Jan Hrebejk: Ispiracją jest to, co obserwujemy wokół
Rozmowa z Janem Hrebejkiem, reżyserem nagradzanego „Na złamanie karku“ – opowieści o altruizmie i ksenofobii, o strachu przed nieznanym i uczuciu zagrożenia, które budzi w nas ukryty demon rasizmu.
- Na złamanie karku to Pana pierwszy film, którego akcja dzieje się w teraźniejszości...
Pisanie scenariusza było bardzo naturalnym procesem. Drugi scenarzysta – Petr Jarchovský opowiedział mi historię o porzuconym dziecku, którą usłyszał w telewizyjnym reportażu o uchodźcach. Inspiracją była dla mnie również historia mojego czeskiego przyjaciela, który trzydzieści lat temu wyemigrował do Los Angeles. Dodaliśmy kilka prawdziwych historii z naszego życia, a reszta to fikcja.
- Tematy przewodnie Pana filmów, choć pojawiają się w nich przebłyski komizmu, są zawsze bardzo poważne. Czy potrafi Pan oddać się swojej fascynacji ważnymi tematami, bawiąc się jednocześnie lekkimi historyjkami w tle?
Przy naszych wcześniejszych filmach nigdy nie mówiliśmy: „Teraz zrobimy film o holokauście albo o okupacji”. Zawsze intrygowała nas jakaś konkretna postać albo historia. Podobnie było z Na złamanie karku. Poszukujemy czegoś niezwykłego w naszych bohaterach i w historiach, które opowiadamy. W pewnym sensie jest to trochę plebejski sposób patrzenia na świat, historia toczy się niezależnie od naszych małych bohaterów. Oni nie tworzą historii, ale są jej ofiarami.
- Czy może Pan opisać swoje inspiracje do tego nowego filmu?
Naszą główną inspiracją jest to, co obserwujemy w okół nas, a nie to, co widzimy w kinie. Osobiście przyznaję jednak, że brytyjskie kino jest bardzo inspirujące – np. Sekrety i kłamstwa Mike'a Leigh czy Billy Elliot Stephena Daldry. Jest to bardzo współczesne kino i dostrzegam wiele wspólnego w moich pracach i sposobie traktowania postaci czy prowadzenia dialogu u tych reżyserów. Uważam również prace Woody'ego Allena i Milosa Formana za prawdziwe arcydzieła.
- Dlaczego zdecydował się Pan obsadzić Václava Havela (nagrodzonego pisarza i byłego prezydenta Republiki Czeskiej)?
Para dysydentów z Burmese w naszym filmie była inspirowana pracą mojej żony dla Amnesty International. Pracowała wtedy nad wystawą poświęconą fotografiom Burmy pod nadzorem prezydenta Havela. Wiedziałem, że jego uczestnictwo w filmie uwiarygodni historię.
- Jak wybierał Pan muzykę do filmu Na złamanie karku?
Kompozytor muzyki to mój wieloletni przyjaciel i współpracownik - Aleš Březina. Współpracowaliśmy z Goranem Bregovicem oraz Slobodanem Dadejim i wieloma czołowymi serbskimi muzykami, takimi jak Boban Markovi Orkestar i Ognjen Popovi. Dodatkowo przy filmie pracowali też Luk Richie – wschodząca londyńska gwiazda i współczesna najsłynniejsza czeska wokalistka – Dan Bárta.
- Czy mógłby Pan opowiedzieć coś o gwiazdach grających w Na złamanie karku?
Poza Janem Tříską mieliśmy również przyjemność pracować z synem Milosa Formana – Petrem Formanem oraz słowacką aktorką Emilią Vásáryovą, która po raz pierwszy pojawiła się w nagrodzonym w 1964 roku w Cannes Az prijde kocour Vojtecha Jasny'ego.
- Gdzie kręciliście film?
Operator – Jan Malir i ja kręciliśmy w prawdziwych mieszkaniach i na ulicach w centrum Pragi, często w dokumentalnym stylu. Inspiracją był dla nas Traffic Soderbergha, który uważam osobiście za jeden z najlepszych filmów ostatnich lat w kwestii stylu oraz zdjęć.
- Część filmu dzieje się w Australii. Jak się tam Panu pracowało?
Brat Milosa Formana – Pavel i jego rodzina długo mieszkali w Brisbane i sporo nam pomogli. Niektóre sceny były wręcz kręcone na ich podwórku.
- Czy może Pan powiedzieć coś o obrazie i dźwięku w filmie?
Po raz pierwszy kręciliśmy w CinemaScope i przetworzyliśmy obraz elektronicznie po montażu. Inspirowaliśmy się Traffic i Amores Perros w dobieraniu odpowiednich kolorów. Jeśli chodzi o muzykę, znaleźliśmy muzyków wśród bałkańskich jazzmanów i w rockowych klubach w Londynie.