Trwa ładowanie...
dkyvr0b
04-12-2006 18:08

Jak trudno być piękną i nie walić po mordzie

dkyvr0b
dkyvr0b

Właściwie o tym, jak trudno jednocześnie być piękną kobietą, ale przy tym z gracją nokautować złoczyńców, nauczyła nas Sandra Bullock już w kilku poprzednich swoich filmach jak choćby pamiętny „Speed”. Tym razem, ponownie wcieliła się w rolę silnej i lekko „mało kobiecej” agentki, która wpada w ramiona szału piękności. Agentki, która musi zrzucić ukochany mundur, odsunąć od siebie ukochaną tarczę wściekłości i zawalczyć własną, ukrytą niegdyś głęboko, kobiecością.

„Miss Agent I”, była naprawdę zabawną komedią, w której to policyjny Kopciuszek, zmienia się w piękność zdolną stawić czoła najpiękniejszym kobietom USA, a nawet pokonać je w szrankach konkursu piękności. Oczywiście wszystko pod przykrywką poszukiwania wielkiego złoczyńcy.

Film, zaskakująco zabawnie i mądrze, udowadniał, że nie wszystkie piękne kobiety są głupie, że pokój na ziemi, to naprawdę istotne marzenie, lecz przede wszystkim, opowiadał o tym, że przyjaźń, to trudne i największe z wyzwań. Dawał też nadzieję, że zawiść, nienawiść i wszelkie inne złe uczucia można pokonać, ale był też zwykłą, zabawną komedią. Niestety kolejny występ Bullock, podobnie jak w sequelu filmu: „Speed”, okazuje się być lekką wpadką. Nie znaczy tu jednak, że zawiniła sama aktorka, raczej naciągany scenariusz.

Wiadomo było, że agentką nasza bohaterka być już nie może. W końcu któż nie widział jej w telewizji, każdy by się poznał, dlatego twórcy obrazu, postanowili stworzyć z niej to, czym pogardzała. Piękność, która pracuje jako twarz, ciało, oraz... public relations do spraw mediów FBI. Powoli przekształca się ponownie w piękność typu Barbie, niestety tym razem nie tylko zewnętrznie, ale też wewnętrznie, co jest swego rodzaju mistrzostwem… Staje się przekonująco nieczuła i „pusta”.

dkyvr0b

Nawet do „walenia po mordzie” (w którym była tak dobra), wynajęto jej kogoś, w końcu nie może już sama łamać sobie paznokci, ani tym bardziej sprawiać negatywnego – agresywnego wrażenia. I tak, załamana po rozstaniu z facetem, nasza pierwsza Barbie FBI, musi nie tylko zmierzyć się z samą sobą, ale też z Sam (Regina King), przydzieloną jej, czarnoskórą agentką – ochroniarzem.

Bo co jak co, ale Sam potrafi jej udowodnić jak bardzo niegdyś ikona i symbol kobiecej części FBI, czyli Gracie Hart (Sandra Bullock) się zmieniła, i to nie na lepsze. Trzeba coś zrobić, w końcu porwana przyjaciółka – Miss USA, może zginąć w każdej chwili, a w męskim FBI, kobiece zdanie, czy przeczucie, się nie liczy.

I tak otrzymujemy kolejną część przygód Gracie Hart. Kolejną, na pewno znacznie gorszą, niż część pierwsza. Miejscami nawet niestety... nudną. Tylko wprowadzenie prostej, silnej Sam w roli Bodyguarda, która myśli trzeźwo i widzi wszystko realnie, a przede wszystkim zwyczajnie potrafi „prosto z mostu” powiedzieć prawdę, daje niezłego kopa. No i jeszcze to finalne pływanie, to chyba jedna z tych scen, dla której warto przedrzemać sporą część tego filmu.

No dobrze, i jeszcze może dla samej Sandry Bullock, której co prawda zwyczajowe i już trochę ograne miny, nadal jednak śmieszą. Bez żadnych głębszych podtekstów. Poza tym, że przyjaźń, to coś, na co trzeba naprawdę zasłużyć, oraz coś, co często wymaga ogromnych poświęceń.

dkyvr0b
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dkyvr0b