Penisy na ekrany! Dlaczego mamy problem z męską nagością w polskim kinie?
Musiałem pójść do teatru, żeby sobie uświadomić, że polskie kino jest pruderyjne. To znaczy, zawsze wiedziałem, że nasi filmowcy są przesadnie wstydliwi, gdy pokazują na wielkim ekranie nagość, szczególnie męską. Ale teraz nawet mam na to dowód.
Wszystko przez Jacka Poniedziałka i Pawła Smagałę, a ściślej rzecz ujmując, ich penisy, które stały się chyba najżywszymi bohaterami rozmów we foyer Nowego Teatru po spektaklu “Uczta” Krzysztofa Garbaczewskiego. W sztuce tej rozebrany do rosołu Jacek Poniedziałek w roli Sokratesa wygłasza swój monolog o miłości, polityce i filozofii.
Trwający kilka (kilkanaście?) minut monolog byl znakomity, ale chyba nikogo nie zdziwi, że uwagę widzów w pierwszej kolejności przykuwało przyrodzenie wysportowanego aktora. Nagość Poniedziałka elektryzowała, nie można było na niego nie patrzeć. W teatrze nam wolno. Bo na co dzień nagości wciąż się wstydzimy i boimy. Przekonałem się o tym niedawno w pewnym warszawskim uzdrowisku miejskim. Dwóch Polaków na siedmiu odważyło się wejść do sauny nago. Reszta wolała pocić się w kostiumach kąpielowych lub ręcznikach, mimo że w regulaminie stało jak wół, że sauna jest strefą “beztekstylną”.
Zakazana strefa beztekstylna
Ze strefą beztekstylną polskie kino toczy odwieczne boje. Dość powiedzieć, że dla najodważniejszych reżyserów takich jak Walerian Borowczyk i Andrzej Żuławski, nie było miejsca w raczej wstydliwej kinematografii PRL-u. Pierwszy zdążył zrobić “Dzieje grzechu”, drugi napsuł krwi konserwatywnym krytykom “Diabłem”. Niezbyt życzliwie przyjęto u nas jego “Szamankę” w latach dziewięćdziesiątych. Swoje najbardziej kontrowersyjne filmy wyreżyserowali za granicą (we Francji). Podobnie zresztą zrobił Roman Polański. W ich decyzjach o emigracji nie ma niczego dziwnego. Kto o zdrowych zmysłach chciałby nakręcić perwersyjne “Opętanie” i lub “Gorzkie gody” w Polsce? Co by powiedział Kościół?!
Gwoli sprawiedliwości, trzeba oddać współczesnym polskim reżyserom i reżyserkom, że starają się dogonić nagą prawdę o rzeczywistości. Udaje im się to raz lepiej, raz gorzej. O dziwo, dużo radosnych, a nawet dowcipnych scen widzieliśmy w szeroko pokazywanej “Sztuce kochania. Historii Michaliny Wisłockiej". Swoich aktorów bardzo chętnie rozbiera Małgorzata Szumowska, czego najlepiej dowodzi “Sponsoring”, a także “Ciało”. Najbardziej oryginalne i nietuzinkowe obrazy nagości widzieliśmy chyba w “Córkach dancingu” opowiadających o drapieżnych syrenich wokalistkach w PRL-owskim dansingu.
Kto może patrzeć na co?
Ale wiecie czego brakuje w najbardziej pikantnych filmach polskich? Tak - rozebranych panów. Skoro w “Sztuce kochania” wiele razy widzimy całkiem nagą Magdalenę Boczarską, to dlaczego Piotra Adamczyka już nie? Dlaczego kamera nie może przestać patrzeć na półnagą Michalinę Olszańską i Martę Mazurek w "Córkach dancingu", ale wstydliwie odwraca się od Jakuba Gierszała? Nie zwróciłbym na to uwagi, gdyby nie rozgorączkowane rozmowy po spektaklu w Nowym Teatrze. Nagość Poniedziałka, podobnie jak Pawła Smagały, ma swoje uzasadnienie w ramach spektaklu, którego głównym tematem jest Eros. Ale emocje towarzyszące dysputom o penisach aktorów (“Mój Boże, jaki piękny penis!", "Prawda?"), uświadamiają gigantyczną nierówność płci w prezentowanej publicznie nagości. Tę nierówność łatwo wyjaśnić w ramach patriarchalnej kultury, w której kobieta jest przedmiotem do patrzenia, a mężczyzna podmiotem patrzącym. Ale hej, chyba najwyższy czas to zmienić?
Nie chcę przez to powiedzieć, że tylko Polacy są pruderyjni. Na palcach jednej, no, może dwóch rąk mogę policzyć zagranicznych reżyserów, którzy nie wstydzą się pokazać mężczyzn in puris naturalibus.Pamiętacie, ile ekscytacji wzbudziła scena z frontalną nagością Michaela Fassbendera we "Wstydzie" Steve'a McQueena, ile kontrowersji było wokół scen seksu w "Intymności" Patrice'a Chéreau? W tym drugim Mark Rylance jest tak samo rozebrany jak Kerry Fox. Bo dlaczego nie? Oba filmy są zresztą wyjątkami od reguły. Nawet w scenach gejowskiej miłości w głośnych "Tamtych dniach, tamtych nocach" kamera nie chce schodzić niżej, a mówimy przecież o jednej z odważniejszych produkcji ostatnich miesięcy. Amerykańskich blockbusterów z rozebranymi facetami można szukać ze świecą.
Penisy Jacka Poniedziałka i Pawła Smagały nie budziłyby tak wielkiej ekscytacji, gdyby męska nagość - powiedzmy to wprost - nie była w kulturze tabu. Czy polscy reżyserzy lub reżyserki uważają, że męskie przyrodzenie nie jest dla widzów tak interesujące jak nadreprezentowane kobiece piersi lub łono? Jeśli tak sądzą, niech pójdą koniecznie na korepetycje do Nowego Teatru (o ile dostaną bilety, najbliższe spektakle są już wyprzedane). Bo jak się okazuje, dziś w teatrze, a nie w kinie, dokonuje się naga rewolucja.