Gregory Tyree Boyce nie żyje. Aktor "Zmierzchu" miał 30 lat
Gregory Tyree Boyce zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach w Las Vegas. W mieszkaniu znaleziono ciało byłego aktora i jego dziewczyny.
Gregory Tyree Boyce jako nastolatek zagrał w hicie "Zmierzch", ale nie poszedł za ciosem i nie związał swojej przyszłości z aktorstwem. Mężczyzna działał w branży gastronomicznej i szykował się do rozkręcenia nowego biznesu, o czym mówiła jego matka. To ona potwierdziła smutną wiadomość, choć nie skomentowała zagadkowych okoliczności zgonu syna.
Obejrzyj: Gwiazdy, które zmarły na koronawirusa
- Jako rodzina Gregory'ego Boyce'a jesteśmy w ogromnym smutku po naszej stracie. Był ojcem, synem, wnukiem, bratem, wujkiem i przyjacielem. Był dla nas wszystkich światłem i jego śmierć nas bardzo zasmuciła – mówił krewny byłego aktora.
Lisa Wayne, matka Boyce'a, mówiła, że syn był kucharzem i planował otworzyć restaurację West Wings. Opracował różne smaki skrzydełek kurczaka i ponazywał je na cześć znanych raperów z zachodniego wybrzeża, takich jak Snoop Dog, Kendrick Lamar, Roddy Ricch, The Game. "Był na drodze do czegoś wielkiego i to było jego pasją".
Jak dowiedział się portal TMZ, ciało 30-latka i jego dziewczyny zostało znalezione w ich mieszkaniu w Las Vegas. Przyczyna zgonu pozostaje niejasna.
Gregory Tyree Boyce zagrał w 2008 r. w młodzieżowym hicie "Zmierzch". Wcielił się w postać Tylera Crowleya, chłopaka ze szkoły Belli, którą nieomal zmiażdżył swoim samochodem. Wtedy jednak do akcji wkroczył błyszczący wampir Edward. Osłonił ją swoim ciałem i nadnaturalne zdolności.
Po tym epizodzie Boyce wrócił do aktorstwa dopiero w 2018 r., grając w krótkometrażówce "Apocalypse".