Jacek Poniedziałek: "wstydzimy się naszego ciała". Jakiej nagiej prawdy możemy nauczyć się od Sokratesa?
W tym sezonie nie ma głośniejszego spektaklu niż "Uczta" Krzysztofa Garbaczewskiego w Nowym Teatrze. W jednej z kluczowych scen Sokrates wygłasza monolog o miłości, filozofii i polityce. Nie byłoby w tym niczego zaskakującego, gdyby nie fakt, że gra go rozebrany do rosołu Jacek Poniedziałek.
15.02.2018 | aktual.: 15.02.2018 19:04
Łukasz Knap: Według potocznej wiedzy Sokrates filozofem wielkim był. Tymczasem w “Uczcie” jest człowiekiem bardzo zmysłowym, erotycznym. Co wiemy o życiu seksualnym Sokratesa?
Jacek Poniedziałek: O życiu Sokratesa wiemy tyle, ile przekazali nam inni, czyli niewiele. Wiadomo, że miał żonę, być może nawet dwie, i trzech synów. Jak większość szanujących się Greków oddawał się miłości greckiej, czyli miłości z chłopcami, która była wtedy normą i nie budziła sensacji. Dla mnie źródłem interpretacji mitów greckich jest twórczość filmowa Piera Pasoliniego. U niego świat starożytnych jest rozhuśtany, anarchiczny, hybrydowy, nieoczywisty, nie taki aseptyczny, jak moglibyśmy sobie sądzić, oglądając pozbawione zapachu i brudu klasyczne posągi. Wyobrażam sobie, że to był żywy świat, który dziś ma więcej wspólnego z Bliskim Wschodem niż współczesną kulturą Zachodu.
W sztuce Sokrates jest wichrzycielem. Jest oskarżany o to, że uwodzi i buntuje młodych.
Proszę zwrócić uwagę, że uwodzi tym, co mówi i jak mówi. Prowokował jego sposób myślenia.
Dwadzieścia sześć wieków później w spektaklu o Sokratesie wielu widzów najbardziej ekscytuje się nie tym, o czym mówi, ale że aktorzy występują w spektaklu nago.
Ta ekscytacja mija. Gdy pokonujemy próg wstydu, rodzi się jakaś komunia, poczucie wspólnoty, oddychamy i myślimy tak samo. To jest problem wschodnioeuropejskiej kultury, w której wstydzimy się i boimy naszego ciała. Nie umiemy myśleć jak Tony Kushner w “Aniołach w Ameryce”, że ciało jest rodowodem duszy. Nie ma niczego bardziej aseksualnego niż nagie ciało. Ciało jest najbardziej seksowne, kiedy jest trochę ubrane.
Żyjemy w wielkim strachu przed własnym ciałem. Pozwolę sobie przywołać niesmaczną historię, która mi się przydarzyła. Po tym jak skrytykowałem kiedyś naszego prezydenta, którego uznaję za groteskową postać, pewna osoba napisała do mnie, że “jedyne, co potrafię, to dopychać gówno w czyjejś dupie”. Napisała to do mnie sześćdziesięcioletnia pani, patriotka, która na swoim profilu na Facebooku często pisze o Bogu i Kościele. Nie mogłem wtedy nie pomyśleć, co się dzieje w głowach ludzi o skrajnie prawicowych głowach? Gdzie wędruje ich wyobraźnia? Coś musi być w rygorystycznych i konserwatywnych społeczeństwach, że wyobraźnia ludzi idzie w stronę fizjologii i skatologii.
Co dało panu zagranie roli nago?
Gdyby nie fakt, że wykonuję mój monolog nago, nie potrafiłbym go wykonać z tym poczuciem całkowitej scenicznej wolności. Moja koncentracja w czasie wystąpienia jest niemal stuprocentowa. To nie jest tak, że nie mam wstydu, bo go oczywiście mam. Wstyd daje energię. Tak samo jest z tremą, która jest czynnikiem mobilizującym, czymś, co każe nam skoncentrować wszystkie nasze myśli na tu i teraz.
Zdarzało mi się już grać w teatrze nago. Gdy odpoczywam nad morzem, zwykle wybieram plaże dla nudystów, bo tam się czuję swobodniej. Większość reżyserów, z którymi pracuję, też jest nudystami. Zresztą, mam wrażenie, że coraz więcej ludzi woli uwolnić się od tekstyliów. Co do samej roli, mieliśmy wiele prób, na których coś nie wychodziło, testowaliśmy moją rolę z ubraniem i bez. Po kilku próbach uznałem, że dzięki temu, że gram nago, zyskuję niesamowitą uwagę i napięcie. Krzysztof (Garbaczewski - przyp. red.) uznał tak samo.
Jakiej nagiej prawdy możemy nauczyć się dziś od Sokratesa?
Tego, żeby się nie bać. “Uczta” nie jest spektaklem politycznym, w tym sensie, że nie dotyka w żaden sposób bieżących tematów, ale na głębszym poziomie jest polityczny. Zauważam, że coraz więcej ludzi zaczyna godzić się z faktem, że obecna sytuacja polityczna może trwać kilka lat, ergo myślą o tym, że trzeba się do tej sytuacji jakoś dostosować. Stajemy się oportunistami. Boimy się mówić o tym, co myślimy. Większość z nas chyba musi mieć świadomość, że w naszym narodzie też byli tchórze i szmalcownicy odpowiedzialni za śmierć Żydów. Dlaczego nie umiemy się do tego przyznać? Coraz więcej osób woli nabrać wody w usta i milcząco zgodzić się z narracją PiS. Sokrates uczył wątpliwości. Tylko dlatego państwo się go obawiało. Jeśli dziś możemy się czegoś od niego nauczyć, to tego, żeby nie wypierać się tego, co czujemy i myślimy. Jeśli pokonamy w sobie strach, uświadomimy sobie, że wiele osób wokół nas myśli podobnie.