Janusz Kamiński o niepokojących zmianach w kinie. "Operatorzy nie mają już kontroli nad zdjęciami"
Laureat dwóch Oscarów, od 25 lat współpracujący ze Stevenem Spielbergiem, twierdzi, że coraz mniej zajmuje się robieniem filmów. Wszystko przez rozwój technologii, która pozwala na nieograniczoną manipulację obrazem.
10.04.2018 | aktual.: 11.04.2018 09:38
- Jak dla mnie obecna praca operatora ma coraz mniej wspólnego z robieniem filmów - mówił Janusz Kamiński, który gościł na imprezie NAB Show w Las Vegas. - Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. Jak na razie efekty są bardzo dobre szczególnie, gdy masz takiego szefa jak Steven Spielberg. Ale gdy przy filmie nie ma reżysera, operator całkowicie traci kontrolę nad zdjęciami. Operator robi jedno, a widzowie mogą zobaczyć coś zupełnie innego. Technika manipulacji obrazem jest w tej chwili nieograniczona.
Twórca przyznał, że jest bardzo dumny z pracy przy "Player One" (premiera 6 kwietnia), ale ocenia swój wkład w film na jakieś 40 proc.
Młody Janusz Kamiński jako jeden z kilku polskich operatorów wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Ogromny wpływ na rozwój jego kariery miała współpraca ze Stevenem Spielbergiem, który zatrudnił go do pracy przy "Liście Schindlera" (1993). - Poznaliśmy się nieco wcześniej. Miałem na koncie sześć filmów. Podobały mu się zdjęcia do jednego z nich. Zadzwonił. Zrobiłem dla niego krótki klip, a potem zaproponował mi "Listę Schindlera" - mówił po latach Kamiński, który za zdjęcia do tego filmu otrzymał Oscara. Historia powtórzyła się w 1999 r., kiedy Polak odebrał statuetkę za "Szeregowca Ryana".
Kolejny wspólny projekt Kamińskiego i Spielberga to dramat "The Kidnapping of Edgardo Mortara" oparty na motywach biograficznej książki Davida Kertzera. Historia opowiada o losach żydowskiego chłopca w XIX-wiecznych Włoszech, który zostaje porwany i wychowywany na chrześcijanina.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl