Honorata Witańska: Karp na śmietanie musi być
Boże Narodzenie to szczególny czas. Najpierw stanie w kilometrowych kolejkach po kiszoną kapustę i karpia, sprzątanie, dekorowanie, a potem zasłużony odpoczynek. Honorata Witańska, serialowa Magda Zwoleńska z "Barw szczęścia", właśnie ten rytuał uwielbia.
Święta kojarzą się z „obżarstwem”, wypoczynkiem i czasem spędzonym z rodziną. Aktorka przyznaje, że u niej w domu nie ma taryfy ulgowej. Zapytana o to, jak wyglądają przygotowania, odpowiada wprost.
Z czym kojarzą Ci się Święta?
Z obżarstwem! Leżę, jem i spędzam czas z rodziną.
A jak wyglądają Twoje przygotowania do Wigilii?
Bardzo standardowo: Karp pływa w wannie, ubieram choinkę, siekam, gotuję, sprzątam… Typowe kobiece zadania. Przed Świętami nie wolno mi odpoczywać. Jak się obijam, dostaję po uszach (śmiech).
Lubisz stać w kilometrowych kolejkach po kiszoną kapustę?
Uwielbiam, to część Świąt! Czuję wtedy, że żyję (śmiech). Ale największą przyjemnością jest kupowanie i dawanie prezentów. Czasem już na parę miesięcy wcześniej wiem, co kupić bliskim pod choinkę.
A choinka… żywa?
Świeża i pachnąca! Choć raz nas oszukano - i sprzedano ciętą choinkę w donicy. Jakież było nasze zdziwienie, gdy tuż po Wigilii uschła…
Na wigilijnym stole nie może zabraknąć…?
Karpia w śmietanie na zimno. To taka nasza tradycyjna, rodzinna potrawa. Tato świetnie gotuje i składniki tego przysmaku zna tylko on. A karpiowi zawsze towarzyszy bułka z piekarnika, taka gorąca, chrupiąca…
Oprócz tego są wszystkie standardowe potrawy: grzybowa z makaronem, barszcz, kompot z suszu - którego nigdy nie dotykam. A na deser makówki.
Makówki?
Taki słodki przekładaniec. Najpierw trzeba pokroić bułkę, na nią sypie się zmielony drobny mak, na mak bakalie i zalewa się to gorącym, ciepłym mlekiem z cukrem waniliowym. I następna warstwa. Jest bardzo smakowite! Wspominasz szczególnie którąś z Wigilii?
Tak, z różnych etapów życia zapamiętałam kilka zdarzeń. Raz mojemu dziadkowi utkwiła w gardle ość i tak potężnie się zakrztusił, że zrobiło się niebezpiecznie… Po tym wypadku, brat nie wziął ryby do ust przez trzy lata!
Inne wspomnienie dotyczy ogromnego campingu dla lalek Barbie. To było coś niesamowitego, gdy go dostałam. Wtedy takie prezenty kupowało się w Peweksie. Pamiętam wielkie pudło owinięte papierem w obłoczki, zrywanie tego papieru - i delektowanie się chwilą niecierpliwości, co też będzie w środku… Parę dni składaliśmy to różowe cudo!
Z ostatnich Świąt pamiętam chwilę, w której daliśmy z bratem pod choinkę rodzicom psa, czarnego labradora. Chcieliśmy, by mieli na kogo przelewać uczucia macierzyńskie, gdy nas w pobliżu nie ma… (śmiech). Wszyscy od razu się w tym psiaku zakochali!
Kto w dzieciństwie przynosił Ci prezenty pod choinkę?
Na Śląsku przychodzi Dzieciątko. Po Wigilii odwraca się uwagę dzieci od pokoju, w którym stoi choinka… i wtedy wlatuje przez okno Dzieciątko. Przestałam w nie wierzyć, gdy prezenty, przypadkiem, znalazłam w szafie u rodziców… To było wielkie rozczarowanie.
Śpiewacie po Wigilii kolędy?
Tata siada przy fortepianie, ja czasem łapię się za drewniany flet i sobie „buczymy”… Czasem w drugi albo trzeci dzień Świąt spraszamy znajomych, przyjaciół i razem śpiewamy, biesiadujemy.
Robisz postanowienia na Nowy Rok?
Raczej staram się robić postanowienia na bieżąco. To lepsze, niż wiara w magię zmieniającej się cyferki w dacie…
A jak będzie wyglądał Twój Sylwester?
Chyba wyjadę - tak, jak w zeszłym roku. Wtedy udało mi się witać Nowy Rok na snowboardzie, przy ognisku i pijąc grzane wino. Jednak najważniejsze jest towarzystwo z którym spędza się tę noc. Więc Sylwestra mogę nawet spędzić na Dworcu Centralnym w Warszawie, pod warunkiem, że będą przy mnie przyjaciele. I będzie on najbardziej udanym, jaki mogłabym sobie wymarzyć!