Grażyna Wolszczak: Jedna z najpiękniejszych polskich gwiazd kończy 57 lat
07.12.2015 | aktual.: 22.03.2017 16:46
Grażyna Wolszczak, uważana za jedną z najpiękniejszych polskich gwiazd, aktorką tak naprawdę została przez przypadek, idąc za radą koleżanki. I choć w swojej karierze przeżywała zarówno wzloty, jak i upadki, nigdy nie żałowała podjętego wyboru – choćby dlatego, że to właśnie w teatrze poznała swojego przyszłego męża, aktora Marka Sikorę.
Grażyna Wolszczak, uważana za jedną z najpiękniejszych polskich gwiazd, aktorką tak naprawdę została przez przypadek, idąc za radą koleżanki. I choć w swojej karierze przeżywała zarówno wzloty jak i upadki, nigdy nie żałowała podjętej decyzji – choćby dlatego, że to właśnie w teatrze poznała swojego przyszłego męża, aktora Marka Sikorę.
Uchodzili za parę idealną, świetnie się dogadywali, oboje wspierali swoje kariery i nigdy nie zazdrościli sobie sukcesów. Rodzinną sielankę przerwała niespodziewana śmierć Sikory. Musiało minąć wiele lat, nim Wolszczak poczuła się gotowa na nową miłość.
Aktorka z przypadku
Urodziła się 7 grudnia 1958 roku w Gdańsku, jako córka higienistki i inżyniera budowlanego.
O aktorstwie długo nie myślała. Po maturze planowała iść na psychologię, ale kiedy nie została przyjęta, posłuchała rady koleżanki i zapisała się do studium aktorskiego wrocławskiego Teatru Pantomimy Henryka Tomaszewskiego.
Aktorstwo wkrótce pochłonęło ją do tego stopnia, że nie wyobrażała sobie innej ścieżki kariery. W 1978 r. rozpoczęła studia na Wydziale Aktorskim Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej Warszawie. Dyplom otrzymała w 1983 roku.
''Daj spokój z takim palantem''
Na początku nic nie wskazywało na to, że straci głowę dla Marka Sikory.
Aktor, który popularność zdobył już jako nastolatek, dzięki rolom w „Końcu wakacji” i „Szaleństwie Majki Skowron”, przez lata był obiektem westchnień młodych dziewczyn. Ona jednak, jako jedna z nielicznych, nie przepadała za Sikorą, twierdziła bowiem, że jest „za ładny”.
Kiedy spotkała go wiele lat później w teatrze, również nie żywiła do niego ciepłych uczuć.
– Był chłopakiem mojej koleżanki. Kiedy rozstał się z nią, pocieszałam ją , mówiąc: „Daj spokój z takim palantem” – cytuje słowa aktorki "Na żywo".
Czas szczęścia i harmonii
Z czasem jednak zaprzyjaźnili się, a wreszcie przyjaźń przerodziła się w coś więcej.
– Ciągle za ładny był na mój gust. Dopiero po jakimś czasie spojrzałam na niego inaczej. Spodobał mi się, jak przybyło mu kilka zmarszczek. Dwa lata później wzięliśmy ślub – cytuje słowa Wolszczak "Na żywo".
Pobrali się w marcu 1986 roku. Potem przenieśli się do Warszawy, gdzie Sikora rozwinął swoją reżyserską karierę. Zaczęli budować dom,* w którym planowali spędzić resztę życia.* Trzy lata po ślubie na świat przyszedł ich syn Filip. Wydawało się, że wszystko układa się po ich myśli.
* - To był czas naszego szczęścia i harmonii* – mówiła Grażyna Wolszczak w "Życiu na gorąco". - Filip przyszedł na świat w idealnym momencie. Byłam bezrobotna. Miałam 30 lat i mogłam się poświecić macierzyństwu. Zawodowe sukcesy odnosił mąż, a ja mu kibicowałam.
Koniec sielanki
Ale sielanka nie trwała wiecznie. Pojawiły się problemy finansowe i małżonkowie zostali zmuszeni do opuszczenia swojego ukochanego domu. A potem wydarzyła się prawdziwa tragedia...
- Wybudowaliśmy dom, za radą mojej koleżanki, która twierdziła, że to nic wielkiego: sprzedać mieszkanie, wziąć kredyt i postawić dom– mówiła Wolszczak w "Echu Dnia". - My tak zrobiliśmy, bo ja w to uwierzyłam. Oczywiście nie było to takie proste i kiedy okazało się, że nie bardzo nas stać na wyposażenie i utrzymanie tego domu, postanowiliśmy go na kilka lat wynająć. Z trudem przekonałam do tego Marka, który już przyzwyczaił się do palenia w kominku, grabienia trawnika i innych tym podobnych prac. I właśnie w takiej chwili, kiedy dom był wynajęty, a my szukaliśmy mieszkania dla siebie, dostałam telefon, że Marek nie żyje.
''Nie było we mnie buntu''
W lipcu 1996 roku Sikora pojechał na wieś odwiedzić swoich rodziców. Tam aktor, cieszący się do tej pory świetnym zdrowiem, doznał udaru mózgu. Zmarł 22 lipca. Miał zaledwie 37 lat.
- Nie było we mnie buntu, raczej zdziwienie. Wiedziałam, że muszę się z tym dramatem zmierzyć* – cytuje słowa Wolszczak magazyn "Świat i ludzie". *- Po śmierci Marka zrozumiałam, że jeśli pogrążę się w rozpaczy, to trudno będzie potem wrócić do normalności. Całą energię skierowałam na stworzenie synowi normalnego życia, by jak najmniej odczuł stratę.
- Wiedziałam, że dla naszego syna muszę żyć tak, jakby ta tragedia nigdy się nie wydarzyła- mówiła w "Życiu na gorąco".
Ale nigdy nie zapomniała o swoim zmarłym mężu.
* - W naszym domu Marek jest jakoś obecny* – dodawała. - Nie unikamy rozmów na jego temat.
List do pana Boga
Musiało minąć wiele lat, nim Wolszczak uznała, że znów jest gotowa na miłość.
- Zrozumiałam, że nie chcę być sama. I napisałam list do pana Boga z zamówieniem na seksownego monogamistę. Jakiś czas potem fotograf z agencji pokazywał mi zdjęcia. Nagle patrzę: Czarek Harasimowicz! Znałam go z dawnych czasów, z Wrocławia– wspominała w "Gali".
* - Kiedyś graliśmy w jednym filmie, nawet całowaliśmy się służbowo. Odnowili kontakt, ale dopiero po roku coś między nimi zaiskrzyło*.
* – Zawsze miałam niezawodny instynkt do właściwych facetów. Po paru miesiącach zaproponowałam Czarkowi, żeby się do mnie wprowadził– chwaliła się. - Wierzę, że nasze spotkanie było nieuchronne, choć tak naprawdę mogło skończyć się tylko na miłych pogaduchach przy kawie* – dodawała w "Rewii". - Mogliśmy się zwyczajnie przegapić… A tak się, na szczęście, nie stało. (sm/mn)