Flora Martinez: Nie chcę sugerować, że zabijanie jest czymś dobrym
Jest piękna i utalentowana. Urodziła się w egzotycznej i miejscami śmiertelnie niebezpiecznej Kolumbii. Już od 22 czerwca nareszcie pozna ją Polska widownia. Zjawiskowa Flora Martinem wcieli się w postać Rosario Tijeras, kultowej w całej Ameryce Łacińskiej książkowej bohaterki której popularność skłoniła producentów do stworzenia filmu.
Jaka jest najbardziej ujmująca cecha Rosario Tijeras?
Myślę, że zarówno dla każdej aktorki, jak i dla każdej kobiety w ogóle, zetknięcie się z duchem Rosario byłoby pouczającym doświadczeniem. Każda kobieta nosi ją w sobie. Rosario zdecydowała, że nie będzie niczyją ofiarą, że nie będzie nawet ofiarą swojego własnego życia. Posiada niezwykłą siłę charakteru. Ale urzeka mnie również druga strona jej osobowości – wrażliwość i bezbronność. To postać, która pozwala aktorce na pokazanie bardzo różnorodnych emocji.
Rosario w bardzo młodym wieku zostaje płatną zabójczynią. W jaki sposób udało ci się wzbudzić w widzach tak ogromną sympatię do niej?
Sądzę, że jej uczciwość wobec życia jest godna uwagi. Oczywiście nie chcę sugerować, że zabijanie jest czymś dobrym, ale postaci Rosario nie należy osądzać tylko z jednego punktu widzenia. Rosario dorastała w skrajnej biedzie, podobnie, jak wszyscy ludzie, którzy rodzą się w slumsach Medellin. Miejsce narodzin determinuje jej całe późniejsze życie. Jedynym i najważniejszym celem jest przeżyć. Rosario kurczowo trzyma się życia. Zabija, ale i kocha.
Co łączy cię z Rosario?
Myślę, że bardzo wiele. W pełni identyfikuję się z pasją, z którą Rosario odczuwa i kocha. Nie posiadam być może jej szorstkości, ale to cecha, która wykształca się na podstawie indywidualnych relacji ze światem. Rosario została zgwałcona w wieku 13 lat i to wpłynęło na charakter jej relacji z ludźmi i ze światem. Tak naprawdę jest silna i twarda z powodu swojej bezbronności i wrażliwości. To jej tarcza obronna...
Które z cech charakteru Rosario miały szczególny wpływ na budowanie przez ciebie tej postaci?
Rosario to kobieta, jakich wiele można spotkać i w Meksyku, i w Hiszpanii. Postać tę stworzył kolumbijski pisarz Jorge Franco, który za tło akcji wybrał bliskie i znane mi biedne przedmieścia Medellin. To miejsce, z którym jestem związana. Podziwiam wszystkie te kobiety, które potrafią tam żyć. Biorą po prostu los w swoje ręce i idą przez życie z tym, co mają. Ich losy to odzwierciedlenie siły, która tkwi w kobietach w ogóle. Historia podobna do historii Rosario mogłaby się zdarzyć w każdym innym miejscu na ziemi.
Jak wyglądała Twoja współpraca z reżyserem Emilio Maille?
Już na samym początku okazało się, że odczuwamy bardzo podobnie. Emilio jest niezwykle wrażliwy i dzięki temu potrafił wydobyć ze mnie to, co najlepsze.
Jakie oczekiwania wiążesz z wejściem filmu na ekrany?
Mam nadzieję, że kobiety będą identyfikować się z Rosario, że odbiorą ją podobnie do tego, jak odebrałam ją ja. Powieść Franco jest piękna; fascynuje w niej nie tylko postać samej Rosario, ale również to, w jaki sposób odbierają ją inni bohaterowie. Jedną z największych zalet filmu jest oddanie społecznego tła wydarzeń, które w powieści ustępuje nieco miejsca historii miłosnej.