Hirokazu Koreeda: Punktem wyjścia była moja relacja z córką
*Ryota Nonomiya ma wszystko, czego może pragnąć japoński mężczyzna – pozycję, pieniądze i perspektywy, a także zdolnego syna i skromną, posłuszną żonę. Pewnego dnia mężczyzna dowiaduje się, że mały Keita nie jest jego biologicznym dzieckiem: w wyniku szpitalnej pomyłki jego potomka wychowuje inna rodzina... Tak zaczyna się powolny proces rekonstrukcji rodzinnych więzów, który szybko wymyka się spod kontroli. Który syn jest "bardziej mój"? Co znaczy "kochać"? Wreszcie: "kim jestem"? Pojawia się coraz więcej pytań na które brak odpowiedzi.*
09.06.2014 13:46
Film Hirokazu Kore-edy zdobył Nagrodę Jury w Cannes, a przewodniczący komisji Steven Spielberg kupił prawa do amerykańskiego remake'u. Polscy widzowie będą mogli oglądać film już od 13 czerwca.
Hirokazu Koreeda: ...Czyli oglądając film, miała pani wrażenie, że przedstawione w nim rodziny różnią się od tych, które zna pani ze swojego otoczenia?
Anna Tatarska: Tak czuję. W bliższym mi, nazwijmy go, „zachodnioeuropejskim” modelu, kwestie więzów krwi, ciągłości rodu czy honoru rodziny nie są aż tak podstawową kwestią, jak w świecie pana filmu.
Japończycy, i zdaje się także Koreańczycy, są wyjątkowo przywiązani do znaczenia więzów krwi. Linia dziedziczenia, rodowód, przechodzi zawsze na najstarszego syna, który staje się tym samym bardzo ważną figurą w rodzinie i w ogóle w społeczeństwie. To wzmacnia też rolę mężczyzn. W moim domu rodzinnym mamy butsudan - taka małą kapliczkę, jaką widzimy też w filmie, tam się modlimy. W środku, na zdjęciu, zapisana jest data śmierci mojego dziadka, jego ojca, jego dziadka, pradziadka... pamięć trzech czy czterech pokoleń mężczyzn jest uczczona w ten sposób.
Pan jest, zdaje się, najstarszym dzieckiem swoich rodziców?
Nie, za to mam dwie starsze siostry, więc ponieważ jestem jedynym chłopcem, to wiek nie ma znaczenia, bo jestem właśnie najstarszym synem. Jestem żonaty i mamy dziecko, ale to córka, więc pojawia się duży problem: kiedy wyjdzie za mąż, czy to jej mąż wejdzie do naszej rodziny, czy on i córka zostaną z jego rodziną? Bezpośrednia kontynuacja rodu, przekazywanie rodowodu przez najstarszego syna jest niezwykle istotne w japońskiej kulturze.
W swoich filmach często czerpie pan z osobistych doświadczeń. Czy „Jak ojciec i syn" także ma korzenie w pana wspomnieniach i historii?
W przypadku „Jak ojciec i syn” punktem wyjścia była moja relacja z córką. Z powodu rytmu, jakim toczy się moje życie, często nachodzą mnie myśli o naturze rodziny. Zastanawiam się, czy relacja rodzica i dziecka ustanawiana jest tylko na podstawie pokrewieństwa, czy raczej kształtowana na przestrzeni czasu... Te myśli bardzo często do mnie wracają. W filmie pobrzmiewają także wyraźne echa mojej własnej relacji z ojcem.
Zbudował pan złożonych świat rodzinnych relacji, gdzie bardzo ważną rolę odgrywają uczucia na tytułowej linii ojciec-syn. Jak dojrzewał ten pomysł?
Zacząłem od głównej postaci, ojca Keity, Ryoty. Jest w nim jakieś skrzywienie, pęknięcie, wyczuć można ślad wspomnienia lub wydarzenia z przeszłości, które go naznaczyło. Zacząłem się zastanawiać, jakiego musiał mieć ojca, kto mógł spowodować,że Ryota nie jest typowym, miłym facetem, jest w nim jakaś tajemnica. Tak powstały postaci Ryoty i jego ojca. Jeśli chodzi natomiast o Yudai, czyli "drugiego ojca", to chciałem stworzyć postać, która będzie stała w opozycji do głównego bohatera, będzie takim jego przeciwieństwem.
Główny bohater, Ryota, próbuje ustalić, który z jego synów jest „bardziej jego” - ten wychowany czy ten rodzony. Ale to też, a może nawet bardziej zmagania z samym sobą?
Dla mnie najciekawsze było przejście od męskości do ojcostwa. Chciałem zgłębić postać głównego bohatera, osoby, która na pozór ma wszystko. A potem, jedna po drugiej, odbieram mu te rzeczy, które zdobył. Znika pewność siebie, Ryota traci pracę o którą tak zabiegał a żona, która dotąd słuchała go we wszystkim, zaczyna się od niego oddalać... Chciałem zobaczyć, jak zachowa się główny bohater, nagle pozbawiony tego wszystkiego? Kiedy to, co uważał w swoim życiu za pewne, znika, ten dorosły mężczyzna po raz pierwszy konfrontuje się z życiem naprawdę samodzielnie.
Konieczność redefinicji doświadczenia ojcostwa redefiniuje też pojęcie męskości.
Nie chcę pod żadnym pozorem zbyt konkretne niczego nazywać czy określać. Ale gdybym miał powiedzieć, jak ja widzę wydarzenia w filmie, to opisałbym to tak: główny bohater widzi swoje dziecko jako własność, przedmiot, który posiada. I nagle sytuacja się odwraca. Dziecko zaczyna mieć własna wolę, uczucia. I w tym momencie, kiedy perspektywa z jakiej Ryota widzi syna się zmienia, wtedy mężczyzna dojrzewa.
Co dzieje się w tym przełomowym momencie?
Jest w filmie taka scena: Ryota ogląda zdjęcia i filmiki nakręcona przez syna i widzi samego siebie oczami dziecka. Co naprawdę dzieje się w tej chwili? Coś ważnego, ale nie jestem pewny, czy chcę choćby próbować szukać odpowiedniego słowa. To nie jest moje zadanie. Ale to na pewno moment zwrotny w jego przemianie. Tak jak chwila, w której znajduje pod poduszka kanapy łodyżkę od papierowego kwiatu, który jego syn zrobił mu na dzień ojca. To i sytuacja, gdy przegląda na aparacie zdjęcia zrobione przez synka, to są moje własne wspomnienia. Były to doświadczenie o wielkiej, choć nie do końca zrozumiałej, mocy.
Dwie pokazane w pana filmie rodziny bardzo się różnią, ma to oczywiście uzasadnienie w scenariuszu. Na ile ta różnica ma się do podziałów funkcjonujących w Japońskim społeczeństwie?
Mimo, że różni ich zasobność portfela i ilość dzieci, to różnica między tymi rodzinami nie ma natury klasowej. Oni mają po prostu inne podejście do życia i priorytety. Dawno temu ojciec Ryoty, pochodzący z przeciętnej, normalnie sytuowanej rodziny, bardzo chciał wspiąć się wyżej w społecznej hierarchii. To się nie udało, jego próba zarobienia większych pieniędzy się nie powiodła. Dlatego Ryota, jego syn, ma w sobie wiele frustracji. Za żadne skarby nie chce wracać tam, dokąd musiał wrócić jego ojciec, gdy próba wzbogacenia się spaliła na panewce. A potem pojawia się ta druga rodzina, rodzina Saiki. Nie maja pieniędzy, ale są bardzo szczęśliwi. To się mu nie podoba. Ta niechęć to trochę tak, jakby mówił: „byłem tam, teraz jestem tu i nie dam sobie wmówić, ze tam było lepiej"! W filmie konfrontują się dwaj ojcowie: Ryota, czyli osoba, która marzyła o przejściu do wyższej klasy i Yudai, który pokazuje, że ta klasa, z której oboje pochodzą, potrafi dać bardzo satysfakcjonujące życie.
Czy przemożna potrzeba posiadania, otaczania się przedmiotami, której główny bohater musi się wyzbyć, by odnaleźć się w nowej sytuacji, to choroba tocząca współczesną Japonię?
W Japonii jest wiele osób, które przypominają głównego bohatera i równie dużo takich, które aspirują do osiągniętego przez niego statusu. Ale nie sądzę, by akurat oni widzieli to jako problem społeczny. Na pewno ważną składową opisywanej przez panią sytuacji jest koncepcja nuklearnej rodziny, którą tworzą tylko rodzice i dziecko. Dziś ludzie czują się luźniej związani z rodziną, rozumiana w sposób tradycyjny, jako wielopokoleniowy twór, gdzie dzieci i dziadkowie mieszkają razem. Taka formuła zanika i jest to niekiedy postrzegane jako problem społeczny w Japonii. Ale sam sposób, w jaki żyje Ryota jest czymś, czego większość osób by mu zazdrościło.
Otoczony przedmiotami, ale samotny.
Też tak uważam. Myślę, że jest przeraźliwie samotny.
Oryginalny tytuł filmu, Soshite Chichi ni Naru znaczy, w luźnym tłumaczeniu "...i wtedy staje się ojcem". Który tytuł - ten, czy międzynarodowy, „Like father, Like son" (pl. „Jak ojciec i syn") wydaje się Panu lepiej oddawać sens pana filmu?
Te tytuły są różne, ale oba mi się podobają, są bliskie memu sercu. Japoński tytuł jest dobry, bardzo przejrzysty. Daje widowni klarowny przekaz odnośnie tematu filmu i kierunku, w jakim ten zdąża. Ale czy jest to mój ulubiony tytuł? Trudno powiedzieć, bo to producent go wybrał, uważając, że sprawdzi się w Japonii. Ale jednocześnie odczuwam dużą sympatię do tytułu międzynarodowego. Daje widowni większą dowolność. W tym przypadku to oni podejmują decyzję o czym jest tak naprawdę snuta przeze mnie opowieść.