Jakub Gierszał: Hollywoodzki sukces gwiazdy ''Sali samobójców''

Jakub Gierszał: Hollywoodzki sukces gwiazdy ''Sali samobójców''
Źródło zdjęć: © opublikowane w serwisie filmpolski.pl

17.10.2014 | aktual.: 22.03.2017 12:19

Krytyka już kilka lat temu okrzyknęła go polskim Jamesem Deanem, niektórzy stawiają go w jednym rzędzie z Leonardo DiCaprio, ale 26-letniemu Jakubowi Gierszałowi takie porównania nie przypadły do gustu. Nie chce się na nikogo stylizować, nie chce być niczyją kopią

Krytyka już kilka lat temu okrzyknęła go polskim Jamesem Deanem, niektórzy stawiają go w jednym rzędzie z Leonardo DiCaprio, ale 26-letniemu Jakubowi Gierszałowi takie porównania nie przypadły do gustu. Nie chce się na nikogo stylizować, nie chce być niczyją kopią. I choć publiczność oszalała na jego punkcie, aktor do tego medialnego zamieszania podchodzi z dużym dystansem. Dziennikarzy trzyma na bezpieczną odległość, o życiu prywatnym mówi niewiele, w mediach udziela się rzadko. A i tak jego nazwisko jest na ustach wszystkich.

Zaczynał we „Wszystko co kocham”, popularność przyniosła mu „Sala samobójców”, a teraz wyruszył na podbój Hollywood. Możemy go zobaczyć w jednej z ostatnich premier prosto z Fabryki Snów, filmie „Dracula Historia Nieznana” (zobacz naszą recenzję i polski zwiastun)
- ale, trzeba dodać, nie jest to jego pierwsza zagraniczna rola...

1 / 6

''Zawsze czułem się Polakiem''

Obraz
© AKPA

Urodził się w Krakowie, 20 marca 1988 roku, ale dzieciństwo spędził w Niemczech. Kiedy miał kilka miesięcy, jego rodzice przeprowadzili się do Hamburga.

- Miałem głęboką świadomość, że byliśmy emigrantami w obcym kraju – wspominał w Newsweeku. - To zawsze się czuło. Jak rodowity Niemiec przy kasie w sklepie usłyszy, że masz akcent, to inaczej cię obsłuży lub uda, że cię nie rozumie.

W 1999 roku wraz z mamą wrócił do Polski i zamieszkał w Toruniu.

- Niemcy były moim pierwszym domem, pierwszym światem, jaki poznałem, ale zawsze czułem się Polakiem, który wie, gdzie są jego korzenie – dodawał w Agorze.

2 / 6

''Robiłbym wszystko, żeby pracować przy filmie''

Obraz
© AKPA

Aktorstwem zainteresował się już w dzieciństwie – jego ojciec, Marek Gierszał, jest reżyserem teatralnym i aktorem, związanym z niemiecką branżą rozrywkową – więc chłopiec miał okazję poznać przyszły zawód od podszewki. Po maturze postanowił zdawać do krakowskiej PWST, mimo protestów ojca. Zwyciężyła miłość do kina.

- Nawet gdybym się nie dostał, robiłbym wszystko, żeby pracować przy filmie. Mógłbym być nawet kierowcą albo chłopcem na posyłki – wyznawał w wywiadzie dla Stopklatki. - Pamiętam, że jeszcze przed szkołą znalazłem się na jakimś planie filmowym, na którym pozwolono mi nie tylko popatrzeć, ale też statystować.

3 / 6

''Wow, ja naprawdę tutaj jestem''

Obraz
© opublikowane w serwisie filmpolski.pl

Na dużym ekranie zadebiutował w 2009 roku w filmie Jacka Borcucha „Wszystko co kocham” (na zdjęciu). Casting odbył się w wakacje, kiedy Gierszał ukończył pierwszy rok w szkole teatralnej. Od razu podbił serca członków ekipy i otrzymał rolę zbuntowanego Kazika.

- Byłem zafascynowany planem filmowym, panującą tam atmosferą – wspominał w Gazecie Wyborczej. - Patrzyłem na kolegów i Jacka Borcucha i myślałem: "Wow, ja naprawdę tutaj jestem"!

Jeszcze przed premierą „Wszystko co kocham” trafił na przesłuchanie do „Sali samobójców” Jana Komasy i pokonał kilkuset kandydatów. Film przyniósł mu ogromną popularność i uznanie krytyki.

- To było ogromne aktorskie doświadczenie – dodawał Gierszał w Stopklatce. - Bardzo wiele się wtedy nauczyłem. Janek już swoim podejściem do filmu, myśleniem o nim nauczył mnie pewnego warsztatu, ale też traktowania samego aktorstwa. Musiałem odpowiedzieć sobie na pytanie czy chcę to robić, czy nie? Jeżeli już się w to wchodzi, to trzeba wszystko robić na maxa. Potem mogłem już sobie odpowiedzieć czy dalej w tym zostaję. "Sala samobójców" był to skok na zdecydowanie głębszą wodę.

4 / 6

''Wolę taki lans''

Obraz
© opublikowane w serwisie filmpolski.pl

Po „Sali samobójców” Gierszał stał się rozpoznawalny i dorobił się licznego grona wielbicielek. Nie zamierzał jednak ani spoczywać na laurach, ani pozwolić, by sodówka uderzyła mu do głowy. Zaczął przygotowywać się do roli w następnym filmie, „Yumie” Piotra Mularczyka. - Wolę taki lans – komentował w Filmie.

Nie zależy mu też na popularności. - Ale to nie jest szczególnie bolesne ani uciążliwe – dodawał. - O wiele bardziej boję się mocnej identyfikacji z rolą. Że wszystkie kolejne propozycje będą podobne do Dominika. A ja nie jestem przecież bohaterem „Sali samobójców”. To była kreacja. Chciałbym w przyszłości grać różne role. Pokazywać się z wielu stron.

Całe szczęście jego obawy okazały się bezpodstawne.

5 / 6

Zagraniczna kariera

Obraz
© opublikowane w serwisie filmpolski.pl

Po „Nieulotnych” Gierszał na jakiś czas zniknął z polskich ekranów. Nie porzucił jednak aktorstwa; przeniósł się po prostu zagranicę, próbując swoich sił poza ojczyzną.

Dostał rolę w niemieckim dramacie „Finsterworld”, zagrał w brytyjskim „The Fold”, a teraz wyruszył na podbój Hollywood. Już niebawem powróci do Polski filmem „Hiszpanka” (zobacz zwiastun)
w reżyserii Łukasza Barczyka, nietypowym projektem, gdzie fikcja miesza się z prawdą i w którym pojawi się wielu cenionych zagranicznych aktorów.

6 / 6

''Co mnie czeka?''

Obraz
© UIP

Tymczasem jednak Gierszała oglądać można w „Draculi Historii Nieznanej” (na zdjęciu) w reżyserii Gary'ego Shore'a. Do filmu trafił z castingu.

- Najbardziej uderzającą różnicą jest budżet filmu – opowiadał o kontraście między rodzimymi a zagranicznymi produkcjami w rozmowie z WP.PL. - To dlatego nie ma absolutnie sensu porównywanie kina polskiego do amerykańskiego. Film to jeden z najpotężniejszych towarów eksportowych Stanów Zjednoczonych, sprzedawany na całym świecie. Taka inwestycja jest ogromna i musi się zwrócić. To oczywiście nie równa się, zwłaszcza dzisiaj, z jakością takiego produktu.

- Traktuję to jako doświadczenie zawodowe, a nie jak szczebel do sukcesu – wyznawał nam, pytany, czy sądzi, że film otworzy przed nim drzwi do hollywoodzkiej kariery. - Myślę, że takie założenie jest błędne. Co mnie czeka? Tego nie wiem, bo i skąd.
(sm/mn)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (45)