Jan Englert padł ofiarą oszustów. Żona zdradziła, co z tym zrobili

Jakiś czas temu aktor przyznał, że ma tętniaka aorty szyjnej. Nikt nie mógł się spodziewać, że ta informacja zostanie wykorzystana w niecnym celu.

Jan Englert z żoną Beatą Ścibakówną są razem od ponad 30 lat
Jan Englert z żoną Beatą Ścibakówną są razem od ponad 30 lat
Źródło zdjęć: © AKPA | AKPA
oprac. MOS

Jan Englert w ubiegłym roku skończył 80 lat, mimo to pozostaje bardzo aktywny zawodowo. Wciąż, z powodzeniem od 2003 r. jest dyrektorem artystycznym Teatru Narodowego w Warszawie, na deskach którego obecnie można go zobaczyć w sztuce "Król Lear" w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego. Aktor oczywiście wciela się w tytułową rolę.

- Wielki artysta Jerzy Grzegorzewski powiedział kiedyś, że w postać Leara powinien wcielić się aktor 80-letni pod warunkiem, że grał ją jako 50-latek. I Jan spełnia ten warunek. Jest w świetnej formie i nie boi się wyzwań - zapewnia jego żona, aktorka Beata Ścibakówna w rozmowie z "Twoim Imperium".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jan Englert w zmyślonej reklamie

Przygotowania do premiery spektaklu zakłócił nieprzyjemny incydent. W styczniu br. w sieci pojawiły się materiały reklamujące preparat na nadciśnienie z udziałem Jana Englerta. W rzekomej rozmowie z dr. Krzysztofem Bieleckim, który również padł ofiarą oszustów, aktor miał opowiadać o poważnych problemach zdrowotnych i pobycie w szpitalu.

W rzeczywistości Englert mówił o swoim stanie dwa lata wcześniej autorce jego biografii. "Niedawno wykryto u mnie, jak się okazało, wieloletnie znalezisko, tętniaka w aorcie szyjnej. Poinformowano mnie, że w moim wieku już się go nie rusza. (...) Tylko trzeba co jakiś czas sprawdzać, czy przypadkiem nie puchnie. No i tyle" - zdradził w książce.

Udział w reklamie zdementowano. "Jan Englert nie zna doktora Krzysztofa Bieleckiego, nie spotkał się z nim, a doktor Bielecki nie polecał Janowi Englertowi ratującego życie leku na nadciśnienie. W reklamach nakłaniających odbiorców do zakupu ww. leku bezprawnie wykorzystano nazwisko i wizerunek Jana Englerta" - czytamy w oświadczeniu Teatru Narodowego.

Teraz do sprawy wróciła żona aktora. Beata Ścibakówna zapewniła, że twórcy nieuczciwej reklamy nie pozostaną bezkarni.

- Każdy człowiek w wieku mojego męża zmaga się z różnymi problemami, ale prasa bardzo to rozdmuchała. Poza tym wizerunek Jana Englerta został bezprawnie użyty do promocji jakiegoś środka na nadciśnienie. Wszystko, co w związku z tym zostało napisane, jest nieprawdą! Zgłosiliśmy sprawę do prokuratury - zdradziła "Twojemu Imperium".

W 50. odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się serialem (!) "Pan i Pani Smith", przeżywamy transformacje aktorskie w "Braciach ze stali" i bierzemy na warsztat… "Netfliksową zdradę". Żeby dowiedzieć się, czym jest, znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (18)