Trwa ładowanie...
d1wikth
14-02-2014 12:49

#futuromans

d1wikth
d1wikth

W niedalekiej przyszłości panaceum na samotność mogą być programy komputerowe, które mogą nam towarzyszyć 24 godziny na dobę. Zainstalowane w smartfonach, będą nam mówić przez słuchawkę dzień dobry i dobranoc, organizować dzień, umawiać na spotkania – z czasem staną się dla nas być może ersatzami realnych partnerów. O ułudzie takiej wizji opowiada Spike Jonze w swoim najnowszym, słodko-gorzkim, melancholijnym komediodramacie „Ona”.

Film jest dalekim krewnym „Zakochanego bez pamięci” Michela Gondry’ego – choć wizje przyszłości snute przez Jonze’a są po prostu stuningowaną współczesnością, w odróżnieniu od rozbuchanych, surrealnych fantazji twórcy „Jak we śnie”. Wspólny dla obu filmów jest równocześnie ironiczny i nostalgiczny klimat. Tam również mieliśmy bohatera, który nie mógł się pogodzić z finałem związku, który miał być „tym na zawsze”. Remedium dla Theodora Twombly’ego (fantastyczny Joaquin Phoenix)
jest jednak nie skasowanie pamięci, a rozpoczęcie nowej relacji. Twombly żyje w zatomizowanym świecie. Wszyscy poruszają się po Los Angeles niedalekiej przyszłości (granego w rzeczywistości przez Szanghaj), niczym simsi w popularnej grze. Postaci snują się samotnie w wiecznie lekko przymglonym, południowym słońcu, przyklejeni do słuchawek. Rzeczywistość w „Jej” wygląda jak wycięta z reklamek telefonii komórkowej. Nie oglądamy więzi międzyludzkich – większość rozmów (a nawet współżycie) odbywa się przy pomocy środków komunikacji Jedyna
styczność prawdziwym człowiekiem dla Theodora to relacja z sąsiadką (Amy Adams). Bohater pracuje w firmie zajmującej się pisanie miłosnych listów na zlecenia – jego zadanie to wczuwanie się w zleceniodawców i tworzenie romantycznych, ujmujących tekstów. Czyli fałszowanie.

Takim samym jednak, wygenerowanym sztucznie uczuciem zostaje uwiedziony przez Samanthę (Scarlett Johansson), wyposażony w sztuczną inteligencję emocjonalną system operacyjny, który pewnego dnia instaluje. Samantha czuje, myśli i uczy się jak człowiek – słysząc głos Johansson zamknięty o zdumiewającej rozpiętości emocji, nie możemy odpędzić od siebie myśli, że po drugiej stronie słuchawki znajduje się realna osoba – a ci, którzy głos Scarlett rozpoznają w mig, a ufam, że będzie ich większość – dodatkowo zobaczą seksowną blondynkę o anielskim ciele.

Jonze prowadzi ewolucję romansu w sposób klasyczny – od pierwszych, nieśmiałych rozmów, poprzez kryzysy aż po nieuchronne rozstanie. Samantha jest jednocześnie dobrze przez nas rozpoznana (nie tylko z uwagi na popularność gwiazdy, która użycza jej głosu) i stanowi tajemnicę. Program, który zainstalował Theodor jest przecież rodzajem eksperymentu. Nikt nie wie, w co sztuczna inteligencja w tej formie się koniec końców rozwinie.

d1wikth

Końcówka filmu – dość przewidywalna i trochę zbyt sentymentalna, rozczarowuje, ale wcześniej jest znakomicie. Phoenix i Johansson (jakim cudem żadne z nich nie ma nominacji do Oskara?) tworzą najlepszy romansowy duet od lat. Osadzając historię w niedalekiej przyszłości Jonze nie omieszka poczynić kilku żartów odnośnie relacji międzyludzkich – najlepsze są te z seks telefonem i ludzkim surogatem dla Samanthy.

Dzięki rozsadzaniu melodramatycznego kośćca ironią i ciepłym humorem, „Ona” nie jest po prostu ponurą wizją upadku więzi międzyludzkich w przyszłości, ale ubraną w lekko futurystyczne szaty dobrze znaną opowieścią o nietrwałości uczuć. W końcu nic nie jest wieczne, nawet system operacyjny. 8/10

d1wikth
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1wikth