raz jeszcze przywołać należy “Shiri”, które przełamało ważne tabu, ukazując infiltrujących Seul szpiegów Północy jako postaci obdarzone cechami ludzkimi, wręcz tragiczne - wcześniej było to nie do pomyślenia. W pierwszej dekadzie XXI wieku kino wsparło bowiem „słoneczną politykę”, przyjaźniejszy kurs wobec Północy, mający w przyszłości doprowadzić do zjednoczenia. Wiele filmów tego okresu opowiadając o relacjach z groźnym sąsiadem, przypomina, że Półwysep zamieszkały jest przez jeden naród, podzielony w wyniku politycznej decyzji. Taką wizję dostrzec można w przebojach z początku XXI wieku: w “JSA” Park Chan-wooka, “Witajcie w Dongmakgol” czy w “Braterstwie broni”, filmie o wojnie koreańskiej, pokazującym jak w wyniku czystego przypadku brat staje do walki przeciwko bratu. Ciekawe jest rozliczeniowe “Silmido”, wracające do ukrywanej przez polityków przez ponad dwie dekady historii z końca lat 60. Stworzono wówczas tajny oddział złożony z
więźniów, których umieszczono na tytułowej wyspie i poddano morderczemu, dwuletniemu treningowi. Zadaniem tego osobliwego komanda miała być likwidacja Kim Ir Sena, jednak w wyniku politycznej decyzji i ocieplenia stosunków z Północą, misja się ostatecznie nie odbyła. Oddział został przeznaczony do likwidacji, do której doszło w dramatycznych okolicznościach. Premiera w 2003 r. potwierdziła, że Koreańczycy chcą znać takie historie - był to pierwszy film, który zdobył 10-milionową widownię. Rozliczenie na ekranie wyprzedziło rzeczywistość – rodziny więźniów dostały odszkodowania dopiero w 2009 r.
fot. kadr z filmu "Silmido"
Pod koniec pierwszej dekady XXI w. stało się jasne, że Północ nie wykazuje chęci poprawy relacji. Nowy, konserwatywny rząd Południa skończył więc w 2010 roku ze „słoneczną polityką” i obrał ostrzejszą retorykę. Patriotyczne nastawienie wyczuć można w “Northern Limit Line” z 2015 r. Jest to oparta na faktach historia załogi statku patrolującego sporne wody Morza Żółtego, zaatakowanej przez okręt Północy w czasie mistrzostw świata w Korei i Japonii w 2002 roku. Patetyczną wymowę opowieści o obrońcach kraju podkreślają zamykające film dokumentalne zdjęcia prawdziwych bohaterów. Cenzura się nie opłaca
Zmiana rządu i kursu politycznego na prawo nie pociągnęła jednak za sobą gruntownej rewolucji w przemyśle filmowym. - Historia nowego kina koreańskiego jest historią sukcesu, zauważa Paquet. Nowy rząd nie wprowadził dużych zmian, bo politycy wyciągnęli wnioski z doświadczeń lat 70. i 80., kiedy cenzura i duża ilość regulacji znacznie osłabiły kinematografię. Rozumieją, że warto mieć mocny przemysł filmowy. Pewne rzeczy od czasów “Shiri” zmieniły się więc już na zawsze, a Północ została przez kino oswojona. Jak daleko przesunęła się granica tego, co można pokazać, widać np. w “Secretly, Greatly” z 2013 roku. Ekranizacja komiksu internetowego to młodzieżowa komedia, w której, żyjącego na Południu szpiega z Północy gra Kim Soo-hyun, popularny aktor telewizyjnych dram. To postać w 100% pozytywna.
Nie oznacza to, że nie ma dla koreańskich filmowców żadnych tabu. Pozostaje nim z pewnością stosunek do Japonii – okres kolonialny wciąż nie został należycie rozliczony, w kinie historycznym nie ma więc miejsca na „dobrych” Japończyków. Filmowcy mówią w tej kwestii jednym głosem, a widzowie podzielają ich punkt widzenia, o czym świadczy sukces wspomnianego już „Tygrysa” czy „Zamachu”, w których okupanci przedstawieni są negatywnie. Obecnie dużym zainteresowaniem w kinach cieszy się „Spirits’ Homecoming”, opowieść o dramacie kobiet do towarzystwa, zmuszanych do nierządu w japońskich domach publicznych dla żołnierzy.
O tym jak ważną rolę może pełnić kino patriotyczne świadczy największy frekwencyjny sukces w historii filmu koreańskiego; sukces, który nastąpił w tragicznych okolicznościach. 16 kwietnia 2014 r. zatonął płynący na wyspę Czedżu prom Sewoll. Po nieudolnej akcji ratunkowej zginęło 295 osób, w większości uczniów. Koreańczycy pogrążyli się w żałobie, tracąc ochotę na rozrywkę - kina opustoszały. Ostatecznie jednak to właśnie wprowadzony do kin w sierpniu film pomógł przełamać odrętwienie. “Admiral. Roaring Currents” to opowieść o najbardziej chwalebnym militarnym sukcesie w historii kraju. Pod koniec XVI w. tuzin koreańskich statków wygrał z zagrażającą krajowi znacznie liczniejszą flotą japońską; bitwa toczyła się na wodach, na których zatonął Sewoll. Kluczem do zwycięstwa był geniusz dowodzącego admirała Yi i jego zdolność do zmobilizowania załogi. Znakomicie zrealizowany, pełen patosu i patriotycznych uniesień film był właśnie tym, czego Koreańczycy potrzebowali - 17 mln sprzedanych biletów to rekord, który
długo nie zostanie pobity.
Ważną grupę filmów stanowią także te, które odnoszą się do ciemnej strony koreańskiej codzienności - trudne społecznie tematy często są brane prosto z pierwszych stron gazet i przerabiane na mocne thrillery. - Filmy takie mają potencjał do wywołania narodowych dyskusji, do których często włączają się politycy, mówi Paquet. Weźmy "Silenced", historię molestowania w placówce dla dzieci głuchoniemych. Ludzi ta historia wzburzyła, zaczęli komentować ją w Internecie, a politycy poczuli presję. Zaostrzyli więc prawo i skazali winnych. Inne przykłady to „The Unfair” o skandalu sięgającym wysokich szczebli władzy czy “Whistle Blower”, historia śledztwa dziennikarskiego, które doprowadziło do ujawnienia, że głośna na cały świat sensacja medyczna była cynicznym fałszerstwem. Co ciekawe, zauważa badacz, producentami tych filmów są czebole.
fot. kadr z filmu "The Unfair"
Historia sukcesu
Siedemnaście lat od premiery “Shiri” widać, że koreańskiej branży filmowej udała się w sztuka wyjątkowa. Widownia pokochała lokalne produkcje, których wcześniej się wstydziła, kino artystyczne świetnie sobie radzi w obiegu międzynarodowym. Ważne jest też to, że dzięki ciągłemu wracaniu do przeszłości kino pomaga uporać się Koreańczykom z traumami, rozliczać niełatwe fakty, a także naświetlać bieżące problemy społeczeństwa. Wśród filmów, które odniosły sukces odnaleźć można dzieła o skrajnie odmiennym wydźwięku; dopuszczanie do głosu różnych punktów widzenia pozwala na szerokie spojrzenie na historię i prowadzenie dyskusji, z której nikt nie jest wykluczony.
_**Marcin Krasnowolski**_