Filmy o pedofilii. "Tylko nie mów nikomu" to czubek góry lodowej
"Tylko nie mów nikomu" Tomasza Sekielskiego to film, jakiego w Polsce jeszcze nie było. Dokument ważny i potrzebny, ale pokazujący tylko jeden aspekt seksualnego wykorzystywania dzieci.
16.05.2019 18:11
Najgłośniejszy polski dokument ostatnich lat przez 5 dni zaliczył już ponad 17 mln odsłon w serwisie Youtube. Widownia powiększa się za sprawą emisji "Tylko nie mów nikomu" w Telewizji WP i jesteśmy przekonani, że film Sekielskiego będzie na językach jeszcze przez długi czas.
Ostatnim głośnym filmem o podobnej tematyce, który zdobył ogromne uznanie krytyków i widowni, był amerykański "Spotlight". Oscarowy obraz został wbrew pozorom doceniony nawet przez hierarchów z Watykanu.
"Spotlight" bazuje na prawdziwym śledztwie bostońskich dziennikarzy, poznających prawdę o skali pedofilii w amerykańskim Kościele. Odkryta liczba bezkarnych zwyrodnialców i ich ofiar była niewiarygodna, jednocześnie przerażenie budziły fakty wskazujące na działanie sprawnego mechanizmu do tuszowania zbrodni.
"Spotlight", w przeciwieństwie do "Kleru" Wojtka Smarzowskiego, który potraktował temat pedofilii sensacyjnie i anegdotycznie, był ważnym głosem w debacie na temat kościelnych zaniedbań, a czasami wręcz celowego działania na szkodę ofiar.
Niedawno w tej debacie pojawił się francuski wątek za sprawą filmu "Grâce à Dieu" ("Dzięki Bogu") Francoisa Ozona. Obraz zdobył Srebrnego Niedźwiedzia na tegorocznym Berlinale, jednocześnie wywołał ogromne oburzenie i doszło do próby zablokowania wprowadzenia go do kin. Dążył do tego ks. Bernard Preynat, którego rzekome przestępstwa stanowią kluczowy wątek filmu fabularnego Ozona.
Duchownego podejrzewa się o molestowanie przeszło 100 chłopców w latach 1971-1991 (wyrok jeszcze nie zapadł). Zdaniem Preynata, który nie przyznaje się do oskarżeń, film Ozona ignoruje domniemanie niewinności i może wpłynąć na postępowanie sądowe. Mimo tych zastrzeżeń sąd nie zablokował premiery filmu we francuskich kinach.
We wspomnianych filmach molestowanie dzieci służy pokazaniu nie tylko traumy ofiar, ale także kościelnych zaniedbań. Inaczej, bardziej osobiście do tego tematu podszedł Pedro Almodovar w swoim "Złym wychowaniu".
"To w wielu momentach zaskakujące, czasem irytujące dzieło mistrza, podsumowujące wiele osobistych i artystycznych obsesji Almodovara" – pisał "Hollywood Reporter" po festiwalu w Cannes 2004. Almodovar kręcił go przez 10 lat, a scenariusz był inspirowany młodością reżysera. Wątek seksualnego wykorzystywania młodych chłopców przez księdza jest mu szczególnie bliski, bo mieszkając w szkole z internatem poznał dwóch duchownych, którzy dopuszczali się takich czynów (on sam nie przyznał się do bycia jedną z ofiar).
Wątek wykorzystywania nieletnich pojawił się w wielu głośnych filmach fabularnych. Żeby tylko wspomnieć o ekranizacjach "Lolity" (bohaterka książki Nabokova miała 12 lat), "Czasie zabijania" (Samuel L. Jackson w roli ojca zgwałconej i zamordowanej 10-latki) czy niezwykle odważnym jak na lata 60. "Never Take Sweets from a Stranger" ("Nigdy nie bierz słodyczy od nieznajomego"). Ostatnio w myśl zasady, że najlepsze scenariusze pisze prawdziwe życie, powstał "Paterno" z Alem Pacino w roli tytułowej.
Joe Paterno był doskonałym trenerem futbolu amerykańskiego uniwersyteckiej drużyny Penn State Nittany Lions, której poświęcił 62 lata swojego życia. Stał się żywą legendą, wpływowym pracownikiem uczelni uwielbianym przez tysiące studentów, a zarazem antybohaterem seksualnego skandalu.
Wszystko przez byłego asystenta trenera, Jerry'ego Sandusky'ego, któremu postawiono 52 zarzuty związane z uwodzeniem i molestowaniem chłopców z jego fundacji. 9 lat wcześniej, gdy Paterno usłyszał, że jego podwładny był widziany z 12-latkiem pod prysznicem, zgodnie z protokołem zgłosił to wyżej do swojego przełożonego. Nikt jednak nie zawiadomił policji. Jedyne konsekwencje, jakie wyciągnięto względem Sandusky'ego, to zabranie mu kluczy do szatni chłopców i zakaz przyprowadzania podopiecznych jego fundacji na teren uczelni.
Traumatyczne przeżycia ofiar molestowania i wadliwy system przeciwdziałania takim sytuacjom inspirują kolejnych filmowców i dokumentalistów. Jednocześnie nie brakuje produkcji, które podchodzą do tematu nieco od drugiej strony. I wzbudzają zrozumiałe kontrowersje.
Tak było po premierze "Are all men pedophiles?" ("Czy wszyscy mężczyźni to pedofile?"). Dokument reklamowany hasłem "18 to tylko liczba" omawiał m.in. pojęcie pedofilii i hebefilii (seksualne preferencje dorosłych do kontaktów z osobami we wczesnym okresie dojrzewania, czyli 11-14 lat). Skupiał się na seksualizowaniu dzieci i nastolatków we współczesnym świecie itp.
Z kolei kanadyjski dokument "Ja, pedofil" przedstawiał historie dwóch mężczyzn, którzy wiedzą o swoim seksualnym pociągu do dzieci, ale cały czas tłumią to pożądanie. Choć zarzekają się, że nigdy nie molestowali nieletniego, to czują się zepchnięci na margines.