Gdzie jest Lisa?
Oj, nie miał pomysłu na swój film Richard Eyre. Zaskakujące to o tyle, że poprzednie jego doknanie, "Notatki o skandalu", cechuje się nienagannym rzemiosłem i wytrawną dramaturgią. Tutaj zabrakło obu czynników - historia mężczyzny poszukującego kochanka swej zaginionej żony ani nie grzeszy przenikliwością, ani nie imponuje strukturą. To raczej bezkształtna pulpa gatunkowych zagadnień, aniżeli historia pełną gębą. Pośród porozrzucanych tu i ówdzie narracyjnych tropów prym wiodą thriller i melodramat, ale "Niewinna" z ich zespolenia nie czyni bynajmniej ciekawej mieszanki.
Eyre wyraźnie kluczy - przerzuca swojego bohatera (w głównej roli Liam Neeson)
z miejsca na miejsce, z jednej strony zmuszając go do polubienia latynoskiego kochanka (Antonio Banderas)
żony, z drugiej pozwalając mu odzyskać utraconą miłość do kobiety, która już nie wróci. Po Lisie (Laura Linney w retrospekcjach) zostały tylko wspomnienia - kolor jej szpilek, zdjęcia z hotelowego pokoju, zapamiętany uśmiech, zapach... Ale sięgając po założenia znane z "Wiernego ogrodnika" Waltera Sallesa, reżyser "Niewinnej" wbija sobie samobója. Podobnego ładunku emocjonalnego nie udaje mu się osiągnąć z prostego względu - scenariusz wypełniony jest licznymi dłużyznami i logicznymi niekonsekwencjami.
Nie pomaga trójka markowych aktorów. Liam Neeson miota się po rozmaitych sceneriach, ale nie jest w stanie zbudować wiarygodnej postaci, postać Laury Linney cierpi z braku miejsca, a pogrywający z wizerunkiem macho Antonio Banderas jest tak długo ciekawy, jak długo reżyser ma pomysł na jego zagospodarowanie, czyli przez około pięć minut. Nie jest dobrze. Przejmująca i perspektywiczna melodrama z każdą minutą zamienia się w niegramotną wiązkę telewizyjnych banałów. W takiej sytuacji, nawiązując do dziwacznego polskiego tytułu (oryginalny to "Inny mężczyzna"), kogoś do winy trzeba jednak pociągnąć.