Steven Soderbergh i George Clooney to artyści, których nazwisko przez większość widzów kojarzone jest z dużymi, kosztownymi produkcjami. Jednak Ci dwaj Panowie nie stronią również od niskobudżetowych projektów, z których jeden - Welcome to Collinwood, możemy właśnie oglądać na naszych ekranach.
Obraz jest nową wersją klasycznej włoskiej komedii "I Soliti Ignoti" z 1958 r. i opowiada historię grupy nieudaczników, mieszkańców biednego, robotniczego miasta Collinwood, którzy postanawiają szybko się wzbogacić i okraść sejf należący do miejscowego jubilera. Oczywiście, jak to zwykle w tego rodzaju filmach bywa, sam skok nie okaże się tak prosty, jak początkowo planowano, a nasi bohaterowie padną ofiarami serii nieoczekiwanych zdarzeń, które będą powodem do mniejszych, bądź większych wybuchów śmiechu.
Welcome to Collinwood to chyba jeden z najmniej oryginalnych filmów, jaki ostatnimi czasy zagościł na naszych ekranach. Fabuła jest wtórna, przewidywalna, a wszystkie gagi bez wyjątku widzieliśmy już wcześniej w kinie bądź programach Benny Hilla. Mimo to ogląda się go całkiem przyjemnie, a im bliżej końca tym więcej śmiechu.
Zasługa w tym aktorów, którzy robią co mogą, żeby uratować przeciętny scenariusz autorstwa braci Russo. Mnie osobiście najbardziej przypadli do gustu Michael Jeter, w roli 'mało apetycznego' Toto oraz George Clooney, który zagrał niewielką rolę polskiego emigranta Jerzego - specjalisty od 'alternatywnego' otwierania sejfów.
Welcome to Collinwood to jeden z tych filmów, które można obejrzeć, ale na które nie trzeba koniecznie wybierać się do kina. Wybór pozostawiam więc Wam. Jeśli macie ochotę na niewybredną, miejscami obleśną i niezbyt mądrą komedię idźcie śmiało do kina, jeśli nie należycie do fanów tego rodzaju produkcji poczekajcie na premierę wideo.