Hołd znanego reżysera dla homoseksualistów
Oddając hołd homoseksualistom, prześladowanym przez wieki i mordowanym w hitlerowskich obozach koncentracyjnych, znany włoski komik i reżyser Roberto Benigni wzruszył we wtorek widzów swym występem na festiwalu piosenki w San Remo - pisze środowa włoska prasa.
Gazety kładą nacisk na wielkie emocje i poruszenie, jakie wywołał finał jego 20-minutowego monologu, który oglądało w telewizji RAI 15 mln widzów.
"Wszyscy spodziewali się, że będą śmiać się do rozpuku, tymczasem występ Roberto Benigniego zakończył się wzruszeniem" - podkreśla "La Repubblica".
Gazeta przypomina, że po serii żartów z premiera Silvio Berlusconiego i opozycyjnej centrolewicy, komik zdecydowanie zmienił ton mówiąc: "Czy jest jeszcze ktoś, kto myśli, że homoseksualiści są poza planem Bożym po tym wszystkim, co nam dali?".
"Byli torturowani, zabijani dlatego, że kochali" - powiedział Benigni przypominając falę prześladowań, jakich ofiarami padali.
"Kiedy jest miłość, wszystko staje się wielkie. Nie wyginie rasa, jak niektórzy myślą" - dodał aktor. Podkreślił, że "miłość dodaje większej otuchy niż wiara" i powtarzał, że "tylko głupota jest grzechem". Swój monolog w obronie praw gejów do godnego życia zakończył przejmującą - jak się ocenia - pełną zaangażowania interpretacją obszernego dramatycznego listu Oscara Wilde'a, napisanego w więzieniu do swego przyjaciela.
"Publiczność oszalała, wzruszenie zapanowało na widowni" - relacjonuje "La Repubblica".
O "wzruszeniu" pisze również "Corriere della Sera" zauważając, że Benigni zabrał głos w polemice na temat homoseksualistów, która zdominowała pierwszy dzień festiwalu w związku z zaprezentowaną w San Remo konkursową piosenką "Luca był gejem" w wykonaniu Giuseppe Povii.
Utwór ten od kilku miesięcy jest przedmiotem wielkich polemik we Włoszech, gdyż zdaniem stowarzyszeń gejów lansuje tezę, że można "wyjść z homoseksualizmu". Dlatego na widowni pojawił się historyczny przywódca włoskich gejów, były deputowany Franco Grillini, by zaprotestować przeciwko piosence.
Z wielkim uznaniem o występie Benigniego pisze "Il Giornale" zwracając uwagę na podniosłość jego słów oraz owację na stojąco, z jaką go przyjęto.